Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2009, 00:59   #4
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling nie tracił pogody ducha, choć obawa o brak żywności napawała już go lękiem. Za wszelką cenę dławił go nie mogąc dopuścić myśli, że Pani domowego ogniska pozwoliłaby mu umrzeć z głodu...co prawda wyznawał Phineasa - którego symbol w postaci fajki - zawieszonej mu na szyi od czasu do czasu gładził przy modlitwie i paleniu ( co przebiegało jednocześnie ), ale starał się nie wątpić, iż gdyby zwrócił się do Esmeraldy ta wysłuchała by próśb głodnego halflinga. Aby odgonić głodowe lęki, nie tylko posilał się kiedy tylko mógł, ale i próbował porozmawiać z towarzyszami próbując się czegoś nauczyć przez te trzy tygodnie drogi. I tak Heinza próbował uprosić o jakieś opowieści o Imperium, jako halfling dysponował bowiem niewielką wiedzą na ten temat, spowodowaną zapewne wychowaniem w wiosce niziołków.

Sevgarda - o ile będzie chętny, prosi o opowieści dotyczące przeszukiwania grobowców, szczególnie wnikliwie pyta się czy słyszał o pochówkach w grotach i jaskiniach i czy ma doświadczenia z rabowania opustoszałych kopalni... Przy minimalnym choćby podzieleniu się wiedzą, sam opowie o własnych odkryciach związanych z kopalnią Keraz Skerdul, pokaże nawet notesik z rozrysowaną mapą kopalni i wskaże miejsce gdzie leżą odłogiem leżą stosy kości. Oczywiście nawet przy braku jakiejkolwiek chęci na podzielenie się swą wiedzą, halfling w końcu nie wytrzyma i pokaże Sevgardowi notes, próbując zaciekawić towarzysza.

Co do kamrata niziołka - dumnego Tasselhofa Grenhilla, Tupik z początku nie wiedział jak ma się wobec niego zachować. Od razu wyczuł pewien chłód i dystans, podobny do tego jaki poczuł gdy poznał zabójcę troli - w kopalni Keraz Skerdul. Mimo wszystko próbował jednak przełamać lody, w szczególności że Tasselhof zdawał się wiedzieć dużo więcej o zwierzętach niż Tupik, no a Skała - jego nieodłączny towarzysz był jego oczkiem w głowie. Kuc nosił ekwipunek, swoimi zmysłami wykrywał zagrożenie i chwile później ostrzegał przed niebezpieczeństwem, był też dość posłuszny Tupikowi, no i zwyczajnie halfling spędził z nim szmat czasu i dość mocno się doń przywiązał.

Miał w osobie Tasselhofa doskonałe towarzystwo do palenia, posiadając dobre halfliskie ziele a także tytoń z Bretonii, miał czym skusić kamrata... Nie kryjąc się ze swą wiarą modlił się do Phineasa o pogodę ducha i spotęgowanie przyjemności jaką daje palenie.

W równym stopniu o wskazówki dotyczące zwierząt a także uprawy na roli dopytywał Pietera, w zamian oferując swą wiedzę o ziołach. Ziół zresztą wypatrywał przy każdej okazji, interesując się wszystkim co wybijało się na tle ponurego, wyjałowionego krajobrazu. Szukał też ponadto korzonków, aby w razie totalnej biedy móc przeżyć, choć dzień czy dwa dłużej...

Rose jako jedyna dawała jednak nadzieję Tupikowi, że śmierć głodowa to nie jest to co ich czeka. Była łowcą, tropicielem, myśliwym. Dla Tupika była nadzieją, że nie tylko nie umrą z głodu bo elfi łowca zawsze coś upoluje, ale i że odnajdą właściwą trasę. Jako pierwszy okazał jej zaufanie i sympatię. Nigdy nie sparzył się na elfach, właściwie to nie miał z nimi za wiele kontaktów, ale zawsze fascynowała go ta rasa. Wiedział że nie ma w niej tyle podłości co w ludziach, a to już było wiele w ocenie Tupika. Tak...z elfką sprawa była nieco inna, chciał poznać ją i jej życie. Co prawda interesowała go przynajmniej na poziomie ogólnym historia reszty kamratów, jednak w rozmowach z męskimi członkami wyprawy nauczenie się jakiejś umiejętności stanowiło cel rozmowy, a w jej przypadku nagabywanie o naukę umiejętności stanowiło tylko środek do celu. "Bezinteresownie" okazał zainteresowanie jej stópkami, oferując maść kojącą rany, po kilku dniach podróży gdy nie było wody w której mogliby się obmyć zaoferował nieco ziół na oczyszczenie ciała... prosił jedynie o kilka wskazówek dotyczących tropienia. Starał się być uprzejmy , choć jednocześnie wrodzona ciekawość nie pozwalała mu siedzieć cicho i po pewnym czasie pytania zaczęły też dotyczyć o pochodzenia, innych elfów ich kulturę sztukę, politykę, słowem wszystko co wiązało się z elfami.

Incydent z kucem, który o włos spadłby w przepaść nieco pohamował zapędy halflinga na rozmowy...ale tylko na pewien czas. Gdy już otrząsną się z szoku jaki wywołała w nim perspektywa śmierci towarzysza postanowił uważniej patrzeć pod nogi a w trudniejszych odcinkach zaniechał rozmowy w ogóle. " Całe szczęście że kupiłem te ciepłe ubranka" pocieszał się czując jak na zewnątrz z każdym dniem wiatr wieje coraz zimniej. Może mu się to tylko zdawało, jednak przydrożne groby wskazywały na to, iż ci co wcześniej podróżowali też tak mogli myśleć...a potem już tylko znak i kopiec z kamieni, czasami rozkopany przez wilki. Halfling co prawda nie wyznawał bezpośrednio Morra, mimo to gdy widział rozkopany nagrobek starał się poświęcić chwilę na jego naprawę. Rozmowy, szukanie ziół a także naprawa nagrobków sprawiały iż podróż dla niego nie należała do nudnych, na wycieczkę krajobrazową zresztą się nie wybierał... Wyzwaniem było też dla niego ugotowanie czegoś z żelaznych racji, garści zieleniny, i nielicznych dodatkach na jakie natrafiali po drodze. Halfling lubił jednak wyzwania, inaczej nie byłoby go na tej wyprawie.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 29-12-2009 o 01:03.
Eliasz jest offline