Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2009, 17:58   #6
arm1tage
 
arm1tage's Avatar
 
Reputacja: 1 arm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumnyarm1tage ma z czego być dumny
Podróżni obserwowali jeszcze przez czas jakiś przepiękny teatr promieni zachodzącego słońca przebijających przez korony drzew, co przy w miarę przejrzystej pogodzie dawało niesamowite wrażenia i nawet rozmowy zacichły na te urokliwe chwile.

Woźnica Schredder zdawał się być odporny na te uroki. W końcowej części bezpłatnego spektaklu zafundowanego przez naturę psuł nastrój, bo do wnętrza powozu zaczęły dobiegać z góry coraz to głośniejsze i bardziej soczyste przekleństwa. Zapadał zmierzch, a mimo że mężczyzna starał się nadganiać drogi, warunki na szlaku nie pozwalały na rozwinięcie większej prędkości.

- Kurwa. Kurwa mać! – bluzgał bez opamiętania – Dalej, siwy! Hejże! – podniósł głos jeszcze bardziej i zdali sobie sprawę, że teraz drze się do nich: - Ździebko nadgoniliśmy, ale droga już grząska, psia para! Nic to, przez mrok jeszcze tylko ze dwa dzwony przejedziem i do karczmy dolecim jak w pizdę strzelił!

Nie widział oburzonych twarzy swoich pasażerów, przez myśl by mu pewnie nie przeszło zresztą, że w jego słowach gnieździ się coś dla innych uszu nieprzyzwoitego. Tymczasem mrok otulił już całkiem konnych i drewnianą karocę, więc co prędzej wyjęto latarnie. Jedną z nich,taką niemal nie do odróżnienia od latarni górniczej, miał woźnica. Była naprawdę spora, żeliwna i dawała niezłe światło, woźnica przywiesił ją zaraz na specjalnie do tego przystosowanej żerdzi z przodu powozu. Drugą wiózł pierwszy z konnych, rozświetlając niepewny trakt, po którym miały zaraz przejeżdżać ciągnące powóz zwierzęta. Światła te z lasu musiały wyglądać dość tajemniczo, ale dla znających te drogi i okolice nie było to nic dziwnego, bo powozy dwóch konkurujących ze sobą kompanii przewoźniczych widziano kursujące wzdłuż Starej Drogi z dużą regularnością.

Było coraz zimniej, a jadący staranniej owinęli się cieplejszymi częściami swej garderoby, wyciągając specjalnie przygotowane na wieczór okrycia. Co prawda dla szanownych podróżnych Biegnącego Wilka były przygotowane specjalne pledy od firmy, ale z uwagi na to, że pomimo ciepła jakie dawały, można było pewnie od nich dostać ciekawych chorób (któż by powiedział, jak wielu i jakich amatorów podróży już się nimi owijało), rzadko kto decydował się na ich użycie.
Kości nieźle już bolały z bezruchu, ale woźnica nie zatrzymywał się, chcąc jak najszybciej uciec nocy do przytulnej i ciepłej gospody. Pasażerowie już zaczęli marzyć o rozprostowaniu kończyn , kominku i porządnym łóżku, które zapewne czekało na nich u kresu dzisiejszej trasy. Jeszcze tylko dwa dzwony i będą na miejscu.

- Jeeeeedź, kuurwa…Aleeee! – trzask bicza, trzymanego w mocnej dłoni kryjącego się pod wielkim kapeluszem Schreddera nie po raz pierwszy rozcinał leśną nocną ciszę.
 
__________________
MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich
znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach."
Gracz: "Przeszukuję. "

Ostatnio edytowane przez arm1tage : 16-12-2009 o 18:08.
arm1tage jest offline