Wątek: 1000 Wcieleń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2009, 02:41   #5
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Bierność, Pasywność, Ruch, Sen

Nie ingerowała. Patrzyła jedynie. Czuła, że to się nie skończy tak po prostu. Słowa, pojedyncze rozumiała tylko. Obrzucali się nimi, zasypywali, wypluwali je i warczeli nimi. Przylgnęła do ściany.



Bójka przeniosła się do ogrodu. Zanim zdecydowała, co dalej, na schodach usłyszała tupot.
- Papa'! Papa'! - chłopiec biegł, gubił sen tuż za sobą.

Złapała go w ramiona, przytuliła do siebie mocno. Odwzajemnił uścisk. Owinął drobne ręce wokół jej szyi. Mocno, mocno.

Wybiegła na ganek. Uderzyła błyskawica. Jasne światło odepchnęło ją do tyłu. Zabrakło jej powietrza. Chłopiec wołał panią Caligari. Dziewczyna zamarła w drzwiach. Ojciec chłopca ruszył w jej kierunku. Drugi mężczyzna klęczał w błocie, wrzeszczał coś o telefonie.

Co? Pogotowie? Już... Ale...

Deszcz nieco się uspokoił. Pani Caligari poruszyła się. A może dziewczynie się zdawało? Ten deszcz. Ojciec schronił się obok niej pod zadaszeniem. Wymienili nieme spojrzenia. Czekali. Na co? Ale czekali.

Jego była żona poruszyła się. Zajęczała, aż ciarki przeszły po plecach. Kochanek chciał jej pomóc. Odtrąciła go. Zaczęła wić się niczym robak w błocie. Ruchy nieskoordynowane. Ponownie odrzuciła pomoc. Cała brudna, powoli uniosła się na przedramionach. Klęknęła. Wstała. Cały czas patrzyła prosto na swojego byłego męża. Ruszyła w stronę domu. Krok za krokiem. Wahanie. Kolejny krok. Wyglądała niczym zombie. Zagryzione usta świadczyły o bólu, jaki toczył jej ciało.


Zdawało się, że minął wiek, zanim dotarła do ganku. Wyciągnęła ręce w kierunku jej byłego mężczyzny i przywarła do niego. Całą sobą. Płakała. Dziewczyna wyraźnie słyszała "Przebacz mi, przebacz." powtarzane wciąż i wciąż. Jak mantra.

Chłopiec wysunął się z ramion dziewczyny i wczepił się w kolana rodziców.

Alessandro stał niepewny, najpierw chciał się zbuntować, odtrącić ją, zostawić jak ona zrobiła to jemu, ale to ONA. Czuł to gdzieś pod skórą, że powróciła kobieta, z którą brał ślub. Zdawać by się mogło, wieki temu.

Dziewczyna czuła się nie na miejscu. Przeszkadzała, zawadzała, zaciemniała, czuła się zbyt dodatkowa. Cofnęła się o kilka kroków, jej plecy nabiły się na framugę drzwi. Napięła się niczym struna, jakby to nie drewno, a zimna lufa wbijała jej się w kręgosłup. Zachłysnęła się powietrzem. Zerwała do biegu. Zgubiła gdzieś za sobą buty (może ich nigdy wcześniej nie miała?). Zeskoczyła z ganku, ześlizgnęła się z kolejnych kamieni, które robiły za ścieżkę. Zachlupotała błotem, przebiegając tuż obok kochanka. Ten, chciał ją chwycić, ale wymknęła mu się. Zanim zdążył coś krzyknąć, zniknęła pomiędzy drzewami oliwkowymi.

Niczym ścigając oddalającą się burzę, biegła ponownie nad morze. Co i rusz potykała się, ślizgała, grzęzła w błocie, ale nie przestawała biec. W strugach wody nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się piasek pod jej stopami, a woda obmyła jej kostki. Jej oddech pozostał daleko w tyle. Nie mógł jej dogonić, płuca paliły zimnym ogniem od środka. Jakby ktoś nasypał jej lodu przez usta. Zaczęła brodzić w wodzie. Coraz głębiej i głębiej. Spodnie stawały się nieprzyjemnie ciężkie od wody, ciążyły wbijając się paskiem w skórę. Zupełnie nie zwracała na to uwagi. Krok za krokiem zanurzała się po pas, po piersi. Kamienie i muszle rysowały kłuły w podeszwy stóp. Zacisnęła pięści, wzięła głęboki haust powietrza i zaczęła płynąć. Machała rękami jak wiatrakami, aby szybko oddalić się od brzegu. Mimo iż burza odeszła, ona dalej ją ścigała. Na horyzoncie cienki linie rysowały dalej błyskawice. Kiedy zdążyła już tak daleko odfrunąć?

Dziewczyna odwróciła się brzuchem do góry, pozwoliła kroplom deszczu ugniatać powierzchnię wody załamującą się na jej ciele. Potem ponownie wzięła głęboki oddech i zanurkowała. Głęboko, głęboko, coraz głębiej. Niżej. Gdzie ciemność zdawała się pochłaniać, a góra byłaby dołem, gdyby nie bąbelki powietrza wskazujące droga swojej ucieczki kierunek. Jeszcze głębiej, gdzie powinno być dno i brama.



Tak! Dotarła. Oto Brama, a ci którzy ją przekraczacie, porzućcie wszelką nadzieję...
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 15-12-2009 o 02:44.
Latilen jest offline