Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2009, 18:47   #9
Ouzaru
 
Ouzaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Ouzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumny
Ból głowy był tak nieznośny, że Księżniczkę aż mdliło i gdyby nie łańcuchy, zapewne padłaby z jękiem na ziemię. Gdy spojrzała na towarzyszy, w jej oczach zobaczyli łzy przerażenia. Zwiesiła głowę, by włosy zasłoniły całą twarz i cicho załkała.
- Co się z nami stanie? - zapytała w końcu drżącym głosem.
Całe ręce i ramiona dziewczyny były blade, krew z nich odpłynęła już jakiś czas temu. W palcach czuła chłód i lekkie ukłucia.

- Nie martw się, Księżniczko, zaraz coś wymyślimy. – powiedział Siegg i starał się, by jego głos zabrzmiał jak najpewniej i choć chwilowo uspokoił dziewczynę. Wkładał sporo siły by poluzować łańcuchy, ale te nie ustępowały. To samo robił Thori, który poczerwieniał na twarzy starając się wyrwać z pułapki. Na marne

Cała trójka rozejrzała się. Znajdowali się w dużej celi wyłożonej ciężkimi kamieniami. Na ścianach tkwił tuzin łańcuchów i kajdan. Dziwnie poskręcany szkielet wisiał na najdalszym łańcuchu. Pod ścianą daleko po lewej tkwiła wielka ława zawalona alembikami, palnikami węglowymi i innymi przyborami pracy alchemika. Na środku pokoju został wymalowany kredą wielki pentagram otoczony osobliwymi hieroglifami. Przy każdym z wierzchołków pięciokąta stała ludzka czaszka podtrzymująca zgaszoną świecę z czarnego wosku.

Daleko po prawej stronie kamienne stopnie schodów wznosiły się do ciężkich drzwi. W górze znajdowało się okratowane okno, przez które dostawało się kilka promieni światła rozpraszających ciemności. Niedaleko leżała ich broń. Ktoś, kto zabrał ich oręż nie był zbyt zapobiegliwy. Thori wciąż czuł ciężar sztyletu ukrytego w pochwie na przedramieniu. Oczywiście w żaden sposób nie mógł go teraz użyć z rękami spętanymi łańcuchami, ale świadomość, że jest na swoim miejscu była dość pocieszająca.

Powietrze było gęste i cuchnące. Księżniczce wydawało się, że słyszy w oddali krzyki, śpiewy i zwierzęce porykiwania. To było jak wsłuchiwanie się w kombinację dźwięków przytułku dla obłąkanych i ogrodu zoologicznego. Nic z tego nie było zbytnio pocieszające.

- Dlaczego karczmarz nas otruł? - dziwiła się.
- Bo najwyraźniej jest w zmowie z tym czarnoksiężnikiem – Siegg nie tracił czasu i próbował poluzować łańcuchy w jakikolwiek sposób. - Lub po prostu się go bał. Jak ci idzie, Thori? – spytał kompana.
- Nie specjalnie, człeczyno. – mruknął poczerwieniały na twarzy krasnolud mocujący się z ogniwami łańcucha. – Ale… staram się. – wydał z siebie głośne jęknięcie, naprężając stalowe mięśnie do cna.
- Nic nie usprawiedliwia tego wieśniaka. – rzekła Księżniczka i spojrzała w kierunku Bowli’ego. – Spokojnie, futrzaczku, mama cię uratuje. Nie denerwuj się.

Stworek jednak wydawał się jej nie słuchać, wpadając w swego rodzaju furię i roznosił swój piskliwy głosik po całej komnacie.

- Cholera, gdybym tylko miał odpowiednio dużo czasu, mógłbym się oswobodzić z tych łańcuchów. - splunął ostro Thori i po chwili wrócił do walki z pętami. - Z tobą wszystko dobrze, Siegg?
- Bywało lepiej, przyjacielu. – rzucił rycerz. – Mi się nie uda uwolnić, próbuj ile sił, Thori.
- Jasne, człeczyno. - wycedził długobrody, szamocząc się w uścisku kajdan. Spojrzał na kompanów i zmarszczył brwi, gdy z góry dało się słyszeć echo czyichś zbliżających się kroków.
Nim rycerz zdążył cokolwiek wymyślić, zaskrzeczały otwierane ciężkie drzwi i dwie postacie zasłoniły światło. Nastąpił krótki rozbłysk krzesanego ognia, po czym zapłonęła latarnia i oboje zobaczyli zbliżające się postaci.

- No proszę, kogo my tu mamy. - Księżniczka pomyślała, że w tym głosie było coś znajomego. Był piskliwy, nosowy i bardzo nieprzyjemny. Słyszała go już wcześniej, była tego pewna.

Trójka kompanów spojrzała przez celę i dostrzegła mówiącego. Był równie paskudny co jego głos. Wysoki, wychudły mężczyzna ubrany był w wyblakłą i obdartą szarą szatę połataną na rękawach i łokciach. Wokół jego chudej szyi wisiał żelazny łańcuch z wprawionym wielkim amuletem. Długie, cienkie palce zdobiły pierścienie pokryte runami, a zakończone były równie długimi, czarnymi paznokciami. Blada twarz otoczona była wysokim kołnierzem, a na głowie mężczyzna nosił srebrny hełm w kształcie czaszki.

Za nieznajomym stało ogromne stworzenie. Było połowę wyższe od człowieka i ze cztery razy cięższe. Być może kiedyś było człowiekiem, ale teraz miało rozmiary ogra. Stwór porośnięty był kępkami włosów, a potężne krosty sterczały na jego całym ciele. Oblicze było powykręcane i obrzydliwe. Miał zębiska ostre niczym miecz Siegg’a. Dłonie miały rozmiar talerzy. Potwór patrzył na krasnoluda, rycerza i Księżniczkę oczami pełnymi szalonej, nieokiełznanej nienawiści.

Spojrzeli ponownie na chudego mężczyznę. Na pierwszy rzut oka dochodził sześćdziesiątki, miał pomarszczoną twarz i dłonie, a na końcu długiego, krogulczego nosa dyndała sporej wielkości brązowa brodawka. Gdy podszedł bliżej, Księżniczka walcząc z bólem głowy spojrzała mu w oczy.

- Hartog Flee? - zapytała ciężko. - Pan tutaj?
- Nie nazywaj mnie tak! - głos odzianego w szatę mężczyzny podniósł się do krzyku. - Zwracaj się do mnie Vorhees!
- Znasz tego idiotę, Księżniczko? – spytał rycerz.

Dziewczyna uśmiechnęła się blado, Siegg dostrzegł w jej spojrzeniu blask złośliwości.
- Czy go znam? - prychnęła. - Ta kiepska parodia mężczyzny kiedyś się starała o moją rękę, ale matka wolała mnie posłać do klasztoru, niźli oddać w łapy impotenta umysłowego.

- Wystarczy tego! - zaskrzeczał Hartog swoim cienkim i denerwującym głosem. - Jesteście moimi więźniami i będziecie wykonywać moje rozkazy przez resztą waszego nędznego życia.
- Będziemy wykonywać twoje rozkazy przez resztę naszego nędznego życia? - Thori spojrzał zdziwiony na człowieka. - Chyba żeś się naczytał jakichś głupawych książek, człeczyno. W prawdziwym życiu nikt tak nie mówi.
- Zamknij się, łajdaku! Dość tego. A ty – wskazał palcem na Księżniczkę. – zawsze mnie wyśmiewałaś, więc teraz się przekonamy kto się będzie śmiał prawdziwym śmiechem – o tak!. - jego dłoń zapulsowała przez chwilę dziwną energią o fioletowej poświacie.

Szlachcianka westchnęła i zmierzyła go znudzonym spojrzeniem. Widać było, iż dla niej ten pseudo mężczyzna nie jest wart większej uwagi niż rozdeptany robak. Mina dziewczyny była pełna odrazy i wzgardy.
- Tak, oczywiście - mruknęła, kręcąc nosem. - Robi to na nas ogromne wrażenie. - zerknęła na monstrum stojące niedaleko. - Niech zgadnę, musiałeś go pozbawić mózgu, by mógł wytrzymać twoje gadanie? Wiesz, ja poproszę o to samo, mdli mnie, jak ciebie słucham...
Odwróciła głowę i spojrzała na rycerza. Był pewien, że nawet jeśli będzie to miała przypłacić życiem, nie zamknie się.
- Hahahaha – zaśmiał się posępnie Hartog. - Mylisz się, Damo! Zgłębiłem tajemnice mrocznej magii i poznałem źródło wszelkiej magicznej mocy. Przeniknąłem sekrety Życia i Śmierci. Władam potężnymi energiami Śmierci i wkrótce osiągnę pełnię władzy nad tymi ziemiami. - roześmiał się szaleńczo.

Gdy szalony czarownik wygłaszał swą przemowę, Księżniczka widziała jak Thori napinał swoje muskuły i próbował wyrwać się z łańcuchów. Jego twarz była purpurowa, a włosy zjeżyły się. Łańcuchy nie wyglądały na nowe, ale chyba były na tyle mocne by utrzymać w ryzach silnego krasnoluda.

-Jesteś szalony! - mruknął Siegg próbując wyrwać się z pętów.
-Tak samo powiedzieli mi w Roseflow! - ślina kapała z ust Hartoga. Księżniczka widziała jak jego oczy lśniły dziwną zielenią, jakby za źrenicami tkwiły maleńkie błędne ogniki z bagien. Wampirze kły wysunęły się z jego dziąseł. - Ale ja im pokazałem. Odnalazłem ich zakazane księgi, wszystkie zgromadzone w piwnicy. Powiadają, że są przeklęte, ale ja je przeczytałem i nie wyrządziły mi żadnej krzywdy!
-Tak, to widać gołym okiem – mruknął ironicznie Thori mocujący się z łańcuchami.
- Nadszedł twój koniec, Księżniczko. Nawet nie sądziłem że będę miał okazję się na tobie zemścić, niedobra dziewucho. Muahahahahahahahahaha – przeraźliwy śmiech rozniósł się po celi.

Widać było, że na szlachciance zrobił niewielkie wrażenie, cicho westchnęła i spojrzała się na niego niechętnie.
- Jesteś odrażający, dokładnie takim cię zapamiętałam. Z sekretami Życia i Śmierci, czy bez nich... jesteś taki sam. Żałosny, obrzydliwy i odpychający. Weź się odsuń ode mnie, bo jak mówisz, to chlapiesz mi śliną na sukienkę. - skrzywiła się.

- Myślisz, że jesteś taka sprytna, piękniutka? Zobaczymy, czy będziesz tak samo sprytna gdy przemienię cię w ten sam sposób, w jaki przemieniłem Olaga.

Z ojcowską dumą poklepał stwora po ramieniu. Stwór wyszczerzył kły niczym pies drapany za uchem przez pana. Obok Siegg i Thori mocowali się z łańcuchami. Może i obaj byli silni, ale Księżniczka nie wyobrażała sobie, jak mogliby pokonać to zmutowane 'coś', jeśli udałoby im się wydostać z pęt.

Hartog uniósł swe ramię, wymachując laską. Na jej końcu Księżniczka dostrzegła kulę zielonkowatego kryształu oprawionego w ołowiane szpony. Nie mogła przeoczyć, że dłoń trzymająca laskę pokryta był czarnymi łuskami.
- Całe lata zabrało mi opanowanie Zaklęcia Przemiany, całe długie lata – warknął czarownik. - Nie masz pojęcia ile wykonałem eksperymentów. Setki! Nie, tysiące! Wkrótce i ty je poznasz – czarnoksiężnik zachichotał. - Niestety nie da ci to za wiele, bowiem nie będziesz dość inteligentna by mówić, ale Olag będzie miał partnerkę.

Lśniący koniec trzymanej przez mężczyznę laski zbliżył się twarzy Księżniczki. W głębi kamienia widać było dziwne światła. Jego powierzchnia zdawała się migotać i wirować niczym kropla oleju na wodzie. Szlachcianka wyczuwała wydostającą się straszliwą magiczną moc. Promieniowała z laski, jak ciepło z płonącego węgla. Bowli wciąż wrzeszczał, próbując wydostać się z więzów oplatających jego małe ciałko.

I nagle wydarzyło się coś, czego nawet czarnoksiężnik nie mógł się spodziewać. Małe, futrzane ciało Bowli’ego zaczęło rosnąć, a sam stworek zmieniać swe oblicze rozrywając liny krępujące jego ciało. Futro zniknęło zastąpione twardą, pokrytą naroślami skórą, pysk wydłużył się, przyjmując agresywną pozę. Zaledwie chwilę trwało, nim z pociesznego, miłego małego futrzaczka Bowli przeobraził się w potężnego, wielkiego stwora, który warcząc na czarnoksiężnika zacisnął swe wielkie pięści.


Wszyscy stanęli jak wryci obserwując ponad dwu i pół metrowego potwora z wielkim, czarnym irokezem zerkającego w stronę czarownika, który z wrażenia aż opuścił swą laskę. Księżniczka spojrzała na swego pupila i z wyraźną ulgą, a także radością wypisaną na twarzy krzyknęła do niego.

- Bowli, zajmij się czarownikiem! I pomóż nam!!

Potwór spojrzał na Księżniczkę i wydał z siebie przeraźliwy okrzyk. Chwilę później warknął w stronę czarownika przygotowując się do walki. Słysząc słowa Księżniczki, Hartog wycofał się za swojego potwora i pchnął go laską w przód.
- Olag, zabij potwora! To rozkaz!
 
__________________
Jestem tu po to, żeby grać i miło spędzać czas – jeśli chcesz się kłócić, to zapraszam pod blok; tam z pewnością znajdziesz łysych gentlemanów w dresach, którzy z Tobą podyskutują. A potem zbieraj pieniążki na protezę :).

Ostatnio edytowane przez Ouzaru : 13-12-2009 o 19:00. Powód: literówki :)
Ouzaru jest offline