Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2010, 21:12   #39
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
J.D. się nie zdążył napracować, gdy usłyszał przeciągły gwizd. "Równy gość ten Cherry. Zadba o kumpla" pomyślał i ruszył w stronę Japończyka. Zdążył go dogonić w korytarzu.
- Dzięki stary. Mam nadzieję, że nie kapral się rozbiera? - powiedział.
Po chwili doszli na miejsce.
- Hmmm... Dwa króle - powiedział dość głośno, zaglądając jednemu z graczy przez ramię. - A nie. Przepraszam: walet i as. Ale wyglądały jak króle - mówił nie zwracając najmniejszej uwagi, jakie karty naprawdę widzi.
- To w ramach walki z podziałami rasowymi, Wy wypić zdrowie Wasz czarny brat, a czarny brat wypić wasz zdrowie.
Co rzekłszy, nie czekając na dalsze zaproszenie przejął zarówno butelkę jak kieliszek, łyknął, nalał jeszcze raz i podał następnemu.
- Długo z Wami nie zabawię, ale i tak powinniście być mi wdzięczni. Im więcej osób do picia, tym mniej Wam będzie celownik schodził.
Popatrzył jeszcze chwilę na grę, wypił drugą kolejkę i po chwili podziękował za poczęstunek i sprzątnął się do hangaru dalej pracować. Jakkolwiek chciałby, nie mógł się upić tuż przed akcją.

Po pracy chwila na założenie pełnego umundurowania, pancerza, zebranie plecaka i broni i stawienie się na kolejnej odprawie.
- Ha! Dwie babki mamy. - powiedział triumfalnie, gdy sierżant skończył wyczytywać skład Drużyny Aplha, ale nie na tyle głośno, żeby dowódca usłyszał. Po usłyszeniu składu drugiego zespołu mina mu trochę zrzedła.
- Łajdaki - mruknął tylko, wysłuchał reszty wstępu teoretycznego i zapakował się na APC.
Oczekiwanie trwało dość długo, ale praktycznie nikt się nie odzywał. Dopiero gdy wszyscy byli w środku, a do startu została mniej niż minuta, J.D. powiedział do pilotów:
- Wyświadczcie mi przysługę i znajdźcie sobie jakiś parking strzeżony. Wolałbym, żeby Was indiańce nie załatwili, zanim my załatwimy ich.
Po chwili runęli w dół. Żołądek podskoczył Jeremyemu do gardła. Nie znosił tego uczucia i nigdy nie dał rady się do niego przyzwyczaić. Wypity wcześniej alkohol nie pomagał. Wziął kilka głębszych oddechów, żeby odzyskać panowanie nad sobą. Rozejrzał się po swoich kolegach i koleżankach.
- Widzę Cherry, że Twój żołądek też nie najlepiej znosi przeciążenia? Jesteś cały żółty - powiedział, siląc się na uśmiech, przypominający w tej chwili bardziej szczękościsk. - O! Nie Ty jeden. I kto teraz jest kolorowy? - zapytał tych, którzy znosili start podobnie jak on. W końcu musiał jednak zacisnąć zęby i przełknąć ślinę, bo jego wnętrzności wciąż nie zdecydowały się, gdzie chcą spędzić resztę tego lotu.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline