Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-12-2009, 23:22   #9
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Iblis nie był przerażony, w martwym sercu już dawno nie było miejsca na tak haniebne i ludzie uczucie. Pozostał tylko bardzo silny instynkt samozachowawczy spełniający rolę właśnie staruch. Lecz prócz ratowania, był bestialski. Jeśli kiedykolwiek miał go zranić, zadać ból i cierpienia dla dobra i ocalenia Iblis – tenże rozszarpany mu gardło mimowolnie i z rososzką.
Dziw bierze, że tego nie uczynił na swoim koniu. Miast tego skoczył metr przed siebie wciąż tracąc grunt pod nogami i powstał gotów do ucieczki. Niepokojący z ludzkiego punktu widzenia był brak zadyszki. Iblis był tylko martwą kukiełka którą w całości utrzymywał zły duch i krew niewinnych. Przystanął, rozejrzał się pokrwawiony po wizycie u Cykady, rozczochrany i poszarpany. Gwałtowne ruchy dłoni, zadarcia głowy i paniczny niemal wzrok, ale już nogi nie rwały się do ucieczki. Mroźny wiatr uspokoił się, został w miejscu schładzając otoczenie.

”Besta, któż ją stworzył? Czy to nie córa Watykanu, nierządnicy na siedmiu wzgórzach rozpościerającej swe wdzięki? To nierządnica, ależ kim ja jestem..”

Niepokój, kimże on był, Cykada, Celestin, Bóg, Szatan czy coś jeszcze innego? Otworzył usta, zadarł głowę w kierunku nieba. W ciemnych oczach mieniły się gwiazdy niczym rubiny na wyciągnięcie ręki, taj jakby w tej chwili to cały nieboskłon był bliski. Zebrać wszystkie urojone pióra, sklecić je w skrzydło i pofrunąć do Boga, tylko po to aby osobiście splunąć mu w twarz. Krzyczał w mrok nocy, ku niebiosom.

-Kimże jestem! Kimże jesteś? Jesteś? Ty jesteś Alfa i Omega! Allah! Ty jesteś Adonaj! Ty i my byliśmy Elohim! Ty Jahwe! Czy ja też jestem... Tym którym jestem? Kimże jestem? Tobą! Sobą? Aniołem zrozpaczonym? Zagłada która spadła na Egipt, śmiercią! Czy też może aniołem którego pokonał Jakubem... Ale on był Izrael, on walczył z Bogiem! Ja tez wygram!!!

Zachwiał i nasłuchiwał odpowiedzi. Tylko szmer liści zaripostował.

-To oczywiste, że nie jestem tobą. Nie jestem nimi, bo oni są szaleni w swych czynach. Nie odpowiesz bo czekasz abym do Ciebie przybył i Cię... Zabił.

Wyszeptał pod nosem, Następnie ogarnął się, wytrzepał strój z kurzu, wyrównał go i przybrał ponownie kamienny wyraz twarzy. Już był spokojny, nostalgiczny i jak martwa statua. Czerne oczy padły jakby od niechcenia na Aimara, lecz zatrzymały się na nim. Spokojna twarz nie wyrażała emocji kiedy to badał go wzrokiem, przyglądał się butom, prześlizgiwał spojrzeniem po szyi aby spocząć na dłoniach, ogarniał cała sylwetkę aby ostatecznie wlepić wzrok w jeden punt, przyglądał się mu aby znowu spojrzeć na niebo.
Potem, już krócej, przyjrzał się Dantemu. Kojarzył pewne informacje o nim i bynajmniej nie przysparzały one uczucia sympatii względem Dantego. Po pierwsze, miał go za członka chóru Potestates o nieuregulowany statusie odnośnie buntu. Abstrahując od osobistego szaleństwa Iblis, nie podobały się mu datki na kościół. Natomiast co do opinii bycia szermierzem odnośnie Dantego...

”Piesku! Tak, chodź do nogi u udowodnij co potrafisz! Strąć w Otchłań, a potem zawlecz do najgłębszego miejsca, Czeluści, te podłe psy zdrajców idei! Kiedyś, kiedyś...”

Zostały mu tylko marzenia. Uśmiechnął się, spokojnie, elegancko i... Upiornie. Uśmiech przerodził się w śmiech, bynajmniej nie histeryczny. Iblis śmiał się jak arystokrata z wykwintnego dowcipu opowiedziane na królewskim dworze. Śmiał się długo. Jednak kto, jak nie szaleniec, cieszy się z rzeczy której nie ma?

-Ahhhh... Moja dusza raduje się, iż wreszcie spotkam szlachetne osoby nie czyniące znaku krzyża na powitanie. Szlachetne i rozważne, wiedząc iż spalić mógłbym się tylko z obrzydzenia na znak śmierci mojego Boga...

Przerwał, twarz jeszcze bardziej skamieniała, a spojrzenie spoczęło na księgach.

-Zacni panowie wybaczą zaniechanie przedstawienia się. Obecnie występuję pod funkcją ponurego posłania jako Sa'el, w dłoniach Sami i Samu, a pod mym płaszczem Maveth i Din. Poza posłannictwem - Ischyrion Baalis Melchiades z Csoeepltuemm – zanikł na chwile, kilka oddechów człowieka, zwrócił się do Dantego -Cóż to za Księgę Tajemnic, Mądrości, a może Wyroków Boskich dzierżysz bracie?
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest teraz online