Szczurowaty mężczyzna pocił się coraz bardziej. Co i rusz rzucał ukradkowe spojrzenia to na nieopodal siedzącą dziewczynkę, to na drzwi i na kpt O.Briena, który trzymał go blisko siebie ciągle poklepując po ramieniu. A fundusze się kurczyły.
Kiedy wieść o "hojności" się rozeszła, w gospodzie zaczęło przybywać ludzi. Jakieś okoliczne chłystki postanowiły dobrze wykorzystać nadarzającą się okazję. I tak z kilkunastu osób w ciągu kilku chwil zrobiła się 30.tka.
Ruch i hałas wzrastał. Niestety szczurowaty nie mógł udać, że nie usłyszał pytania Maike, gdyż siedziała za blisko.
- Ja... bo widzi panienka... - wbił spojrzenie w ziemię, a dłonie zacisnął w pięści. - Bo ja myślał, że ta - głową wskazał na "niby-Aniołka" - to wasza siostra czy coś.
Tymczasem niby-Aniołek czuła się coraz bardziej nie na miejscu. Przerażenie tłumem rosło, dziewczyna zdawała się coraz bledsza, a propozycje Luki zdawały jej się kolejnymi zakamuflowanymi zagrożeniami. Gdyby się dało, wniknęłaby w ścianę kominka. Tylko tłum powodował, że jeszcze nie uciekła. Valerie zdążyła dostać kufel niezłego piwa i rozejrzeć się po obecnych, zanim zaroiło się od ludu. Sprawnie uniknęła kilku klepnięć (nie tylko w pośladki) ze strony co bardziej już wstawionych mężczyzn. Mniej więcej zlokalizowała centrum "fermentu", którym okazał się wesoły Inlandzki kapitan i jego zastraszony, paskudny kompan już nie tak skory do zabawy. Obok nich stała młoda kobieta, która wyróżniała się z tłumu. Choć włosy miała dość ciemne to mleczna cera i błękitny kolor oczu zdawał się wskazywać jej eiseńskie korzenie. Chociaż kto ją tam wie. U ognistowłosej panny Craven usuriańska krew zdawała się czekać w uśpieniu.
Tymaczasem Ludmiła obserwowała.
Drzwi oberży trzasnęły w geście mocno teatralnym, a w nich stanęła Aza. Zła jak osa, z ognistym spojrzeniem obrzuciła towarzystwo. Tuż za nią pojawiły się dwa cienie - bracia eiseńczycy, którzy zwykle zajmowali się żonglowaniem nożami, robili jej za ochronę. Oczywiście zrobili piorunujące wrażenie na obecnych i bynajmniej NIE pozytywne. Cyganka zmrużyła oczy, ewidentnie czegoś szukając. Na Maike i Lukę nie zwróciła zupełnie uwagi. Ruszyła szybkim krokiem do przodu, widocznie namierzyła swoją ofiarę.
W końcu przepchnęła się do Valerie.
- Zwą cię Craven, tak? - jej matowy głos, nieco ostro zaintonował ostatnie słowo.
Musiała zauważyć swój nietakt. Odrzuciła włosy do tyłu.
- Wybacz, przed chwilą widziałam się z Kaliną, a ona zawsze źle na mnie działa. - ton głosu natychmiastowo się zmienił na nieco cieplejszy. - Jestem Aza Davidowa. Zwą mnie też Łasicą. - wyciągnęła dłoń w geście przywitania.
__________________ "Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein |