Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2009, 12:02   #10
Serge
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
Wszystko potoczyło się błyskawicznie. Na wezwanie Księżniczki, jej pupil, który teraz przypominał potwora z koszmarów szybkim susem rzucił się w kierunku zmutowanego Olaga i zdzielił go potężnie w porośnięte krostami oblicze. Stwór warknął z bólu i padł na poczerniałą posadzkę, jednak zebrał się z niej dużo szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Nadchodzący Bowli dostał butem w brzuch, a gdy stracił równowagę, Olag poprawił łokciem w plecy oponenta. Pupil Księżniczki runął na stojący pod ścianą stół, który załamał się jak domek z kart pod jego ciężarem.

- Bowli, zabij go!!! – krzyczała szlachcianka, a tuż obok rycerz z krasnoludem mocowali się nadal z masywnymi ogniwami łańcuchów.

Nie to jednak było najgorsze. Hartog zaczął coś śpiewać w dziwnym, płynnym języku. To na pewno nie był elficki, ale coś starszego i brzmiało równie złowróżbnie. Siegg słyszał już kiedyś takie zaśpiewy – gdy wraz z towarzyszami przerywali rytuały prowadzone przez nekromantów. Cóż, wyglądało na to, że dziś mroczne siły będą się śmiały ostatnie. Z każdym wyśpiewanym słowem czarnoksiężnika, kamień na końcu jego laski stawał się jeszcze jaśniejszy. Rycerz dostrzegł, że Thori’emu udało się uwolnić jedną rękę, drugą wciąż walczył z łańcuchami.

Trwająca tuż obok walka przybierała dramatyczny obrót. Tylko szybkości Bowli zawdzięczał, że wielka jak patelnia dłoń minęła go o centymetry i uderzyła w kamienną posadzkę. Posypał się grunt, a Olag warknął przeraźliwie. Stworek cofając się stracił równowagę i przewrócił się. Jego dłonie natrafiły na coś grubego i zimnego – to był zwinięty łańcuch. Nie zastanawiając się długo dobył go i uderzył nim w nadchodzącego stwora. Ciężkie metalowe ogniwa siekły po oczach wielkiego mutanta. Olag zawył z bólu, gdy łańcuch rozciął mu twarz, po czym cofnął się wpadając na inkantującego Hartoga. Niemal w tej samej chwili Thori uwolniła drugą dłoń. Twarz czarnoksiężnika pobladła. Skoczył na równe nogi i popędził w górę schodów. Siegg widział tylko jego znikające plecy.

- Teraz policzymy się z tym ścierwem! - oświadczył krasnolud swoim szorstkim głosem przepełnionym szałem. Podbiegł do Siegg’a i pomógł mu się oswobodzić. Rycerz po chwili stanął na równych nogach rozcierając zbolałe nadgarstki. - Siegg! Uwolnij Księżniczkę. Ja pomogę Bowli’emu, a ty potem spróbuj dostać się do naszej broni. Tylko uważaj na siebie, człeczyno i trzymaj się od niego jak najdalej!

Rycerz skinął mu głową i zajął się łańcuchami szlachcianki. Gdy ją uwolnił, ruszył przy ścianie, jak najdalej od walczących, by dostać się do broni. W tym samym czasie Bowli wyprowadzał celne ciosy, unikając potężnych pięści Olaga. W pewnym momencie Grogińczyk odbił się od podłogi i wyskoczył w powietrze uderzając kolanem w paskudną gębę Olaga. Stwór zawył i padł metr dalej. Z jego pokiereszowanego oblicza płynęła krew. Thori, stojący za zmutowanym stworem nie czekał na dalszy jego ruch. Chwycił za leżący łańcuch skacząc na mutanta i owijając grube pęta na jego szyi. Potwór próbował zrzucić krasnoluda, jednak Thori uwiesił się na jego szyi mocno i w pewnym momencie znalazł się za plecami Olaga nadal zaciskając pętlę. Ciało wokół tchawicy potwora zbielało, gdy zaczęły się w nie wbijać metalowe ogniwa. Siegg, który dopadł do broni, zrozumiał, że krasnolud zamierza udusić potwora.

Zrozumiał to też Bowli, który zaniechał dalszej walki i podszedł do Księżniczki, pochylając się nad nią. Ta, nieco zaniepokojona wyglądem swego pupila uśmiechnęła się nieznacznie i pogładziła swego futrzaka po policzku, na co ten odpowiedział mruczeniem.

Nieopodal walka trwała w najlepsze. Długobrody dusił stwora i powoli ta myśl przedostawała się również do ciemnego umysłu Olaga, który wyciągnął obie ręce starając się poluzować duszącą go metalową pętlę. Thori przesuwał łańcuchem w jedną i drugą stronę używając go niczym piły. Szlachcianka zbierająca się z ziemi widziała krople krwi pojawiające się w miejscu zetknięcia się ciała z łańcuchem. Olag powoli tracił siły. Upadł na ręce i kolana. Z jego gardzieli dobył się upiorny charkot i potwór osunął się znieruchomiały na ziemię. Thori mimo to zacisnął pętlę ostatni raz najmocniej jak potrafił, by upewnić się że jego ofiara nie żyje, a potem doczołgał się do Siegg’a dysząc ciężko.

- Dobra walka, krasnoludzie. – powiedział rycerz, oparłszy się o ścianę.
- Dzię…dzięki… człeczyno. – mruknął długobrody łapiąc powietrze. – Dobrze że się nie wtrącałeś. Nie lubię jak ktoś mi przeszkadza.
- Wiem, już mi to kiedyś mówiłeś. – Siegg zmarszczył brwi. – Pora dorwać czarownika!

Gdy rycerz odwrócił się w kierunku Księżniczki, zobaczył tylko jak kontury wielkiego stwora jakim był jeszcze do tej chwili Bowli, zacierają się, a pupilek szlachcianki wraca do swych dawnych rozmiarów. Chwilę później młoda dama zebrała z podłogi małą, futrzaną kulkę o wielkich uszach, która wtuliła się w jej pierś.

- Zapłaci nam za to wszystko! – rzekła i rzuciła się w stronę schodów.

Rycerz wręczył krasnoludowi jego topór i obaj pobiegli za szlachcianką. Księżniczka wbiegła szybko po schodach, potykając się i ślizgając na lepkich stopniach. Na samej górze trochę zwolniła, słysząc mrożący krew w żyłach śpiew czarownika. Zamarła na chwilę, otarła dłonie z potu i sama zaczęła mruczeć pod nosem w dziwnym języku.

Hartog stał na środku ciemnej komnaty, która tonęła w ponurym blasku kilku świec. Aura, otaczająca mężczyznę, zdawała się pochłaniać całe światło. Księżniczka postąpiła kilka kroków do przodu, z każdym czując, jak uchodzi z niej cała odwaga i chęć do walki.

Gdy znalazła się dość blisko, zawołała, walcząc ze swoim strachem:
- Hej! Ty parszywa gnido!
Nie przerywając inkantacji spojrzał na nią. Guz na jego czole powoli zamieniał się w róg, a twarz czarownika wykrzywiona była w przerażającym grymasie ekscytacji i szaleństwa. Księżniczka wzdrygnęła się, lecz nie była w stanie się ruszyć.
- Twój stwór nie żyje! Teraz twoja kolej, szykuj się! - zawołała, wlewając w barwę głosu tyle pewności siebie, ile tylko była w stanie. Wykonała dłońmi kilka skomplikowanych ruchów w powietrzu, wypowiadając przy okazji magiczną regułę.

Czarownik próbował skierować swą magiczną laskę ku niej, jednak zrobił to zbyt późno. Księżniczka, nasilając inkantację wyrzuciła swe ręce przed siebie pewnym ruchem a wraz z tym gestem z jej dłoni buchnął podmuch błękitnego wiatru, który uderzył w zaskoczonego czarnoksiężnika. Hartog zachwiał się niezgrabnie wybijając szybę w oknie i tracąc grunt pod nogami zniknął za nim. Siegg i Thori słyszeli jedynie przeraźliwy, stłumiony krzyk, gdy pojawili się w komnacie, gdzie Księżniczka rozprawiła się z przeciwnikiem.

- Gdzie on jest? – Thori podrapał się po głowie.
- Chciał zgłębić tajniki latania… - uśmiechnęła się młoda dama. – Ale chyba mu nie wyszło.

Siegg zapobiegawczo podszedł do rozbitego okna i wyjrzał na zewnątrz. Jakieś trzy piętra w dół dostrzegł leżące na skałach nienaturalnie powykręcane ciało czarownika.
- Uuuu, to musiało boleć. – rzucił i schował się do środka. – Karczmarz mówił coś o dzieciach, które Hartog porwał. Przeszukajmy zamek, może uda nam się je znaleźć.
- Dobry pomysł, Siegg. – Księżniczka skinęła mu głową, to samo zrobił futrzak na jej dłoniach.

Trójka towarzyszy ruszyła ciemnym korytarzem przez jakieś drzwi, potem przez kolejne. Księżniczka już wyobrażała sobie zapłakane oblicza uradowanych wieśniaków, gdy znowu zobaczą swoje potomstwo. Minęli róg i znaleźli się przed drzwiami. Thori jednym kopnięciem zredukował je do stosu drewna nadającego się na opał. Weszli do komnaty, która kiedyś niewątpliwie była pracownią czarownika.

Masywny srebrny księżyc lśnił za jednym wielkim oknem. Na biurku stojącym na środku pomieszczenia leżały jakieś księgi, jedna nawet otwarta na konkretnej stronicy. Pod ścianą znajdowały się metalowe klatki; rycerz podszedł do nich i w jednej chwili zrobiło mu się niedobrze. Dużo w swym życiu widział, ale ten widok sprawił że żołądek zaczął wywracać się na drugą stronę. Widok był okropny - za kratami leżały zmasakrowane zwłoki dziewcząt i chłopców, a najstarsze nie mogło mieć więcej niż dziesięć lat. Wszystkie nosiły jakieś ślady mutacji, wyglądało na to że czarownik prowadził na nich swe eksperymenty, a gdy przestały mu być potrzebne, po prostu je zamordował. Gdy Księżniczka chciała podejść do klatek, by sprawdzić cóż odkrył Siegg, mężczyzna chwycił ją za ramię i odciągnął.

- Lepiej na to nie patrz. - mruknął. - Co za chory sukinsyn... robić takie rzeczy dzieciom... - pokręcił głową.
- Wracamy do wioski. – wtrącił Thori przejeżdżając kciukiem po ostrzu swego topora. Na palcu została delikatna, krwawa bruzda. - Muszę zamienić kilka słów z karczmarzem. Trzeba wyrównać z nim rachunki.

- Najpierw podpalmy zamek. – powiedziała cicho Księżniczka. – Za dużo tu zła i przeklętych ksiąg. Nikt nie może już skorzystać z tej wiedzy.

Ruszyła dostojnym krokiem wraz z towarzyszami, by zmienić przeklęte miejsce w ogromny stos pogrzebowy...
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.

Ostatnio edytowane przez Serge : 14-12-2009 o 12:06. Powód: drobna korekta ;)
Serge jest offline