Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2010, 19:43   #103
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Spienione piwo stojące przez Valerie na dębowym blacie stołu pachniało całkiem nieźle. smak był też niczego sobie, ale w niczym nie przypominał jednak jej ulubionego, nasyconego słodem, i ciemnego jak orzechy trunku z jej rodzinny stron. Piwo jęczmienne jakie tu serwowano, jednak nie było tym, co w browarnictwie ceniła najbardziej.

Grupka zdecydowanie nie miejscowych, skupiona wokół mężczyzny mówiącego z charakterystycznym, inlandzkim akcentem nie mogła nie rzucać się w oczy. Ale to nie oni byli osobami na jakie czekała Valerie. Oczekiwała na osobą, jaką przy dużej dozie wyobraźni mogła określić mianem kuzynki. Cóż, dla kogoś, kto nie zna usuryjskich zwyczajów było to nieprawda, ale dla niej było inaczej.
W końcu w drzwiach karczmy pojawiła się, pasująca bez pudła do opisu młoda kobieta. Najwyraźniej ona też musiała wiedzieć, kogo ma szukać, gdyż od razu kroki swe skierowała do ławy za jaką siedziała Val.
Ognistowłosa wysłuchawszy słów Azy, uścisnęła jej dłoń z ujmującym uśmiechem.
-Jestem Valerie Craven. Miło mi cię w końcu spotkać osobiście, Azo Davidowa. Zbyt długo czasu minęło od kiedy spotkałam rodaków mej matki.

Aza złapała się pod boki.
- To jeszcze poczekasz, bo ja jestem Cyganką. - puściła jej oko.

W tłumie mężczyzn rozeszły się dwuznaczne pomruki i poszturchania.

-Dobrze. Będziemy rozmawiać tutaj, w tym...miejscu?

Aza rozejrzała się. Jej wzrok na chwilę zatrzymał się na grupie, którą znała aż za dobrze. Uśmiechnęła się.
- Widzisz tamtych? - machnęła brodą w stronę Maike i Luki. - Oni pewnie też powinni usłyszeć to, co powiesz. To nasza "Wesoła Wycieczka".
-Może powinni może nie. Na razie wolałbym się z nimi nie dzielić informacją kim jestem i dlaczego mam z nimi podróżować.

- Hm? - Aza uniosła jedną brew, niby w zaskoczeniu, niby w zamyśleniu. - Jak wolisz, twoja broszka. Ja...

- Czy panienka może... - jakiś mężczyzna zahaczył Azę za łokieć.
Ta okręciła się na pięcie, uchyliła przed złapaniem i spojrzała spode łba. Mężczyzna stracił rezon.
- Nie.
Złapała Valerie pod łokieć i ruszyła w kierunku drzwi.
Val zdążyła chwycić swój dobytek i dała się poprowadzić Łasicy na zewnątrz. Jej niedopitym piwem na pewno ktoś się zainteresuje.

Aza rozejrzała się.
- Jakie języki znasz?
- Kilka, a jaki powinnam znać na ta chwilę? Uśmiechnęła się lekko.
- W tej chwili najlepiej usuryjski albo cygańską gwarę. - odpowiedziała Aza żwawym krokiem kierując się w stronę ściany lasu.
- Pierwszy jak najbardziej wchodzi w grę. Spokojnie była w stanie dotrzymać kroku długonogiej Azie.
- Z drugim niestety dotąd miałam sporadyczne kontakty.
- To się da naprawić.
- weszły w końcu w pierwsze krzaki, minęły kilka linii drzew i stanęły na małej polance.



- Dobra - Aza zaczęła po usuryjsku - to co możesz lub chcesz mi powiedzieć? Dlaczego nie chcesz się przedstawić naszej kompani od siedmiu boleści?
- Na razie wolałabym by moja tożsamość i cele zostały pomiędzy nami. Wokół tej grupy kręci się ktoś, czyim celem jest namieszać prawdopodobnie wszystkim szyki. Nie wiem jak długie ma ręce czy uszy, więc wolę nie ryzykować ujawnianiem zbyt szybko własnych kart. W moim interesie leży, żeby ów człowiek wiedział tak mało jak się da. Czy kwestie mojego dołączenia do grupy da się załatwić tak by ewentualni obserwatorzy mogli być pewni, że nie ma ono nic wspólnego z ową kompanią od siedmiu boleści?
Valerie bez trudu przeszła na dialekt usuryjskiego jakim posługiwała się Aza. Tak, talent do języków czasem przydaje się w najmniej oczekiwanych sytuacjach.
Rozmówczyni była pozytywnie zaskoczona talentami Valerie. Chyba jednak rzeczywiście płynęła w nich jedna krew. W jakimś stopniu.
- Z dołączeniem do trupy cyrkowej nie będzie problemu. Założyciel, który dla mnie jest jak Ojciec, przyjmie Cię jak na wuja przystało. - Aza poklepała kuzynkę po ramieniu. - Wymyślimy Ci coś przyjemnego do roboty. A teraz wracajmy do pozostałych, trzeba zdecydować, gdzie ruszamy szukać Aniołka. Kalina coś Ci o tym wspominała?
-Nie, rozmawiałyśmy bardzo krótko. Najwyraźniej sądziła, że nie jest to informacją jaką ona ma

Mina Azy wskazywała na długi, bardzo brzydki potok myśli.
- Aniołek, dość ważna dziewczyna, także dla tej wyprawy - wyraźnie zaakcentowała TEJ - została porwana i jej szukamy. Ale nie dopisuje nam szczęście. Jak gdyby los się przeciw nas sprzysięgał. No nic. Wracajmy. Zobaczymy co tamta zgraja wymyśliła.
- Kim oficjalnie mam być?

- Sobą - Azę zupełnie zaskoczyło pytanie - Nikt nie wie, oprócz nas dwóch, że masz dołączyć do Wesołej Ferajny. Chyba, że masz inne widzi mi się.
-Mną, czyli?

Na twarzy Azy odmalował się proces myślowy zwany szybkim przypomnieniem.
-Valerią jakąśtam Craven? Przyjechałaś do mnie w odwiedziny? Mieliśmy Cię odebrać w porcie, ale się spóźnialiśmy to się wybrałaś w naszą stronę. Coś źle mówię? - uśmiechnęła się szeroko, pokazując wszystkie białe ząbki.
-Właśnie to chciałam uściślić. Taka wersja jak najbardziej mi odpowiada. Czym miałbym się podczas pobytu w odwiedzinach u ciebie zajmować?
- Coś się znajdzie. To na razie zupełnie bez znaczenia. - Aza skierowała się ponownie w stronę miasta. - Teraz musimy znaleźć Aniołka. Resztę ustali się później.
-Niech tak będzie.


Obie kobiety ponownie znalazły się przed budynkiem karczmy, po czym spokojnie weszły do środka.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline