Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2010, 17:14   #12
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Koszmar...
Uciekał. Goniło go coś, czego nie widział, ale czuł całym ciałem. Desperackim biegiem pokonywał kolejne korytarze. W końcu dotarł do windy. Drzwi do niej były zamknięte, a po wciśnięciu guzika nie chciały się otworzyć. Walnął go pięścią. Nic. Nagle usłyszał jakiś pisk. Odwrócił się, ale niczego nie zauważył. Przylgnął całym ciałem do drzwi windy, ze strachem obserwując trzy korytarze, które spotykały się przy windzie, tworząc skrzyżowanie. Wszędzie panował półmrok, korytarze były oświetlane tylko przez słabe światła awaryjne, z podłoża unosiła się para... I wtedy coś w niej się poruszyło. Wyraźny, ciemny kształt...
Drzwi windy nagle się otworzyły. Prawie się przewrócił wpadając do windy. Niewyraźny kształt w obłokach białej pary był coraz bliżej. Przerażony człowiek wcisnął guzik, mający doprowadzić go na najwyższe piętro. Do wyjścia z tego piekła. Drzwi zamknęły się, dając mu poczucie bezpieczeństwa. Odetchnął z ulgą. Podrapał się po karku, coś go łaskotało. To był czyjś oddech! Powoli odwrócił się, a wtedy...

Robert obudził się gwałtownie, mocno uderzając głową w podnoszące się wieko kapsuły. Przyłożył dłoń do bolącego miejsca i palcami mierzwił swoje gęste blond włosy. Na czole miał krople potu, oddychał szybko i nierównomiernie, jakby ktoś go uwolnił z duszącego ścisku...
Rozejrzał się po sali. Wszyscy żołnierze właśnie wstawali z kapsuł i każdy w swoim tempie udawał się do szatni. Patrząc po twarzach towarzyszy, zauważył, iż wzbudził niemałe zainteresowanie swoim gwałtownym przebudzeniem.
"To tylko zły sen..." - pomyślał.
Wygramolił się z kapsuły hibernacyjnej i stanął na zimnej posadzce. Udał się prosto do łazienki. Oprócz niego było tam jeszcze parę innych osób. Wybrał jakiś oddalony natrysk i zdjął z tyłka swoje ciemnozielone bokserki z kangurami. Zimną wodą zmył z siebie ślady ciężkiego snu. Robert często miewał złe sny, ale na pokładzie statku kosmicznego stały się one wyjątkowo uciążliwe. Tak w ogóle to dołączył do tego oddziału stosunkowo niedawno. Chociaż pochodził z Australii, ukończył Akademię Wojskową z wyróżnieniem, na oddziale kształcącym żołnierzy na potrzeby łączności. Przez stosunkowo niedługi okres czasu jaki spędził z tymi żołnierzami, zdążyli się jako tako poznać. Robert był bardzo przyjazny i bystry jak na początkującego wojaka. Ale na pokładzie statków czuł się wyjątkowo paskudnie. Wyjątkowo paskudnie, gdyż nie był przyzwyczajony do lotów kosmicznych...

Z łazienki wyszedł owinięty białym ręcznikiem. Udał się do szatni, która była już w pusta i ze swojej szafki wyjął ubrania. Wrzucił tam bokserki, które stały się jego znakiem rozpoznawczym w tym oddziale. Właśnie kończył wiązać buta, kiedy rozległ się głośny huk. Wystraszony Rob podskoczył i o mało co nie wyrżnął w otwarte drzwi szafki. Obrócił się, aby napotkać rozbawione spojrzenie jednego z żołnierzy. Odetchnął z ulgą, wykonał kilka skłonów i szybkim krokiem poszedł do stołówki.
Dotarł tam jako jeden z ostatnich. Zjadł coś w miarę lekkiego, nie lubił się opychać zaraz po przebudzeniu. W końcu razem ze wszystkimi stawił się w luku, aby wysłuchać słów nowego przełożonego. Ze skrywanym zadowoleniem stwierdził, że nie jest raczej jednym z tych zapatrzonych w siebie wojskowych urzędasów. Chociaż poprzedniego sierżanta znał niezbyt dobrze, to darzył go sympatią. W duchu miał nadzieję, że i z tym typkiem będzie podobnie.
- Czego jacyś hindusi mogliby chcieć z tego zadupia? Oprócz kolonistów i kilku kompleksów naukowych wątpię, żeby mogli tam znaleźć coś wartościowego. Nawet przeprowadzając akcję dywersyjną na planecie we wstępnych etapach terraformowania nie zagroziliby ekonomi Wayland. Gdyby to była cenna placówka, na pewno nie byłaby bez ochrony.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....

Ostatnio edytowane przez Endless : 10-01-2010 o 17:23.
Endless jest offline