Walka szła całkiem sprawnie, Gera już na szczęście się podnosił, a Stormak z tego co widział przyzwał na pomoc jakiegoś potwora. Większość strażników była pochłonięta odganianiem się szczurów, Mordimer postanowił wyłączyć z walki pozostałych, którzy według niego stanowili największe niebezpieczeństwo.
Ruszył w ich kierunku, kiedy ziemią wstrząsnął potężny dreszcz, a huk jaki rozległ się w powietrzu ogłuszył go na parę chwil. To admirał najwyraźniej postanowił włączyć się do walki i wypalił z armat swojego galeonu. Trzeba było mu przyznać, że nawet jeśli nikogo nie zranił to wywarł silny efekt psychologiczny. Zdawało się, że wszyscy na sekundę zamarli. Wtedy usłyszał krzyk Sorina, który nawoływał do przebicia się na okręt. No a niby co oni do tej pory robili.
Mordimer znów skoczył w kierunku strażników uderzając na odlew buzdyganem. Jednak nie poszło mu już tak gładko jak poprzednio. Strażnik w porę zorientował się w sytuacji i zdążył się odchylić na tyle by cios minął go o parę centymetrów. Kapłan skrzywił się czekając na ripostę.
[Rzut w Kostnicy: 14]