Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2009, 16:32   #2
Ouzaru
 
Ouzaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Ouzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumny
… podwinęła nieco swą kieckę, trzymając ją mocno, by w czasie skoku nie przeszkadzała. Wgramoliła się na parapet, niepewnie łapiąc się ściany i jeszcze raz zerknęła w dół. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała, jak jej wierny rumak odchodzi kilka kroków, by posilić się nieco bardziej zieloną trawą, która jak na złość rosła parę metrów dalej. Księżniczka westchnęła cicho i wycedziła przez zęby:
- Ty niewdzięczna, chuda szkapo!
Co teraz miała począć? Może ten skok nie był dobrym pomysłem? Zastanawiając się nad tym, co tu dalej zrobić, przeszła się po swojej komnacie. A gdyby tak z prześcieradła zrobić linę i zejść po niej na dół? Tak! To był bardzo dobry pomysł!

Ucieszona Księżniczka szybko wzięła się do roboty. Z niemałym trudem porwała prześcieradło na paski i powiązała je razem w jeden długi. Miała nadzieję, że do ziemi on sięgnie… Przywiązała jeden koniec do dużego, ciężkiego łóżka, a drugi wyrzuciła przez okno. Zatrzymał się ledwie pół metra nad trawą, czyli było to dość, by dała radę się wydostać z wieży. W małym tobołku, zrobionym z poszewki od poduszki, wyrzuciła kilka swoich rzeczy na podwórze i po chwili znów stała na parapecie, ściskając w dłoni falbany sukienki oraz swą prowizoryczną linę. Chciała jakoś powoli zejść czy zjechać na dół, jednak nie robiła tego nigdy wcześniej i gdy tylko znalazła się za oknem, szybko pomknęła ku ziemi. Trzasnęła pośladkami o trawę, ale na szczęście – poza kilkoma siniakami – nic poważnego sobie nie zrobiła. Tylko tobołek nieco ucierpiał, gdyż to na nim jej zacny zadek wylądował.

Zebrała swoje rzeczy, przytroczyła do siodła swego dzielnego rumaka i już miała odjechać, gdy od strony lasu usłyszała za sobą męski głos.
- A panienka dokąd się wybiera?
Odwróciła się szybko i zobaczyła przystojnego mężczyznę, wiekiem podchodzącego chyba pod trzydziestkę. Jego długie blond włosy spływały na znoszoną zbroję, od której odbijały się promienie słońca. Przy pasie spoczywał wysłużony zapewne w wielu bojach miecz, a czarny, dostojny rumak zdradzał szlachetne pochodzenie swego pana.
- A waćpan to kto? – zapytała Księżniczka, marszcząc lekko brwi.
- Siegg me miano, pani, o to samo chciałem ciebie zapytać. – uśmiechnął się lekko i skinął głową. Gdy ujrzała w pełnym słońcu jego oblicze, dostrzegła bliznę przecinającą twarz, biegnącą od czoła, aż do podbródka. – Co robisz w tych niebezpiecznych lasach? Zgubiłaś się?


- Nie, właściwie to ja tu – wskazała na wieżę – mieszkam. Mieszkałam – poprawiła się. Przez chwilę patrzyła na mężczyznę, jakby czekając, czy coś jeszcze powie, czy po prostu da jej pojechać w swoją stronę. Niestety, odezwał się.
- Mieszkałaś? A cóż za bezduszny mąż nakazał ci mieszkać pośród tych kniei? – przeczesał włosy rozglądając się wokół. – Może dołączysz do mnie, pani? Chyba, że chcesz tu zostać.
Przez dłuższą chwilę nie odpowiadała. Nie mogła powiedzieć, by jej narzeczony był bezduszny, co najwyżej głupi. Ale to nie była rzecz, o której powinna i mogła głośno mówić. Westchnęła cicho, może przyłączenie się do kogoś nie było złym pomysłem? Zawsze mogła trafić gorzej, na przykład na jakiegoś chłopa. A ten tutaj wyglądał na całkiem zacnego rycerza.
- A dokąd zmierzasz? – zapytała, poprawiając się nieco w siodle.
- Do Blackwatch, mojego dworu. Trzy dni na południe stąd. – rzucił rycerz z wyraźną dumą w głosie. – Jeśli panienka wyraża ochotę, mogę ją zabrać w tamte rejony. – uśmiechnął się lekko, a jego wyraz twarzy sprawił, że nieco otuchy wlało się w serce młodej dziewczyny.
- Nigdy o tobie i twej posiadłości nie słyszałam, ale chętnie zobaczę – odparła ostrożnie. – Ale potem mnie tu odprowadzisz, dobrze? – zapytała niepewnie.
- Odprowadzić cię, pani? – rycerz zmarszczył brwi. – Wybacz, ale moim skromnym osądem, nie jest to miejsce, gdzie kobieta twojej urody, pani, powinna przebywać. Bogato urządzone sale, bankiety, sypialnie z najmiększymi posłaniami, balie pełne gorącej wody – to jest świat, dla kogoś takiego jak ty, pani. Pozwól więc, że pokażę ci to wszystko – obdarował ją szerokim, serdecznym uśmiechem. Zdjął stalową rękawicę, po czym prawą dłoń wyciągnął ku kobiecie, a jego rumak radośnie prychnął i podreptał w miejscu.
Mając przed oczami to wszystko, o czym mówił, bez chwili wahania skinęła mu głową. Szybko ujęła jego dłoń i szczerze się cieszyła, że choć na chwilę się wyrwie z wieży. A przecież to nie problem, żeby tu później zajrzeć i sprawdzić, czy narzeczony już wrócił z wojny, prawda? O ile jeszcze będzie chciała wracać. Ten rycerz zdawał się być bardziej interesujący i – co najważniejsze – miał nieco oleju w głowie, niż ten, którego miała niebawem poślubić. A w każdym razie wiedział, jak postępować z Księżniczkami.

Siegg z wyraźną radością na twarzy przyjął towarzystwo Księżniczki. Mężczyzna przytroczył uzdę białej klaczy do swojego siodła, a sam zaprosił młodą towarzyszkę, by jechała razem z nim. Z początku Księżniczka zastanawiała się, czy tak wypada, w końcu jednak przystała i na tę propozycję również. Gdy tylko usadziła się wygodnie w szerokim, bojowym siodle rycerza, mężczyzna spiął swego rumaka i ruszyli dalej, zostawiając wysoką wieżę za sobą. Wkrótce pochłonęły ją wysokie konary sosen i dębów, które towarzyszyły im w dalszej drodze, po obu stronach piaszczystego traktu.

Podróż zajęła im jakieś dwie miarki świecy, gdy wjechali do niewielkiej wioski, otoczonej prowizoryczną palisadą. Psy i kury uciekały sprzed kopyt koni, gdy powoli wjeżdżali na główny placyk. Większość mijanych przez nich chłopów kłaniała się wpół widząc wygrawerowany na kirysie rycerza herb krainy. Księżniczka pierwszy raz w życiu była w takim miejscu, natomiast wyglądało na to, że na jej towarzyszu nie robiło to większego wrażenia.
- Widzisz tamtą większą chałupę, pani? – mężczyzna zapytał, wskazując na jeden z budynków. – To tutejsza gospoda. Mój dobry przyjaciel tam na mnie czeka, chciałbym, abyś go poznała.
- Zgoda, ale nie zostaniemy tutaj długo, prawda? – spojrzała na Siegga. Mężczyzna roześmiał się cicho.
- Obiecuję, że nie więcej, niż to będzie niezbędne, pani. – to mówiąc zeskoczył z konia, ujął delikatnie jej dłoń i pomógł zejść na ziemię. Księżniczka od razu podwinęła nieco suknię, by jej nie zabrudzić wszędzie walającym się piachem. Nie mogła zrozumieć, czemu ci ludzie tego nie posprzątają…
Przeszli kawałek, po czym rycerz otworzył drzwi i …
 
__________________
Jestem tu po to, żeby grać i miło spędzać czas – jeśli chcesz się kłócić, to zapraszam pod blok; tam z pewnością znajdziesz łysych gentlemanów w dresach, którzy z Tobą podyskutują. A potem zbieraj pieniążki na protezę :).
Ouzaru jest offline