Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2010, 01:27   #102
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Szczurowaty mężczyzna pocił się coraz bardziej. Co i rusz rzucał ukradkowe spojrzenia to na nieopodal siedzącą dziewczynkę, to na drzwi i na kpt O.Briena, który trzymał go blisko siebie ciągle poklepując po ramieniu. A fundusze się kurczyły.

Kiedy wieść o "hojności" się rozeszła, w gospodzie zaczęło przybywać ludzi. Jakieś okoliczne chłystki postanowiły dobrze wykorzystać nadarzającą się okazję. I tak z kilkunastu osób w ciągu kilku chwil zrobiła się 30.tka.
Ruch i hałas wzrastał. Niestety szczurowaty nie mógł udać, że nie usłyszał pytania Maike, gdyż siedziała za blisko.
- Ja... bo widzi panienka... - wbił spojrzenie w ziemię, a dłonie zacisnął w pięści. - Bo ja myślał, że ta - głową wskazał na "niby-Aniołka" - to wasza siostra czy coś.

Tymczasem niby-Aniołek czuła się coraz bardziej nie na miejscu. Przerażenie tłumem rosło, dziewczyna zdawała się coraz bledsza, a propozycje Luki zdawały jej się kolejnymi zakamuflowanymi zagrożeniami. Gdyby się dało, wniknęłaby w ścianę kominka. Tylko tłum powodował, że jeszcze nie uciekła.

Valerie zdążyła dostać kufel niezłego piwa i rozejrzeć się po obecnych, zanim zaroiło się od ludu. Sprawnie uniknęła kilku klepnięć (nie tylko w pośladki) ze strony co bardziej już wstawionych mężczyzn. Mniej więcej zlokalizowała centrum "fermentu", którym okazał się wesoły Inlandzki kapitan i jego zastraszony, paskudny kompan już nie tak skory do zabawy. Obok nich stała młoda kobieta, która wyróżniała się z tłumu. Choć włosy miała dość ciemne to mleczna cera i błękitny kolor oczu zdawał się wskazywać jej eiseńskie korzenie. Chociaż kto ją tam wie. U ognistowłosej panny Craven usuriańska krew zdawała się czekać w uśpieniu.

Tymaczasem Ludmiła obserwowała.

Drzwi oberży trzasnęły w geście mocno teatralnym, a w nich stanęła Aza. Zła jak osa, z ognistym spojrzeniem obrzuciła towarzystwo. Tuż za nią pojawiły się dwa cienie - bracia eiseńczycy, którzy zwykle zajmowali się żonglowaniem nożami, robili jej za ochronę. Oczywiście zrobili piorunujące wrażenie na obecnych i bynajmniej NIE pozytywne.

Cyganka zmrużyła oczy, ewidentnie czegoś szukając. Na Maike i Lukę nie zwróciła zupełnie uwagi. Ruszyła szybkim krokiem do przodu, widocznie namierzyła swoją ofiarę.
W końcu przepchnęła się do Valerie.
- Zwą cię Craven, tak? - jej matowy głos, nieco ostro zaintonował ostatnie słowo.
Musiała zauważyć swój nietakt. Odrzuciła włosy do tyłu.
- Wybacz, przed chwilą widziałam się z Kaliną, a ona zawsze źle na mnie działa. - ton głosu natychmiastowo się zmienił na nieco cieplejszy. - Jestem Aza Davidowa. Zwą mnie też Łasicą. - wyciągnęła dłoń w geście przywitania.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline