Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2010, 23:04   #31
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
J.D. westchnął i nawet się nie ruszył z miejsca. Sierżant się zachowywał jakby robił oddziałowi łaskę, że go bierze na misję. Po prostu olał ich pytania. Tylko na dzień dobry dał dowód, że jest palantem. Czy on w ogóle wie, co to litosfera? W podstawówce tego uczą. "Nie zdziwię się, jak zginie na dobry początek misji, zabity przez jakiegoś Indiańca, czy kto tam w tych Indiach mieszka."
Posiedział jeszcze chwilę patrząc jak reszta oddziału rozchodzi się do roboty. W końcu westchnął ponownie, wstał i ruszył w kierunku szatni. Wszedł akurat w trakcie rozmowy Maxa i Cherry'ego.
- Może i go ochronisz, ale chłopak będzie nosił ze sobą tą spluwę jak głupi. A sierżant chyba wstał z hibernatora lewą nogą i na dodatek mu szefostwo nie powiedziało dokąd leci, więc informacji z niego nie wyciśniemy. - dorzucił swoje trzy grosze J.D.
- Witamy w wojsku - odrzekł z uśmiechem.
- Regulamin nie wspomina o narzekaniu na dowódcę. Znaczy wolno. - stwierdził odkrywczym tonem Jeremy.
Zaczął grzebać w swojej szafce, wybierając rzeczy do zabrania, a jednym uchem przysłuchując się reszcie rozmowy.
- Hej, Cherry, jakby było co pić, albo na co popatrzeć to mnie zawołaj. Spróbuję udawać dobrego chłopca i pójdę do hangaru, pomóc moim osobistym szoferom. - rzucił za odchodzącym Chińczykiem... Wietnamczykiem?... jakimś azjatą w każdym razie.
- Dobra. gwizdnę dwa razy. - odpowiedział ten na odchodnym.
Ułożył cały ekwipunek w jednym miejscu i sprawdził jego stan. Gdzieniegdzie coś trzeba było poprawić, gdzieniegdzie wyczyścić. Nie spieszył się. Po pierwsze to była jedyna okazja w czasie misji, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik, a po drugie nie spieszyło mu się, do robienia za tragarza. Po godzinie w końcu plecak był spakowany, pas przygotowany i całość ładnie ułożona w szafce. Nie było potrzeby teraz się w to wszystko ubierać, więc zamknął szafkę i poszedł zgodnie z obietnicą do hangaru. Rozejrzał się, żeby się upewnić, że sierżanta nie ma w środku i rozdarł się na cały głos:
- Do roboty, nieroby śmierdzące, w wojsku jesteście nie na wakacjach, ruszać się, bo Wam łby poukręcam!
Jeden z leżących pod ścianą żołnierzy (oczywiście ciężko zapracowany) zerwał się na równe nogi i rozejrzał z trwogą. Widząc, że żadne dowództwo nie pofatygowało swojego zadu do nich rzucił w J.D. zmiętą paczką po papierosach i wyszeptał pod nosem kilka przekleństw pod jego adresem. Jeremy zadowolony, że trochę podniósł ludziom poziom adrenaliny wziął się do roboty.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy

Ostatnio edytowane przez Radagast : 14-01-2010 o 22:47. Powód: Andramil
Radagast jest offline