Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-01-2010, 22:38   #14
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
W spowitym nocnymi ciemnościami porcie, między chybotliwymi światłami pochodni i tańczącym wokół każdej z nich teatrze cieni, bez pośpiechu snuło się ledwo dostrzegalne widmo. W noc spokojną, o ile takie trafiały się w tętniącym życiem porcie, zapewne byłby on dostrzegalny dla balansujących na granicy światów pijaczków, lub nadwrażliwych dzieci, które niestety włóczyły się tu i ówdzie po nocy w mało zbożnych celach. W obecnie jednak panującym wszędzie w okolicy harmidrze, astralne ciało Eugenio pozostawało niewidoczne nawet dla najbardziej wrażliwych oczu, które zresztą byłyby zwrócone w bardziej interesujących kierunkach.

Burda sama w sobie mało interesowała Tremera. Nie pierwsza, nie ostatnia, ot kolejna burda. Eugenio nie posiadał obecnie trupa którego chciałby się pozbyć w stosie ofiar który zapewne o poranku pozostanie po tym całym rozgardiaszu. Nie było tu mowy nawet o takich martwych-martwych, ci szybko się psuli a i tak nimi zajmowała się w razie czego Rabia, która od czasu... zdarzenia o którym lepiej nie wspominać głośno… zaczęła wykazywać nowe zdolności. Przydatne, nowe zdolności…

Eugenio nie bez z dziwienia przyjął fakt, że w zasadzie niema obecnie na podorędziu żadnych wrogów, czy to żywych czy martwych, których chciałby szybko i skutecznie inhumować przy nadarzającej się okazji. Nie żeby nie miał wrogów. Po prostu dziwiło go że nie ma aktualnie w swoim otoczeniu żadnego osobnika, którego bez mrugnięcia okiem wydałby Księciu czy na ten przykład Świętemu Oficjum.

Uśmiechnął się nieznacznie pod wąsem, zarówno w formie astralnej, jak i fizycznie, swym drzemiącym bezpiecznie w swych schronieniu. Z pewną nostalgią wspomniał czasy kiedy jego wrogowie ginęli z malującym się na twarzach zaskoczeniem. W końcu, nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji…

Eugenio odrzucił od siebie te myśli. Teraz były nowe, inne czasy. Buntownicy, wszystkie te Furie czy jak to ich nazywano na wschodzie Sabaty, uciekały za wielką wodę do nowego świata, do podobnych im dzikusów. Camarilla oferowała bardziej cywilizowane formy rozrywki jak I Ty W Jedną Noc Zostań Primogenem czy też Na Przykładzie Kolegi Sprawdź Na Ile Książe Akceptuje Traktat z Thorns, miast ordynarnego jak do tej pory skakania sobie do gardeł.

Chociaż? Czy aby na pewno nie ma chętnych na nasadzenie na pal i pozostawienie tak na spotkanie poranka? Zdawało się jednak że duch skłonności samobójczych nie zginał w rodzie wampirzym do cna, po otrzeźwieniu w postaci fali udanych polowań wszelkiej maści inkwizytorów.

Oto przed oczyma Eugenia wyrastała nowa gwiazda, która zalśni niewątpliwie w najbliższym czasie malowniczo i jasno. Gwiazdę przedstawienia jakie zapewne Książe zapewni lokalnej Rodzinie, karząc tego nieznajomego, tak ochoczo łamiącego Tradycję Maskarady…

O tak, Eugenio nagle napalił się na palowanie. Dużo ćwiczył ostatnio i potrafił już utrzymać swojego ducha oddzielonego od fizycznej skorupy już do dwóch pacierzy po świcie! Akurat wystarczy by zobaczyć jak ciało jakiegoś młodego kainity… WRÓĆ!. Młodego, niepokornego członka Rodziny zmienia się w popiół. Wreszcie szykowała się jakaś kulturalna rozrywka…

...propos gwiazdy...

Do uszu Eugenio dotarły słowa jednego z jego podopiecznych. Młody był, to jeszcze się nie nauczył żeby nie polować na pijanych po karczmach bo potem szumi ich alkohol w głowie i nauka nie idzie jak powinna. Eugenio pobierał nauki w klasztorze a nie na jakimś pożal się Boże uniwersytecie jak zapewne robił to Gaudimedeus.

O tempora, o mores... Nie wierzę że coś się w tej materii zmieni, choćby i za parę wieków. Te uniwersytety już na zawsze pozostaną siedliskami pijaństwa, rui i poróbstwa...

Może powinien na niego zwracać większą uwagę? Chociaż, teraz to mogło być już zbyteczne, bo neonata wyraźnie chciał popełnić samobójstwo. Polegać ono miało na wkurzeniu Eugenio, po tym jak będzie musiał się za niego tłumaczyć, czemu po rozsiekaniu przez strażników i pijanych marynarze, doczołga się z ewidentnie śmiertelnymi ranami do jego schronienia by błagać o pomoc i protekcje...



Nagle, coś tknęło Eugenio. Przestał koncentrować się na świecie materialnym i odpłynął w głąb monochromatycznego świata duchów, zmor i upiorów. Z rosnącym z każdym mgnieniem jego astralnych oczu zdziwieniem, patrzył jak do czarnobiałego świata pozbawionego barw wkrada się kolor który znał jako krwiopijca aż za dobrze.

Pierwszy raz na swoje oczy, Eugenio oglądał może tak czerwone, tak szkarłatno czerwone, że zdawało się być stworzone z tysięcy, tysięcy galonów świeżej, tętniącej życiem krwi…

Z trudem opanował pierwszą myśl, odruch, instynkt, by rzucić się biegiem i skoczyć w morską toń. By skąpany po uszy w jusze, opić się do granic możliwości. By tchnąć kipiące w spożytej krwi życie w swe nie umarłe ciało i pływać. Pływać co sił we krwi, walczyć z krwistoczerwonymi falami i zanurkować w bezmiarze nieskończonych pokładów boskiej ambrozji…

Z trudem opanował się by nie rzucić się co tchu. Na razie, na tyle, by nie rzucić się biegiem, na złamanie karku...

Przez jeszcze mgnienie oka, ocenił sytuację w karczmie.

Radzi sobie chłopak, radzi. Byłby z niego przedni Malkavianin, taki obdarzony wizjami obdartus, frontem do ludu. Do szanowanego astrologa, który gawiedzi nie szuka, a do którego przybywają aż sami Królowie z podarkami, spragnieni przychylnych im wizji, jednak jeszcze mu sporo brakuje... Poradzi sobie, albo nie poradzi. Będzie ładna wykładnia, czy nie wziąć go jednak pod swoje opiekuńcze skrzydła... co by za bardzo w piórka nie obrósł...

Eugenio, z typową dla siebie flegmą ruszył spokojnym krokiem, a w zasadzie lewitując delikatnie nad brukowymi kostkami, w kierunku cudownego zjawiska. Język jego astralnego ciała przesunął się lubieżnie po kłach które same wysunęły się gdy na jego twarzy zagościł uśmiech dziecka na widok bezpańskiego kubeczka pełnego miodu…
 
__________________
-Only a fool thinks he can escape his past.
-I agree, so I atone for mine.


Sate Pestage and Soontir Fel

Ostatnio edytowane przez Ratkin : 09-01-2010 o 23:25.
Ratkin jest offline