Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2009, 23:20   #36
Foigan
 
Reputacja: 1 Foigan nie jest za bardzo znany
- Конечно! В следующий раз просто не напугать нас так, ладно, приятель? (Ros. Pewnie! Następnym razem tylko nas tak nie strasz, dobra, stary?) - słowa te pozwoliły już zupełnie uspokoić się Korbie, starcie z dwoma uzbrojonymi osobnikami nie było by najlepszym z możliwych wyjść, dlatego był bardziej niż zadowolony z rozwoju wypadków.
- Войдите. (Ros. Wchodź.) - dodał i otworzył drzwi do korytarza, do korytarza, który prowadził do celu podróży Wasilija. Partii, wyprawy do Czernobyla, bogactwa w trochę innym tego słowa znaczeniu.
- Спасибо, товарищ (Ros. Dzięki, towarzyszu) - odpowiedział i skinął głową - согреться (Ros. trzymajcie się ciepło) - dodał i wkroczył w długi i ciemny korytarz. Noce były zimne i ciemne, niemal zawsze wypełnione wyciem, warczeniem i ujadaniem kreatur skażonych radiacją.

Mrugająca lampa skutecznie ograniczała co jakiś czas pole widzenia, ale cel nie był odległy, a tor nie był usłany przeszkodami, więc powinien się szybko znaleźć na jego końcu. Ciężkie wojskowe buty Czujkowa zadudniły o ziemię, a dźwięk odbił się głuchym echem, w korytarzu nie było nikogo. Jednak co jakiś czas słychać było głosy, w języku rosyjskim. Dobiegały jakby z końca korytarza. Wasilij przemierzył kilka kroków w głąb przejścia, dopiero teraz zorientował się, że głosy nie dochodzą z końca korytarza, a jakby z za ściany, postacie o nisko tonowym głosie, rozmawiały o jakimś Czechu, najwyraźniej znały go, lecz nie przepadały za nim, gdyż życzyły mu jednoznacznie śmierci.
Wraz z narastającym zdenerwowaniem głosy przybierały coraz bardziej basową tonację, zmieniającą się w ostatniej fazie w głos, przypominający ryk jakiejś bestii, albo mutanta.

Przystanął na chwilę, zaczynała go boleć głowa, a było ta raczej niepożądane zjawisko w obecnej sytuacji. Ból nasilał się, złapał się za głowę i zamknął oczy, dziewczyna, jej ciemne włosy, wspomnienia wracały, często w bardzo nieoczekiwanych sytuacjach, zacisnął zęby tłumiąc krzyk. Chwilę potem ból ustał, jedynie serce dawało znak, że działo się coś złego. Wziął głęboki oddech i przetarł spocone czoło. Zakasłał, odchrząknął i splunął na bok. Otarł usta i ruszył do drzwi na końcu korytarza.

Przez chwilę jaką mu zajęło przebycie pozostałej drogi, zaczął się zastanawiać, czy tak często ostatnio reklamowane leki na chorobę popromienną nie były by mu w stanie pomóc, albo chociaż złagodzić ból i niektóre objawy choroby. Wielu je zażywa i żyją, czują się lepiej, lub gorzej, ale żyją. Durniu przecież żyjesz, a nie wpierdalasz tego gówna. Odrzucił myśl, nie słyszał o przypadkach wyleczenia, czy też niesamowitej poprawy zdrowia, więc nie mógł ryzykować jeszcze większym zniszczeniem swojego, które już i tak nie miało nic wspólnego z przymiotnikiem "zdrowy".

Doszedł do końca, zakaszlał, serce zaczęło mocniej bić.
- Нет худа без добра (Ros. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło) - powiedział jakby do siebie i mocno zapukał w drzwi.
 
Foigan jest offline