Wątek: [noir] Łowcy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2009, 17:08   #9
Token
 
Token's Avatar
 
Reputacja: 1 Token ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumnyToken ma z czego być dumny
Dziwne, że w tej szczególnej chwili myślał tylko o jednym. Konkretyzując, w jego głowie przewijały się te wszystkie sceny z filmów, w których główny bohater rzucał coś na wzór „Dlaczego akurat teraz?!”, ewentualnie „Gorzej już kurwa być nie może”. Szkoda tylko, że w przeciwieństwie do srebrnego ekranu, życie nie jest zbiorem klatek, a znacznie bardziej złożonym padołem. Mimo wszystko nie przestawał, po prostu myślał. Nawet i o najbardziej błahych sprawach. Przez całe swoje życie hartował umysł i ciało. Kiedyś myśli płynęły w kierunku, w jakim tylko sobie zażyczył. Szkoda, że choć nigdy nie przestał trenować, wiek odebrał mu dawną biegłość. Pozostało więc odwracanie uwagi. Stres był jego wrogiem i tylko stres. Zmierzającą ku niemu osobę, musi natomiast zmienić w swą ofiarę.

Nigdy nie przystępował do działania pochopnie. Łowy czy zwykła rozmowa biznesowa, w tym wypadku różnica nie istniała. Nie zwalczył jeszcze rodzącego się w jego wnętrzu poddenerwowania, zbyt łatwo mógł się odsłonić. Trwał więc w milczeniu, robiąc wszystko o co poprosił pierwszy funkcjonariusz. Jak się szybko okazało, będący tylko zwykłą płotką. Prawdziwy drapieżnik nadszedł dopiero po chwili.

Kiedy wreszcie zdał sobie sprawę z kim na do czynienia. Wiedział, że wszystko to nie jest dziełem przypadku. Zwykłe wspomnienia, po prostu głupia myśl, czy też to Mamba z przeszłości doszedł do głosu pod wpływem wszystkiego co dziś zaszło. "Widać odpowiednia tresura nawet największego z wilków może zmienić w zwykłego kundla" - myśl przemknęła w jego głowie z prędkością światła. Usta Japończyka nawet jednak nie drgnęły. Może przez moment, kiedy ułożyły się w drwiący uśmieszek.

Kitano był pewien, że nie zdołał całkowicie stłumić reakcji ciała. W tej chwili to jednak tylko pozbawiony znaczenia szczegół. Przeszłość postanowiła chyba na dobre zadomowić się w teraźniejszości. Przynajmniej tego dnia, choć gdyby się nad tym głębiej zastanowić. Było już zbyt późno na złudzenia, że wraz ze wschodem słońca wszystko wróci do znanego mu porządku. Nic więc dziwnego, że miast zwracać uwagę na Liceona, postanowił przywitać się ze znajomymi, których starał się unikać od bardzo dawna - wspomnieniami.

<>


Łowców było wielu, każdy na swój sposób unikalny, każdy usiłujący niekiedy za wszelką cenę zachować swą niepowtarzalność. Pewien niezwykły zbieg okoliczności spowodował jednak, że jednemu Japończykowi i jednej temperamentnej Irlandce, za cholerę nie szło w tej zabawie. Mało powiedzieć, że byli niemal identyczni.
Być może dlatego miast skupiać się na zadaniu, rozmawiali o absolutnie wszystkim. Co natomiast wynikało z faktu, że nie istniały dla nich tematy tabu. Dysputy zaczynali w okolicach tego czym Mamba ostatnio przyprawił obiad jednego z kolegów w laboratorium. Nie omijając również informacji o tym, jak przykre były konsekwencje dla każdego kto odwiedzał po nim toaletę. W międzyczasie naśmiewając się z istotnego mankamentu kostiumu Rubin. Skąpy stanik stwarzał istotne zagrożenie przypadkowej prezentacji tego co pod sobą skrywa. Nasłuchał się o tym jak cholernie twarde są wilkołaki. Nikt jednak nie poinformował go co dzieje się z takim futrzakiem, kiedy złapie go chuć. Bynajmniej nie miał zamiaru przekonać się o tym pierwszy.

Umilkli dopiero kiedy w oddali zarysowała się sylwetka budynku, w którym mieli spotkać się z drugą stroną. Tatsuno może i skrywał twarz pod maską, dla jego towarzyszki był jednak jak otwarta księga. Aż za dobrze zdawała sobie sprawę z tego co dzieje się w głowie kierowcy. Prawdopodobnie z tego powodu nieco spochmurniała.

- Musisz mi coś obiecać - w jej głosie wyraźnie zabrzmiała nuta zdenerwowania.
- Co tylko zechcesz - sam pozostawał absolutnie spokojny. Mimo wszystko nawet zbytnio się nie przejął. Rubin wpadała w szał częściej niż jemu udzielał się dobry humor.
- Do jasnej cholery, nie zachowuj się tak. Musisz mi przyrzec, że tym razem nie będziesz szalał jak jakiś pokręcony fanatyk. Normalnie możesz sobie zabijać kogo chcesz, nawet jeśli głową ledwo sięgasz mu do jaj. Tym razem jesteśmy tu po to, żeby uratować tych ludzi.

Przez krótką chwilę myśli szalały w najlepsze. Choć jego gardło nieustannie pracowało, on sam nie był w stanie wydusić choćby jednego słowa. Z tego wszystkiego chyba nawet nie zdając sobie sprawy, że omal nie zakrztusił się własną śliną. Niewielu wiedziało kim tak naprawdę był, jej jednak powierzył swoją tajemnicę. Widać dziś przyszło mu za to zapłacić. Głowa bestii, z którą miał się niebawem spotkać, oznaczała dla niego przejście do legendy. Pewnie nawet przez sekundę nie zastanawiałby się nad życiem przypadkowych ofiar. Tyle tylko, że w tej szczególnej sytuacji przypadkową ofiarą była również przyjaźń siedzącej obok osoby.

Wypuścił głośno powietrze i zatrzymał samochód. Rubin chyba dopiero teraz zorientowała się, że dotarli na miejsce. Doskonale ich widzieli, choć w tym wypadku musiało działać to w obie strony. Kitano nie miał natomiast zamiaru wystawiać się na odstrzał. Ostatecznie wyłączył więc silnik po uprzednim odjechaniu poza zasięg ich wzroku.

- Potrzebuję kilku minut. Nie wejdę do środka bez pewności, że to nie pułapka - nacisnął delikatnie klamkę, zamek ustąpił nie dając o sobie zanadto znać.

Właśnie do takich zadań był szkolony przez całe życie. Nie było więc śladu stresu, tylko całkowite zaufanie dla swych umiejętności. Były jego przewagą zawsze kiedy znajdował się w podobnych okolicznościach. Stanowiły powód, dla którego pomimo wszystkiego co widziały jego oczy, nadal żył. Wysunął się powoli z pojazdu. Już miał ruszyć w kierunku ściany budynku, kiedy poczuł dłoń na swoim przedramieniu.

- Obiecaj - aż nazbyt dobrze znał ten władczy ton. W zasadzie sam nie wiedział, czy prędzej nie trafiłoby do niego coś bardziej błagalnego.
- Sierść im z - urwał na moment - ... skądkolwiek nie spadnie. Przynajmniej dopóki nie zaczną na mnie warczeć.

Nim usłyszał jakąkolwiek odpowiedź, pomknął czym prędzej do najbliższej ściany. Zadziwiająca mieszanka, brak jakiegokolwiek dźwięku i niezwykła szybkość. Trudno uwierzyć, że jest osiągalna dla istoty ludzkiej. To nie był jednak najlepszy moment na zachwyt. Miał mało czasu i dużo pracy. Pierwszą rzeczą było zapewnienie sobie drogi odwrotu. W tym natomiast konkretnym wypadku, najlepsza będzie dywersja. Obiegł budynek jednocześnie chwytając dwa ze swoich noży do rzucania. Położył je delikatnie na ziemi. Zdalna detonacja takiego ładunku, na pewno da im chwilę zaskoczenia potrzebną do ucieczki.

W myślach nieustannie liczył czas. Dał sobie dwie minuty, nie mniej i nie więcej. Dokładnie tyle potrzebował by wilkołaki nabrały odrobinę podejrzliwości i stały się bardziej niecierpliwe. Mogły wychylić swe pyski z kryjówek, warknąć, lub cokolwiek innego, byleby tylko ułatwiło mu pracę. Kiedy wracał z powrotem, by dokładnie przyjrzeć się frontowemu wejściu, doliczył właśnie do dziewięćdziesięciu. Pozwolił by Rubin go dostrzegła, ruchem ręki nakazał jej powoli wyjść z samochodu i ruszyć do środka. Nie czuł się może najlepiej czyniąc z niej żywą przynętę. Zawsze to jednak kolejna okazja by zyskać choć trochę informacji. Dołączy do niej nim ta ostatecznie przekroczy próg. Więc jeśli czeka tam na nich niemiła niespodzianka, razem wdepną w to bagno.

Miecz czekający w milczeniu za plecami Mamby, chyba nie zasmakuje już dzisiaj krwi. To nie miejsce i czas na zabijanie. Wielka szkoda.
 
Token jest offline