Wulfstan, Revellis, Thorgar Revellis zwijał się to w prawo, to w lewo. Z wprawą doświadczonego wojownika zastawiał się koniem, osłaniał tarczą, obalał wrogów. Gdy pierwszy impet uderzenia opadł, nidaryjczyk pozostawił za sobą dwóch martwych wrogów. Również polanka została za jego plecami. Odwrócił konia i pognał z powrotem w kierunku dogorywającego, rozniesionego kopytami ognia. Od lewej strony usłyszał tętent i już po chwili spomiędzy drzew wypadł na niego jeździec, uzbrojony w maczugę na długim trzonku. Podniósł tarczę i zmusił konia do zmiany kierunku jazdy. Ciężka głowica opadła na tarczę, tak że stalowa obręcz wygięła się a odłamki drewna poleciały we wszystkie strony. Revellisa aż wgniotło w siodło. Nie pozostał dłużny wrogowi - postawnemu mężczyźnie odzianemu w brygantynę i w prostym hełmie na głowie. Miecz nidaryjczyka kilkakrotnie unosił się i opadał, jednak przeciwnik wciąż bądź unikał ciosów bądź je parował. Wulfstan rozniósł kusznika, który przymierzał się do strzału, potem zawrócił i spadł z impetem na tego, którego przed chwilą minął. Tym razem do okaryjczykyka uśmiechnęło się szczęście. Jego topór rozorał ramię wroga i ten zwalił się z konia na ziemię. Leżał krwawiąc obficie i jęcząc, trzymał się za zranioną rękę. Wulfstan nie miał czasu aby go dobić, w jego stronę biegło dwóch mężczyzn uzbrojonych w krótkie włócznie. Jeden natarł na niego z lewej strony, drugi zaatakował konia z prawej. Thorgar zaatakował pieszo. Był nieco z tyłu za swoimi towarzyszami na koniach, jednak dawało mu to lepszy osąd pola nocnej bitwy. Wulfstan i Revellis przecwałowali przez obozowisko pozostawiając na nim pierwsze trupy. Thorgar już biegnąc wpadł pomiędzy czających się między drzewami wrogów. Trysnęła krew z odrąbywanej ręki jednego z nich. Na nic nie zdał mu się lekki miecz, będący niczym w porównaniu z bronią Thorgara. Drugi z wrogów cisnął w niego sztyletem, jednak okaryjczyk odbił pocisk toporem. Nóż z furkotem odbił się od drzewa i opadł na ziemię. Pechowy nożownik odwrócił się na pięcie i pognał pędem w krzaki. Z lewej strony coś zaszeleściło. Najwidoczniej ktoś czaił się w zaroślach... |