-Dzięki Ci Pani za opatrzenie mojej dłoni i za... Uratowanie mi życia. Żywię nadzieję, że uda nam się kiedyś spotkać i pokonwersować w bardziej przyjaznych okolicznościach. - Ae'rontier ukłonił się nisko i odszedł razem z wojownikiem w stronę komnaty.
"Nie wiem o co tu chodzi - pomyślał - ale skoro uratowali mi życie, to może mnie nie zabiją... Przynajmniej na razie."
Gdy wszedł do pomieszczenia zmierzył wzrokiem postacie, po czym lekko się ukłonił.
-Więc to Ty jesteś Estatos... Jak mniemam pozostali dwaj panowie również są "Wielkimi Wojownikami? - powiedział z nutą ironii w głosie.
-Dobrze, przejdźmy do rzeczy. Ja również nie żywię sympatii do Mortaga. Estatosie, co o mnie wiesz, dlaczego o mnie wiesz i czemu to właśnie JA mam tę "wątpliwą przyjemność" obcowania z tak wspaniałym gronem rębajłów?"
-No cóż... - po chwili podjął na nowo - W związku z tym, że zawdzięczam życie pewnej młodej damie należącej do waszej organizacji, czuję się zobligowany wam pomóc. Tak więc, czym mogę służyć? |