Solidnym kopniakiem lewej nogi pozbył się balastu na mieczu. Zmasakrowane ciało opadło bezwładnie na bruk sikając krwią. Potem szybko machnął mieczem aby rozruszać ręce i pozbyć się nieco krwi z brzeszczota. Każdemu ruchowi towarzyszył potworny świst przecinający powietrze, jak wycie ducha a nie opór powietrza. Z kamienną twarzą, spojrzał jeszcze raz na swoich przeciwników i znów nie popisał się przemową* Teraz moja kolej...
*Powiedział i ruszył pewnie na szefa oprychów. "wuuum !" Miecz uniesiony do góry. Teraz zamaszysty cios wymierzony pozornie w głowę ale, jak przewidział Jerik, przeciwnik spróbował go odparować a żołnierz wykorzystał to i obniżył lot ostrza od prawej strony, by zamaszyście ciąć prosto w nogi powyżej kolan "wuuum !" cały strumień krwi ozdobił twarz parobka po prawej stronie walczącego, ostrze przeszło przez mięso i kości jak przez masło a cios zakończył się krokiem w tył i defensywną paradę i nerwową obserwacją jednego i drugiego przed nimi. Potworne wycie leżącego obok swoich nóg, cwaniaczka zdawało się zupełnie nie obchodzić Jerika. Widok był makabryczny. Takie rzeczy nie codziennie zdarzają się w cywilizowanych miejscach. Wszelkie odgłosy walki i inne z najbliższej okolicy skutecznie zagłuszała agonia i drgawki umierającego. Kikuty przypominały krwawe ochłapy i dopiero teraz cała uliczka wraz z częścią chodników była ubabrana od brunatno czerwonej cieczy. Wojownik nie zamierzał się czaić, chciał to zakończyć i wykorzystać swoje położenie. Ponownie uniósł miecz z zamiarem rozprucia brzucha tego po prawej stronie. Jeśli mu się udaje, cios kończy mieczem uniesionym poziomo na linii głowy a jeśli nie został zaatakowany przez drugiego, lub odparował cios to cofnął się dwa kroki w tył a potem zamierzył się aby wbić w niego ostrze |