Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2009, 21:14   #4
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupik pogrążył się cały w opowieści snutej przez Williama, oczyma wyobraźni towarzyszył bohaterowi w całej jego wędrówce. Z przerażeniem w oczach słuchał o obcych którzy przybyli do miasta z niecnymi zamiarami. Zastygł w bezruchu całą swą koncentrację skupiając na opowieści. William nie mógł mieć lepszej publiczności, choćby karoca waliła się w przepaść, halfling słuchałby dalej, dopóki opowieść by trwała. A przynajmniej tak mu się wydawało. Był niemal pewien, podczas całej tej opowieści, że zawiera ono drugie dno i ukryte pod nim przesłanie, tak doskonała opowieść musiała nieść za sobą przesłanie. Halfling dość szybko spostrzegł podobieństwo postaci z opowiadania do dwójki siedzących przed nim osób. Dalsza część opowieści, zakończona wątkiem z karocą z emblematem białego wilka była tego potwierdzeniem. " Czy to zwykły przypadek czy przeznaczenie? Pochodzę przecież z Middenhaim a to miasto białego wilka..." Halfling przez czas jakiś dalej wsłuchiwał się w opowiadanie, mimo iż Wiliam dawno zakończył snucie swej opowieści. Gdy już cały ochłonął zdecydował się zadać pytanie które niczym świder wierciło jego małą główkę.

- Czy to prawda Panie Williamie? Ta opowieść, zdarzenia , karoca... - spojrzał też w tym momencie na towarzyszkę Williama, akolitkę. Marietta nagle odzyskała nadszarpnięte zaufanie Tupika. Jego przedwczesna ocena fanatyzmu Marietty uległa diametralnej przemianie. Jeśli opowieść była prawdziwa - a tak ją już niemal traktował Tupik, to Marietta ma pełne prawo zachowywać się tak...no nieco dziwnie, halfling dobrze wiedział, że sam postawiony w takiej sytuacji i w takiej misji w postrzeganiu innych innych zachowywałby się co najmniej jak wariat.

- Czyżbym się stał świadkiem niedokończonej opowieści? Zapytał dodatkowo chcąc być dobrze zrozumianym i mieć jasną odpowiedź. William także przestał być nagle obcą przypadkową osobą, z którą zdarza mu się teraz podróżować. Cała podróż w kontekście tej opowieści nabierała nowych barw, może i nieco strasznych, ale na pewno ciekawych.

- Zaiste Mości Tupiku. W mych słowach fałszu nie obaczysz. - odpowiedział mężczyzna spoglądając w twarz niziołka. Na ustach mężczyzny zagościł życzliwy uśmiech.

- Dziękuję Ci zatem i za opowieść i szczerość, uznanie me głębokie w mych oczach zyskałeś a i wiedz także , że halflingi nigdy nie zapominają, nawet o drobnej przychylności jaka jest im wyświadczana. Tak mało jej zostało w dzisiejszym świecie... - dodał nieco melancholijnie. Po chwili głębia prawdy jaką mu rzekł William przybrała cięższych , bardziej namacalnych rozmiarów. Prawdopodobnie karoca mogła już być elementem pościgu ze strony obcych...skośnookich, poza tym wyglądało na to, że przewożą swego rodzaju sacrum w postaci naszyjnika. Kamień Świtu który znajdował się pod opieką Vereny z pewnością powinien wrócić na jej łono, tyle że może w innej , bezpieczniejszej świątyni. " Czy taki jest cel tej wyprawy? Oddać naszyjnik, czy tez użyć go do odzyskania pozostałych artefaktów?" - pytania błądziły po główce halflinga, krążyła tam też chęć zobaczenia wisiorka na własne oczy, może nawet dotknięcia go? Wiedział jednak, że nie przystoi mu nawet okazywać aż takiego zainteresowania, w końcu czemu dwójka ludzi miała by ufać Tupikowi. Mieli teraz na głowie poważną misję i ostatnim czego by Tupik chciał to przeszkadzać im w jej realizacji. Sprawa wyglądała na poważną, na tyle poważną by przezwyciężyć wrodzoną ciekawość Tupika. Przeczuwał , że prędzej czy później i tak dane mu będzie go obejrzeć, w ostateczności sam poprosi o to przed ewentualnym rozstaniem, choć kto wie? W najdalszych zakamarkach halflińskiej świadomości zaczął powstawać plan pomocy nieznajomym, plan uratowania naszyjnika przed zbeszczeszczeniem i splugawieniem. Wiedział, że jego umiejętności mogą okazać się pomocne w ich podróży, być może jeszcze istotniejsza była wiedza jaką halfling posiadał.

Po opowieści, przemożna chęć zapalenia fajki spotęgowała się jeszcze bardziej. Podejrzewał, że budzącej się właśnie akkolitce może przeszkadzać zapach słodkiego wprawdzie ale jednak dymu. Z drugiej strony halfling lubił być budzony tym zapachem, lubił też inhalować się o poranku. Zachód słońca był i tak wart podziwiania, więc gotów był palić fajkę nawet cały wychylony zza okna, oczywiście gdyby zachodziła taka konieczność.
 
Eliasz jest offline