- Przyjacielu... - w głosie Luki słychać było niemalże szczerą serdeczność. - Jakże sympatyczny czyn twój. Jakże szczere i otwarte serce mieć musisz, skoro tak hojną ręką do kiesy sięgasz, by radość nam wszystkim sprawić.
Na przypominającej nieco gryzonia twarzy nieszczęsnego fundatora malowało się wszystko, ale nie radość z dobrego uczynku. Nawet niezbyt uważny obserwator zdołałby zauważyć spojrzenia, rzucane w stronę drzwi prowadzących na uliczkę. Nie wiadomo tylko, dlaczego.
Chęć ucieczki? Wyczekiwanie pomocy? A może obawa przed kolejnymi spragnionymi piwa gośćmi, z których kolejny wkroczył do wnętrza "Zdechłej ryby". A raczej 'wkroczyła', bowiem tylko ślepiec nie zdołałby zauważyć, że spodnie kryły, czy tez raczej ujawniały, zdecydowanie kobiece kształty. W tym jednak momencie Luki nie interesowały ani owe kształty, ani też ich właścicielka. Nawet gdyby weszła przyodziana jedynie w swoje rude włosy, to i tak miałby coś ważniejszego do zrobienia, niż zajmować się czyjąś ekstrawagancją i jej skutkami.
Tym ważniejszym 'czymś' była rozmowa z dziewczynką, która udawała Aniołka. Nie wymknęła się chyłkiem z karczmy, a jako źródło informacji mogła być przydatna.
Szczurowaty, jak przynajmniej wyglądało, ruszyć na razie się nie mógł, w nader troskliwym i opiekuńczym towarzystwie Irlandczyka będąc, w ramionach O'Briena niemal, można zatem było zaryzykować próbę odejścia na chwilę i pozostawienia szczurowatego samego. Jeśli tak można było określić aktualną sytuację mężczyzny o tej niezbyt ciekawej aparycji.
Nie czekając na to, jaką odpowiedzią szczurowaty uraczy Maike Luca ruszył w stronę dziewczynki przyodzianej w suknię Aniołka.
Niestety jego urok osobisty i metody przekonywania okazały się nieskuteczne wobec dziewczęcia, które, zdawać by się mogło, znało tylko dwa zdania - "Ja nic nie wiem" oraz "Mama zabroniła mi rozmawiać z nieznajomymi."
Paskudna dziewucha, w dodatku kłamliwa i to podwójnie.
Stosowanie mało pedagogicznych metod, w stylu przełożenie przez kolano i spranie paskiem po gołym tyłku, nie wchodziło rzecz jasna w grę. Z powodu kłębiących się w gospodzie tłumów, z których to niejeden własne dziecko prał parę razy dziennie, za to innym takie zachowania miałby za złe.
- Może ty spróbujesz z nią porozmawiać, Maike? - Luca wrócił do stołu i zwrócił się do swej towarzyszki. - Bardzo bym chciał wiedzieć, skąd wzięła tę sukienkę.
Mówiąc te słowa kątem oka śledził ewentualną reakcję szczurowatego.
- Jeśli losem Aniołka nie wzruszysz jej kłamliwego serduszka - dodał cicho - to może zaoferujesz jej garstkę brzęczącej monety za wskazanie palcem dostawcy sukienki... |