Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-12-2009, 22:29   #4
Avaron
 
Avaron's Avatar
 
Reputacja: 1 Avaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetnyAvaron jest po prostu świetny


Giordano zamarł na czas nie dłuższy niż dwa uderzenia żywego serca, albo i połowę tego. Zamarł sparaliżowany straszliwym lękiem. Nie przeraziła go broń żołdaków ani rozgrywająca się wokół walka. Tego był zwyczajny i nic mu to nie przeszkadzało. Strachem zdjęło go, jak łatwo, ot z byle zachcianki, jeden człowiek może drugiemu zabrać życie, a nawet i więcej niźli życie. Ledwie sekundę trwała ta refleksja, lecz spadła nań niczym grom. A wraz z ową myślą nadeszła wściekłość. W krwawym rozbłysku znikło wszystko, złością zapłonęło martwe ciało tak silną, że aż ludzką.

- Figli di puttana! - Zakrzyknął Giordano i skoczył wyszarpnąwszy zza pasa sztylet. - Pożałujecie!




W jego stronę pomknęły ostrza halabard prowadzone sprawnymi rękoma żołnierzy. Giordano niesiony swą wściekłością był niczym ogień, a jak zranić można ogień? Przemknął miedzy ostrzami na spotkanie jego ciała nagotowanymi i z siłą, jakiej żołnierze po nim spodziewać się nie mogli, zaatakował. Cięcie i unik, za nim pchnięcie, które posłało żołdaka na bruk ulicy, rzężącego niczym zarzynana świnia. Mawiali Rzymianie: "Cięcia zostawiają kaleki a pchnięcia trupy", a Giordano nie chciał by ci żołdacy przeżyli, chociażby w kalekiej formie. Przerażeni szybkością i wściekłością ataku strażnicy przywarli do siebie, chcąc odpędzić napastnika. Lecz Giordano nijak odpędzić się nie dał. Wskoczył między nich, z nadludzką prędkością ciosom halabard się wymykając, by nieść śmierć potworom w ludzkich skórach. Z nagłego zamieszania, jakie Giordano wywołał, wytoczył się jeden z nich, za przebity bok się trzymając. Po chwili niedługiej kolejny do niego dołączył, wyjąc niczym potępieniec a z miejsca, gdzie niegdyś jego błyszczało oko, lała się teraz szara maź, z krwią zmieszana. Ostatni był ospowaty. W przerażeniu rzucił na bruk halabardę i uciekać począł ku towarzyszom. Jednym susem, niczym lew albo inny kot drapieżny Giordano go dopadł i za kark schwycił w stalowym uścisku martwych ramion.

- Pomiłujcie panie, błagam! - Wydyszał żołnierz z trudem.

- Nie ma litości dla bestii! - Wysyczał Giordano mocniej ściskając szyję mordercy. - Jesteś jak wściekły pies i tako zdechniesz...

Trzasnął kark niczym sucha gałąź, a pełne przerażenia oczy strażnika rozwarły się szerzej i zgasły. Giordano precz truchło rzucił, z obrzydzeniem krzywiąc swoją twarz. Od ulicy nadbiegali kolejni strażnicy. Młodzieniec gotów już był skoczyć ku nim i w wir walki dać się ponieść, gdy do jego uszu dotarł szloch ściszony. Cyganka kwiliła ledwie słyszalnie, po sukni okrwawionej dłońmi wodząc. Opadło z niego szkarłatne szaleństwo, porwał kobietę w ramiona i biegiem ruszył, by wynieść ją jak najdalej od chaosu bitwy.



Zatrzymał się w cieniu murów kościoła świętego Jakuba, patrona żeglarzy. Ułożył płaczącą niewiastę na własnym płaszczu, blada była niczym oblicze księżyca. Nie znał się na medycynie, lecz rozum mu podpowiadał co się stało. Krwawienie nijak nie chciało ustąpić a on nie wiedział, jak takie rany przewiązać. Nie było to pchnięcie noża czy też inna rana od żelaza, na których wiedza Giordana dotychczas się skupiała. Tedy po chwili namysłu przykląkł nad kobietą i dobył swego sztyletu:

- Jeśli jest coś warte zachowania na tym świecie... - Rrzekł przeciągnąwszy zimnym ostrzem po swoim przegubie. - to jest nim twój taniec, nieznajoma. Niech się stanie...

Krople ciemnego szkarłatu poczęły padać na twarz pięknej cyganki...
 
__________________
"Co będziemy dzisiaj robić Sarumanie?"
"To co zwykle Pinki - podbijać świat..."
by Marrrt

Ostatnio edytowane przez Avaron : 15-12-2009 o 23:01.
Avaron jest offline