Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2009, 20:51   #8
Serge
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
Travis przełknął alkohol i beknął donośnie, po czym odkaszlnął, gdy żołądek przesłał mu radosny feedback. Detektyw zmarszczył brwi i zastanawiał się, kiedy to kurestwo wreszcie zacznie działać. Ostatnio przyznawał sam przed sobą, że stał się mało ekonomiczny, a alkohol który musiał w siebie wlać by poczuć cokolwiek, pochłaniał masę ciężko zarobionych pieniędzy. Z drugiej strony, po to przecież pracował – sąd odebrał mu żonę i dziecko, do których mógł wracać po pracy, więc przynajmniej pozostawał Smirnoff, z którym od dłuższego czasu żyli w głębokiej przyjaźni.

Gdy odstawiał butelkę na biurko, rozległo się stanowcze pukanie, na które Travis zareagował dość szybko. Zanim odpowiedział, chwycił za wysłużonego Benelli’ego i położył go sobie na kolanach z prawą ręką opartą na rękojeści i czułym spuście broni. Niejeden świr już wpadał do niego z niespodzianką, więc detektyw wolał być ostrożny. Chwilę później zawołał "Otwarte!" i czekał w gotowości. W przytłumionych mrokiem drzwiach pojawiła się sylwetka mężczyzny, a łuna światła zdradziła po chwili, że to Lance. Myślał, że ten szczeniak przyjedzie wcześniej i... eee... i że będzie sam. Detektyw zlustrował dokładnie wzrokiem dystyngowaną kobietę, która pojawiła się za plecami młodego biznesmena, nim zamknęła za sobą drzwi.

Travis odłożył shotguna na biurko i rzucił do Lance'a:
- Co jest, chłopie? Miałeś być sam, a przyjechałeś z obstawą? W dodatku jakiegoś korpa bez jaj? - prychnął pogardliwie.
- Melisso, poznaj Travisa Grady'ego – Lance wskazał na detektywa. - Travisie, to Melissa Wade – przeniósł wzrok na blondynkę.

- Miło mi... NIE BARDZO. - mruknął zimno Travis, akcentując wyraźniej ostatnie dwa słowa.
Melissa udała, że nie słyszy uwagi Grady'ego, podeszła do biurka i wyciągnęła dłoń w kierunku detektywa, który leniwie pochylił się do przodu i uścisnął ją dość mocno. Kobieta usiadła w fotelu naprzeciw Travisa i z grobową miną spojrzała na niego.
- Jednak to co piszą o panu w aktach, to prawda...
- A co piszą?
- Że jest pan nieokrzesanym gburem, panie Grady.
- Mi też miło panią poznać. - wyglądało na to, że Travis nic sobie nie robi z tej rozmowy. Nawet na nią nie patrzył, zgłębiając etykietkę Smirnoffa. – Poza tym, pewnie coś w tym jest. Widzę, że już sobie pani przestudiowała dokładnie moje papierki, więc co panią do mnie sprowadza, miss Wade? Bo chyba nie wpadła pani na piwo, albo na seks? – rzucił szyderczo Grady i pociągnął z butelki.
- Istotnie, nie wpadłam tutaj w tym celu. - Melissa zastanawiała się, jak Ann mogła pomyśleć o tym, żeby wynająć takiego prostaka. - Pani Prezydent wysłała mnie tutaj, gdyż chodzi o pewną sprawę nie cierpiącą zwłoki i pan pomoże nam w jej rozwiązaniu.
- Pomoże? Czyli już ktoś podjął decyzję za mnie, tak? - na twarzy detektywa wykwitł ironiczny uśmieszek, gdy spojrzał na nią z ukosa.
- Chyba wie pan, że Pani Ann się nie odmawia...
- ...bo kończy się w betonowych butach na dnie Santa Lake... – przerwał jej Travis. - To chciała pani powiedzieć?
- Pan to powiedział. - Melissa starała się nie zdradzać żadnych emocji, ale ten człowiek chyba dobrze wiedział jak działała Ann. - W każdym razie chodzi o odnalezienie dwójki ludzi, którzy pojawili się dzisiaj w Old Chicago. Wspominałam już o wysokim honorarium?
- Jeszcze nie była pani tak miła. – Travis uśmiechnął się krzywo i założył dłonie na piersi.
- Siedem tysięcy eurodolarów – trzy i pół przelewem teraz, reszta po wykonaniu zlecenia. Zależy nam na szybkości, więc im szybciej ich pan znajdzie, tym dostanie pan dodatkowy bonus do pieniędzy które zaoferowałam.
- Jestem pod wrażeniem. - rzucił spokojnie Grady. - Widzę, że to musi być ktoś bardzo ważny, skoro Pani Prezydent potrzebuje pomocy takiego nic nie znaczącego detektywa jak ja. I skoro wykłada tyle pieniędzy. – Travisa zaczynała bawić ta rozmowa. – Czyżby nasza prezydentowa nie mogła poradzić sobie bez swoich wpływów i układów?
- Gdyby Pani Ann uznała pana jedynie za pionka, z pewnością nie rozmawialibyśmy teraz… – odparła Melissa. – Sprawdziłam pańskie dziesięć spraw z ostatnich sześciu miesięcy – wszystkie rozwiązane. To chyba mówi samo za siebie, czyż nie? Pani Prezydent chce pana wynająć, gdyż w jej mniemaniu jest pan najlepszy do tego zadania.
- Szczegóły. – rzucił sucho Travis patrząc na nią. I tak nie miał wyjścia, a nie chciał przeciągać tego niemiłego wieczoru niepotrzebną grą słówek. – Kogo mam znaleźć, o której pojawił się w mieście i w jakim celu mógł się tutaj pojawić.

Melissa wyjęła z teczki mały projektor holograficzny i po chwili wyświetliła detektywowi zawartość dysku. Travis przyjrzał się twarzom dwójki azjatów – kobiety i mężczyzny. Na pierwszy rzut oka, wyglądali całkiem sympatycznie.


- Miroku i jego siostra, Midoriko. To cel pańskiego zadania. W mieście pojawili się wczesnym popołudniem, nie mamy pojęcia, gdzie mogą się teraz znajdować. Nasi ludzie zgubili ich na Page Avenue…Nieważne jak, ale musi ich pan znaleźć. – powtórzyła niemal to samo, co słyszała od Ann. - Nie muszę dodawać, że jak najszybciej, prawda?
- Kim oni są, czym się zajmują, dlaczego są tak ważni dla Pani A.? – Travis zbombardował Melissę serią pytań. Ta pozostawała niewzruszona; widać że Syntetyczna Ann dobrze wyćwiczyła swoją suczkę.
- Nie znam szczegółów. Po prostu ma ich pan znaleźć, w końcu za to panu płacimy. – Melissa uniosła dumnie głowę do góry i spojrzała pogardliwie na detektywa.

‘Nie znała szczegółów, bądź nie chciała ich zdradzić’, pomyślał Travis przyglądając się raz jeszcze kobiecie i mężczyźnie na holografie. Nieważne, detektyw z doświadczenia wiedział, że z czasem gówno i tak wypłynie na powierzchnię, więc nie zagłębiał się w detale. Pieniądze się przydadzą, a skoro ta dwójka pojawiła się dzisiaj w mieście, ich wytopienie nie powinno być trudne – z gorszymi sprawami Grady dawał sobie radę. Poza tym miał swoich ludzi, którzy mogli mu w tym pomóc.

- Pozwoli pani że się chwilę zastanowię… - mruknął szorstko pociągając kolejny łyk.
- Ma pan tupet… - blondynka zacisnęła zęby i pięści. – Każdy inteligentny człowiek wie, że Pani Prezydent się nie odma…
- Ja nie jestem każdy, miss Wade. – wtrącił Travis. – Poza tym nie odmówiłem, tylko muszę się zastanowić. A teraz proszę nas zostawić sam na sam z Lance’em, musimy porozmawiać w cztery oczy. Kolega zawoła panią, gdy skończymy. Drzwi są tam. – uśmiechnął się szyderczo i szyjką od butelki wskazał Melissie wyjście z biura.

Kobieta podniosła się z fotela, a w środku cała się gotowała. Miała ochotę wygarnąć temu burakowi wszystkie epitety, które przychodziły jej na myśl w tej chwili, ale musiała się powstrzymać. To był jakiś staroświecki typ - mógłby się obrazić i nie podjąć zadania, a Melissa wolała sobie nie wyobrażać w jaką furię wpadła by Ann, gdyby nie udało się zwerbować do tego zadania Grady’ego. Jak to ona określiła – to był priorytet. Poprawiła żakiet i niemal syknęła w stronę obu mężczyzn.
- Miłych obrad, panowie. Byle nie były zbyt długie…
- Miłego stania na klatce, miss Wade. – rzucił Travis, uśmiechając się głupawo.

Kobieta jedynie zamruczała coś pod nosem, a po chwili obaj mężczyźni usłyszeli głośne trzaśnięcie drzwiami.
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.
Serge jest offline