Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-12-2009, 18:34   #8
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Wysoki mężczyzna od dłuższego czasu przyglądał się zwierzętom. Stado, brnąc w pozostałościach po roztopionym śniegu, szukało pożywienia. Trudy zimy, dały się im we znaki, jednak mimo wszystko mężczyzna dostrzegł w nich radość. Po zimie zawsze następuje wiosna, jak i po nocy dzień, przyroda potrafi powracać do swego radosnego obrazu z taką naturalności, z taką łatwością. A człowiek?

Czarnowłosy znajdował tutaj swój spokój, stając się częścią lasu odrywał się od ponurej rzeczywistości. Szukał odpowiedzi, szukał potwierdzenia, że trudy jego nie idą na marne. W poszukiwaniach swych kroczył na granicy. Lojalność, tylko wobec kogo? Czy każdy z wyborów nie wiązał się zarówno ze zwycięstwem, jak i porażką. Służba i honor, a z drugiej strony dom i rodzina. Swą obecną sytuację wykorzystywał więc często błądząc, a może lepiej powiedzieć, balansował na cienkiej linii, konsekwentnie zdobywając kolejne cenne informacje, lecz i narażając się na zdemaskowanie. Każda wiadomość niosła w pierwszej chwili radość, by później, kiedy zdał sobie sprawę, że to niewielki kamień stanowiący dopiero fundament stabilnej konstrukcji, przynosiła gniew. Nie bardzo jednak mogąc wskazać w kierunku kogo wymierzony został, odpuszczał, walczył o ponowny spokój, który był tak cenną bronią w walce o piękny cel.

Po raz kolejny popatrzył na stado dowodzone przez jelenia. Gdyby mężczyzna zbliżył się zbyt blisko do przewodnika, ten z pewnością wszcząłby alarm. Stado uciekłoby, lecz w ucieczce owej byłaby pewnie jakaś metoda, nie chaos, który towarzyszył zbiegłemu człowiekowi. Napowrót jeleń i jego stado będą wkrótce razem, to napawało optymizmem.

*

Gregor z dużą ufnością po raz kolejny zawierzył swoim instynktom. Gdyby zdecydował się przez całą drogę towarzyszyć podróżnym, naraziłby się na możliwość zdemaskowania go. A tego obaj nie chcieli. Zresztą nie taka była jego rola, miał zdobyć dowód - pewność, a potem podążać dalej, aż nie otrzyma kolejnej wskazówki.

Gregor nie został wybrany przypadkowo. Lata mijały, a on wciąż trwał u boku swego dowódcy. Najpierw jako strażnik w Sercu Sztuk, a potem, kiedy dla kapitana nadeszły lepsze czasy, zdobyte zaufanie zaprocentowało. To on stał się kurierem, powiernikiem zadań o charakterze specjalnym. Dyscyplina i szczerość sprawiły, że między przełożonym, a nim, nawiązała się specyficzna więź, jakby niewidzialna nić łącząca obu szpiegów. Gregor był oczami swego zwierzchnika w terenie i dodać należy, że nie uskarżał się na to, że w przeciwieństwie do innych, rzadko przyszło mu przebywać ze swoim dowódcą. Cenił samotność, a może lepszym określeniem było to, że cenił wolność. Rzecz jasna ograniczało go zawsze zadanie, z którego sumienność nakazywała się wywiązywać, lecz szpieg cenił fakt, że może działać w pojedynkę. Kiedy wyruszał, jak to z ironią określano w "kolejny bój", odżywał czując przestrzeń, która go otaczała. Tylko on, zadanie i las, góry, rwąca rzeka. Czasem towarzyszące temu przeszywające zimno, czasem długotrwały głód czy pragnienie. Gregor czuł jednak, że gdzieś tam obok zadania postawionego przez przełożonego on sam toczy walkę z żywiołami, pokusami, słabością własnego ciała, umysłu. Walczył ze strachem, kiedy śmierć wydawała się nieunikniona. Innym zaś razem, kiedy czuł, że opada z sił, znajdował w sobie cudowną energię i wbrew obolałym członkom zmierzał do przodu. Nie istotnym było czy stawiał siedmiomilowe kroki, spał w wygodnych zajazdach czy poruszał się pełzając w błocie, śpiąc w cuchnącej norze. To była walka, a on właśnie jej potrzebował. W końcu był samotny, jak jego dowódca teraz. Różnica polegała na tym, że Gregor z wyboru, za jego dowódcę wybrano.

Gregor nie lubił, kiedy ktoś narzuca coś drugiej osobie, dlatego też przyrzekł samemu sobie, rozkaz stanowił tylko przykrywkę, że zrobi wszystko, aby na powrót kwestia samotności pozostała tylko i wyłącznie jego domeną.

*

Mężczyzna dostrzegł ślady, mogły należeć do wilka. Samotnika? Pomyślał o tym, który gdzieś daleko stąd, jak zwierzę złapał trop. A jeśli poczuł, to już go nie zagubi, o tym czarnowłosy był przekonany.

Popatrzył w górę, a tam mógłby przysiąc, że dostrzega ptaka. Wolnego ptaka. Nie Słowika, ale ptaka. Pokrzepiony owymi obrazami mógł powrócić do swej kwatery. Pozostała praca, której teraz mógł oddać się z większą swobodą myśli.

*

Wilk złapał ślad, podążał w dalekiej odległości, lecz czuł, że w końcu odnajdzie odpowiedź. W końcu zdecyduje się zbliżyć, a wtedy drżąc przekona się. A później, kiedy będzie już wiedział, skorzysta ze starych sposobów komunikacji. Ptak przyniesie odpowiedź. Nie Słowik, ale ptak.
 
Athos jest offline