Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2010, 22:46   #40
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Czas pozostały do deadline’u Raine spędziła spokojnie. Wydawać by się mogoła, że aż za spokojnie, słuchając czegoś wydawała się zupełnie odcięta od tego co ją otaczało. Ale na to akurat ona mogła sobie pozwolić, martwienie się sprzętem zostawiała innym, dla niej najważniejszy był jej własny sprzęt. Niektórych może dziwiło, innych irytowało, ale panna Corvax preferowała starą broń. Nie lubiła elektronicznych zabawek, czy czegoś, co bez zasilania odmówi współpracy. Bo cóż, po cudzie mającym komputer pokładowy, programowalne granaty, czy wyliczającym co do nano minimetru odległość do celu, skoro jeśli zabraknie baterii nadaje się głownie do okładania wroga kolba po łbie.
Przykładem potęgi minimalizmu była jej broń boczna.
Zmodyfikowana wersja Colta 1911, w którym najbardziej i głównie zmieniło się chyba to, że już nie był rewolwerem, i że miał większy od swej podstawowej wersji magazynek.
Ale to co było w nim najpiękniejsze zostało zachowane.
Pociski typu APC .45 cala.
Fakt, w teorii można było używać czegoś, co chodziło by na .44 magnum, ale tego rodzaju pistolety miały jedną zasadniczą wadę- były wielkie nieporęczne. I to się nie zmieniło nigdy.



A Raine wołała używać broni, która pewnie leżała w dłoni, I nie ważył za dużo. A w tej kategorii Desert Eagle, i inne mu podobne potworki się nie mieściły. Po za tym uważała ją, skądinąd słusznie, za potwornie przereklamowaną broń.

Rozdzielanie na drużyny…
Cichości ducha, cieszyła się, że trafiła do drużyny, jaka nie była pod przywództwem Flippera. Niezbyt długo go znała, ale nie lubiła cwaniaczków, którym się wydaje, że żarcikami mogą załatwić wszystko. Miała tylko nadzieje, że Clearwater okaże się dobrym scoutem.
Loty z orbity na powierzchnie nigdy nie należały do jej ulubionych czynności, ale podobnie jak zimny sen były wpisane w bycie marines.
Można się było i do tego przyzwyczaić, a plusem jedzenia typu MRE* było to, że trudno było się go pozbyć z żołądka.

Po krótkiej chwili paskudnego przeciążenia zaczęli opadać w dół, ściągani siła studni grawitacyjnej planety.

______
* MRE- meal ready to eat- standardowe wojskowe prepaki
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay

Ostatnio edytowane przez Lhianann : 17-01-2010 o 22:51.
Lhianann jest offline