J.D. się nie zdążył napracować, gdy usłyszał przeciągły gwizd. "Równy gość ten Cherry. Zadba o kumpla" pomyślał i ruszył w stronę Japończyka. Zdążył go dogonić w korytarzu.
- Dzięki stary. Mam nadzieję, że nie kapral się rozbiera? - powiedział.
Po chwili doszli na miejsce.
- Hmmm... Dwa króle - powiedział dość głośno, zaglądając jednemu z graczy przez ramię. - A nie. Przepraszam: walet i as. Ale wyglądały jak króle - mówił nie zwracając najmniejszej uwagi, jakie karty naprawdę widzi.
- To w ramach walki z podziałami rasowymi, Wy wypić zdrowie Wasz czarny brat, a czarny brat wypić wasz zdrowie.
Co rzekłszy, nie czekając na dalsze zaproszenie przejął zarówno butelkę jak kieliszek, łyknął, nalał jeszcze raz i podał następnemu.
- Długo z Wami nie zabawię, ale i tak powinniście być mi wdzięczni. Im więcej osób do picia, tym mniej Wam będzie celownik schodził.
Popatrzył jeszcze chwilę na grę, wypił drugą kolejkę i po chwili podziękował za poczęstunek i sprzątnął się do hangaru dalej pracować. Jakkolwiek chciałby, nie mógł się upić tuż przed akcją.
Po pracy chwila na założenie pełnego umundurowania, pancerza, zebranie plecaka i broni i stawienie się na kolejnej odprawie.
- Ha! Dwie babki mamy. - powiedział triumfalnie, gdy sierżant skończył wyczytywać skład Drużyny Aplha, ale nie na tyle głośno, żeby dowódca usłyszał. Po usłyszeniu składu drugiego zespołu mina mu trochę zrzedła.
- Łajdaki - mruknął tylko, wysłuchał reszty wstępu teoretycznego i zapakował się na APC.
Oczekiwanie trwało dość długo, ale praktycznie nikt się nie odzywał. Dopiero gdy wszyscy byli w środku, a do startu została mniej niż minuta, J.D. powiedział do pilotów:
- Wyświadczcie mi przysługę i znajdźcie sobie jakiś parking strzeżony. Wolałbym, żeby Was indiańce nie załatwili, zanim my załatwimy ich.
Po chwili runęli w dół. Żołądek podskoczył Jeremyemu do gardła. Nie znosił tego uczucia i nigdy nie dał rady się do niego przyzwyczaić. Wypity wcześniej alkohol nie pomagał. Wziął kilka głębszych oddechów, żeby odzyskać panowanie nad sobą. Rozejrzał się po swoich kolegach i koleżankach.
- Widzę Cherry, że Twój żołądek też nie najlepiej znosi przeciążenia? Jesteś cały żółty - powiedział, siląc się na uśmiech, przypominający w tej chwili bardziej szczękościsk. - O! Nie Ty jeden. I kto teraz jest kolorowy? - zapytał tych, którzy znosili start podobnie jak on. W końcu musiał jednak zacisnąć zęby i przełknąć ślinę, bo jego wnętrzności wciąż nie zdecydowały się, gdzie chcą spędzić resztę tego lotu.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |