Sytuacja nie wygladala najlepiej, ale nie bylo tez jakos strasznie zle, szczury zajely sie wiekszoscia straznikow posostalych na nogach, pozostal mag strzelec i jeszcze dwoch straznikow. Kaplan podbiegl kilka krokow ladujac w biegu kusze, kucnal wycelowal w Vivera, ale w tym momencie obok straznika pojawil sie tropiciel, niestety w tym przypadku strzal byl niemozliwy, za duze ryzyko ze trafi swojego. Natychmiast obrocil wzrok i wypuscil strzale w kierunku maga, ponownie.
[Jednak tym razem belt polecial wysoko nad celem] .Kaplan zaklac cicho nie tak to mialo przeciez wygladac. Z poczatku czul dyskomfort strzelajac do straznikow miejskich, ale to przeszlo, ostatniego dnia jego oczy otworzyly sie. Wszyscy straznicy, a przynajmniej wiekszosc to skorumpowane gnidy, ktore tylko ponizaja jego boga, tym ze udaja ze mu sluza. Teraz wiedzial ze ten motloch zasluguje na najwyzsza kare. Zaczal ponownie ladowac bron.