Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2010, 20:14   #42
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wcale nie uważał, że są Erwinowi winni jakieś podziękowania pośmiertne, modlitwę, czy chociaż wdzięczność. On miał po prostu pecha, a brutalne życie owych pechowców karze w dość jednoznaczny sposób. Sam Rudiger oberwał tylko skrzydłem, lądując dość bezpiecznie na zaspie śniegu, ale otrząśnięcie się zabrało mu i tak zbyt dużo czasu. Nie uważał się za mięczaka, ale to, że nie mieli z tą bestią jakichkolwiek szans było oczywiste. Może jedynie w ucieczce, w co oczywiście też wątpił, zanim nie pojawiła się banda obdartusów z toporami. Darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Mężczyzna wycofał się pomiędzy świerki, korzystając z dogodnej okazji i stamtąd obserwował potyczkę. Ani myślał się przyłączać, tylko łuk ze strzałą nałożoną na cięciwę trzymał w dłoniach, czekając końca. I zastanawiając się, czy przypadkiem nie będzie musiał strzelać niezależnie od zwycięzcy. Na szczęście obyło się bez tego, a nawet lepiej, dzikusy zabrały ich do swojej rozpadającej się twierdzy. Odpoczynek przywitał z rozkoszą, gdy prawie nieprzytomny padał na twarde posłanie. I cieszył się tym póki nie nadeszły sny.

Zawsze było podobnie. Jej zimne dłonie, przesuwające się po jego nagim ciele, jej twarde i lodowate sutki przesuwające się po odsłoniętym torsie. Piękna, obiecująca nieziemskie rozkosze twarz, zniżająca się do jego ust i wpijająca w wargi. Posmak krwi, własnej krwi, powoli spływającej do żołądka i tej jej, dostającej się do żył i dającej niepełne spełnienie, niedokończoną rozkosz i obietnicę, że będzie więcej. To mógłby być piękny, erotyczny, niesamowity sen, ale dla Rudigera był to największy z koszmarów, powtarzający się raz za razem.

Obudził się spocony i zziębnięty, chociaż wciąż był owinięty kocami. Tym razem nie czuł spełnienia, nie czuł też kłów, które musiałyby się wbić w jego ciało, gdyby chciała go znów wykorzystać. Było nieco inaczej, może właśnie dlatego uznał, że tym razem faktycznie był to tylko sen. Niestety razem z obrazem, który napłynął do jego otwieranych z trudem oczu, przyszła też żądza, rozpalająca jego krocze aż do bólu. Była z tych, których nie dało się obejść ani stłumić, nie poddawała się nawet najohydniejszym obrazom przywoływanym do głowy. Była tak samo nienaturalna jak te sny. Chyba właśnie wtedy podjął decyzję. Tylko najpierw musiał stanąć twarzą w twarz z jednym z dzikusów. Bardzo wylewnym. Zdawało się, że tutejsi Jarlowie zmieniają się jakoś mniej więcej co tydzień, jeśli nie częściej, a schedę przejmuje ten, który jest aktualnie bliżej umierającego byłego jarla. Dopiero po jakiejś minucie Rudiger załapał, że to mogłoby być tylko imię tego idioty. Ciekawe czy zdawali sobie sprawę, co oznacza słowo jarl, a przynajmniej czy zdawał sobie z tego sprawę ten, który się tak mienił.

Postanowił być miły i uległy. Pewnie wolą bojowych chłopców, ale z jego posturą i umiejętnościami walki lepiej było nikogo nie prowokować. Zresztą miał zamiar unikać rozmów z tymi przerośniętymi barbarzyńcami i jak najszybciej się stąd wynosić. Pomogli im, ale ta ich buda wyglądała, jakby za chwilę miała się rozlecieć i nie za bardzo można było liczyć, że przeogromna horda Chaosu jakoś ominie to miejsce. Zwłaszcza jak miała więcej takich latających skurczybyków. Spojrzał na przerośniętego wyrostka.
-Jestem Rudiger. Dziękujemy za pomoc z tą maszkarą. Często tu widujecie takie bestie?
Miła, przyjacielska pogawędka. Niech go szlag! Wziął młodego akolitę za ramię i odciągnął od półgłówka, szepcząc tak, by tamten nie słyszał.
-To nie jest twierdza, która może oprzeć się jakiemuś poważniejszemu atakowi. Przespaliśmy się, teraz trzeba zdobyć jedzenie i wynosić się szybko. Powiadomię ludzi, którzy z nami tu przyszli. Nawet mi ciężko przyszłaby decyzja o zostawieniu ich tu. Lepiej umrzeć na szlaku niż patrzeć, jak wygłodniali mutanci wdzierają się do środka. Nie nadaję się do targowania z takimi, ale spróbuj załatwić nam jedzenie i podpytać o okolicę. Bo na mapę bym nie liczył. Albo niech zrobi to rycerz, Sigmara to oni też mogą nie lubić. Nie możemy tu zostać!
Spojrzał mu jeszcze w oczy. Sytuacja była podobna do tej z fortu, niezależnie od decyzji wszystkich dookoła, miał zamiar ruszyć dalej. Nie czuł się tu bezpiecznie w żadnym calu. Ale teraz musiał załatwić coś jeszcze.
Skierował się do wyjścia, skoro pozwolili im poruszać się po twierdzy. Jeden przygłup musiał wybierać, czy chce iść za nim, czy zostać z większością. Nie miał problemu z wyborem, może liczyć nie umiał, ale większość rozpoznawał.

Sama "pomoc" ludziom nie należała do czegoś, co można by nazwać bezinteresownym. Ale miała jedną wielką zaletę - dawała nadzieję na uspokojenie tego, co czuł od czasu przebudzenia. I tak nie miał tu nic więcej do roboty, równie dobrze mógł więc udać się do owych podzamkowych grot, gdzie ukryto największe skarby tego rejonu. Wejścia szukał całkiem długo, a potem znalazł strażników. Nie żeby to go zniechęciło, a dzikusy nie były nawet szczególne czujne, uznając pewnie, że i tak nikt tego nie spróbuje. Siedzieli przy beczce, rzucając kośćmi i przekrzykując się wzajemnie. Ah te wysublimowane rozrywki! Rudiger uśmiechnął się podle.
Miał kilka pomysłów jak odwrócić ich uwagę i sprawić, że chociaż na chwilę odejdą od swoich pozycji. Wiadomo było, że jedyne co tak na prawdę lubią to walka i chlanie, może jeszcze dupczenie i gra w kości. Po co więc kombinować? Szybko sprawdził korytarze, upewniając się, że może ich okrążyć, po tym nie wychylając się i nie pokazując osiłkom, po prostu krzyknął.
-Chaos! Chaos nadchodzi! Wszyscy na mury!
Starał się, by jego głos brzmiał grubiej. Tamci ruszyli, trochę niepewni, ale nie obchodziło go, jak daleko zajdą. Skorzystał z drugiego korytarza i cicho przemknął za ich plecami, wchodząc do grot.

O tak, tu czuł się całkiem nieźle. Zawsze lubił takie miejsca. Przemykał pod ścianą, szukając wzrokiem znanych mu twarzy. Nie rzucał się w oczy, z daleka omijając kobiety i dzieci tutejszych, dość łatwo rozpoznawalne. Groty były całkiem rozległe, może nawet miały jakieś tylne wyjście i sięgały głębiej w góry. Zastanawiał się, czy to coś da, gdy do bram zawita Chaos. Pewnie nie, chyba, że skorzysta się z tej drogi już teraz. Będzie musiał dopytać, ale na razie znalazł znanych mu ludzi i podszedł do kobiety, najładniejszej z nich wszystkich. W lepszych czasach byłaby bardzo apetyczna, teraz zaś musiała służyć na ukojenie jego żądzy. Pozwolił jej się rozpoznać i odciągnął na bok.
-Czujesz się tu bezpieczna?
Była przestraszona, zziębnięta i niepewna. Nie wiedział, czy nie bała się też jego, ale to nie było istotne. Pokręciła głową.
-Nie możemy tu zostać. Nie pozwalają nam tu wchodzić, ale jak widać można ich oszukać. Ja stąd uciekam, to jest jak klatka. Gdy tu dojdą, wszyscy zginą. Tutejsi tego nie widzą, wierzą, że mogą pokonać wszystkich. Widziałaś ich, to dzikusy. Mogę się wami zaopiekować, na tyle ile mogę. Wyprowadzić stąd. Znam drogę przez góry, a jeśli inni zechcą zostać to i tak sobie poradzę. Znam krasnoludzkie ścieżki, pod górami. Ciemno i bez jedzenia, ale jakbyśmy wzięli dużo, to by się udało. Albo górą. Stanie w miejscu to śmierć. Rozumiesz mnie?
Pokiwała głową, niepewna. Nie miał pojęcia ile ma rozumu i czy nadąża, ale przeszedł do najważniejszego.
-Obiecuję, że zrobię co w mojej mocy, by was ochronić. Ale ty musisz mi dać coś w zamian. Wiesz o co mi chodzi.
Spojrzał w jej oczy, oczywiście, że wiedziała. A tutaj, w grotach, było dużo miejsca. Pociągnął ją za sobą, w odosobnienie, gdzie delikatnie kazał klęknąć i wypiąć to, co miała najcenniejszego. Dobrał się do niej już niemal brutalnie i wziął mocno, nawet nie udając, że chce by ona również miała z tego jakąś przyjemność. Wiedział, że zapłaci jeszcze za tą obietnicę, której nie miał zamiaru złamać, ale teraz liczyło się zaspokojenie. Posuwał ją rytmicznie, ale dość krótko, aż wreszcie z głośnym jękiem skończył głęboko w środku. Napięcie opadło, mógł zająć się myśleniem. W chwili obecnej i do siebie i do tej biednej kobiety czuł tylko pogardę.
-Przyjdę po was niedługo. Czekamy teraz na jakiegoś Kapłana, bądźcie cierpliwi. I nie bój się. Wszystko będzie dobrze. I przepraszam, może będę miał kiedyś chwilę, by wszystko wyjaśnić.
Puste słowa, po których czuł się jak głupiec. Ale ta kobieta może być mu jeszcze potrzebna. Do końca dnia było jeszcze dużo czasu. Ruszył głębiej do grot, uznając, że to będzie łatwiejsze niż dopytywanie się tutejszych gdzie one prowadzą.
 
Sekal jest offline