Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2009, 19:54   #7
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Czarne chmury zebrały się nad głowami wędrowców, którzy sił wierzchowców nie szczędząc usilnie od odgłosów koziej melodyji oddalić się zamiarowali. Kiedy odgłos niknął w odmętach kniei pozostawionej za plecami z równiną złotym zbożem pokrytą przyszło im się zmierzyć. Na odsłoniętym trakcie cieplutki wietrzyk serdecznie łechtał lica uciekinierów, ale po cóż pośpiech tak wielki, po cóż ucieczką się ratować im przyszło. Przeto oni bohatery byli! Oni czci królewny bronili, a że królewna sama maruderów skarciło to już inny problem był. Obyczajem prowincji toż to oni prawem byli, a tamci z metra cieci brodacze – lewem.
To czemuż tak pędzą na karków złamanie?? - pomyślał rycerz i konia zluzował.
Królewny rumak i tak sam powoził, gdyż Panna obecnie innym sprawom uwagę swa poświęcać raczyła, gdzieś w odmętach swego umysłu po alejkach błądząc.
Decyzji rycerza jeno krasnolud przychylić się nie chciał, lecz nim veto ogłosił huk wielki sprawę przedwcześnie zakończył.

"Ale oni mnie obronią, wszak raz już w obronie mej czci stanęli, choć pokonani skończyli... TAK! Ich się trzymać będę. W każdym razie do czasu…” zahuczało, zawirowało i nastała ciemność.

Rycerz tę dziwną sytuację pamiętał jak gdyby spoglądał na nią, gdzieś z oddali. Pamiętał jak Thori oponował, aby koniom wytchnienia nie dawać; pamiętał jak właśnie spoglądał na lico księżniczki, podziwiał jej piękne krągłości, dziwował się przy tym wielce jak ktoś pędząc na wierzchowcu drogą przejmować się nie zamierza. Pamiętał, gdy coś huknęło, a księżniczka wyrwana z zamysłu twardo wróciła do rzeczywistości. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, gdyż wystrzał posłyszawszy w przejęcie takie wpadła, iż niemoc natychmiast biedaczkę dopadła. Jak w kulbace siedziała tak koziołka fiknęła i bliski kontakt z twardą glebą swym apetycznym pośladkom zafundować raczyła.

Jakie zdziwienie mężczyźni mieli kiedy w ułamek sekundy po tym, jak nieroztropne dziewczę na glebę padło, miejsce w którym siedziała - złowieszcza kula dopadła i nieopodal głucho w łanach zboża prysła. Mężczyźni po sobie spojrzeli, zimny pot po krzyżu obydwu popłynął. Rycerz ku dziewczynie skoczył w ramiona ją pochwycił i wartko cucić młódkę po twarzy otwartą dłonią zaczął. Niestety sposób ten nijak panience nie pomógł, więc wojak zacny innej praktyki popróbował gorącym pocałunkiem obudzić ją raczył.
Jakim zdziwieniem dla rycerza było jak dziewka z dzbana tego słodyczy spróbowawszy do ust młodzieńca namiętnie przywarła.

Im świadomość odzyskała w pełni wielce czułą dla rycerza była, a gdy tylko jaźń nieszczęsnej na złociste pole wróciła wielkim rumieńcem swe lico pokryła. Sama dziewczyna dziwnie się poczuła. Policzki dziewczęcia płonęły jakby żywym ogniem w głowie szumiało jeszcze, pupa dziwnie bolesna była. A co najdziwniejszym było?? Dlaczego pod koniem, a nie na koniu siedziała?? I czemuż ten gach szubrawcy jęzorem w jej ustach szuka?? Gniewem wielkim dziewczę zapałało i jak czarne chmury na niebie – wybuchła.
Księżniczka z gleby się poderwała i z miejsca soczyście rycerza łajać zaczęła. Łajała i łajała, nawet krasnolud, któremu wielu obelg dane był słyszeć – pobladł zaskoczony wielce. A ona łajała i łajała, aż usta ostygnął zdążyły, fantazji zbrakło i śliny wszelakiej w usteczkach zbrakło. A im dłużej gadała, tym więcej chmur czarnych po niebiosach ganiało, a im bardziej wzburzona się zdawała, tym chmurom bardziej na płacz się zbierało, a gdy siły na mowę już ją opuściły, lunęło z taką siłą, iż koniec nosa obaczyć trudnością było.

Nie było czasu na długie tłumaczenia, mężczyźni zgodni, co do tego byli, że w drogę wartko ruszać muszą. Jeszcze czas jakiś w srogim deszczu jechać zmuszeni byli, aż pod wielką rzekę dojechać im dane było.

Ktoś, kto trafi tutaj pierwszy raz, może się zdziwić, że tak piękna i atrakcyjnie wyglądająca woda łatwą będzie do przejścia. „Łaskawą wodą” zwana wcale taką łaskawą nie była. Jak okiem sięgnąć brzegu drugiego trudno było dopatrzyć. Rzeka złudnie leniwym nurtem zmierzała, chociaż można w niej zauważyć było akcenty wody górskiej, gdyż przyśpieszać się jej zdarzało i wirem jakimś nieostrożnych lubiła zaskoczyć. Rzeka meandruje łąkową, miejscami lekko podmokłą doliną. W licznych zakolach znajdują się głębokie doły i rynny omywające burty brzegowe. W nurcie można znaleźć przez licznie tu wędrujące bobry powalone drzewa.
Przybrzeżne partie wody miejscami lekko zamulone są porośnięte nieliczną ilością strzałki wodnej, grążela i traw. Brzegi są twarde i podwyższone, porosłe coraz bujniejszą roślinnością łąkową, kępami wiklin oraz pojedynczymi drzewami w postaci topól osiki i olch.
I jedna rzecz ciesząca wędrowców przed ich oczyma rysować się zaczęła – prom. Tak też się składało, iż jedyna przeprawa promowa w okolicy całej, w tym miejscu właśnie była.
Prom nie należał do wyszukanych, zwykła barka płaskodenna, po grubym sznurze konopnym przeciągana, nic specjalnego, ale jakże oczy wędrowców ciesząca.
Krasnolud nie szczędził konia zrazu miotając przekleństwami chłopów do roboty zagonił. Nim królewna do pokładu drewnianej tratwy się dowlokła wszystko było gotowe i szybko ku drugiej stronie ruszyli.
Mężczyźni świadomi tego, że właśnie wielkiej przewagi nad pościgiem się nabawili, dotarłszy na stronę przeciwną chłopom wielce podziękować zdążyli i… trzask.
Pod ostrzem toporzyska krasnala konopna lina padła. Lina, niczym od wędki żyłka pod ciężarem ryby opasłej, prędko od drzewa się uwolniwszy ku nurtom bystrym prom poniosła. Jeszcze czas jakiś słychać się dało złowieszcze odgłosy rzecznych woźniców…

- No tośmy wolni - skwitował krasnolud. Pierdnął, beknął donośnie i na konia się wdrapał. – W drogę kamraci!!
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 12-12-2009 o 21:21.
Morfidiusz jest offline