Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2010, 14:52   #47
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przemierzając samotnie podziemne korytarze, Rudiger czuł się wreszcie wolny. Strach, który nieustannie towarzyszył im na powierzchni, tutaj został zastąpiony przez ciekawość, zrodzoną z doświadczenia. Starożytne miejsca zawsze kryły coś ciekawego i tylko w Sylvanii popełnił błąd. Tutaj nie mogło być o nim mowy, zwłaszcza, że dzikusy musiały najwyraźniej korzystać z tych tuneli już wcześniej. Ale im dalej, tym ciekawiej. Runy! Krasnoludzka robota, może kopalnia, może coś więcej! Pamiętał pewną opowieść, która zresztą musiała być prawdą. Khazadzkie podziemne ścieżki! Podążył korytarzem jak pies gończy za swoją ofiarą. Nic nie mogło go zatrzymać! Nawet jakaś przepaść, nie na tyle duża, by nie mógł wykorzystać liny. Pestka. Do czasu dojścia do wielkich wrót wszystko to było pestką. Kolejne runy, kolejne zabezpieczenia, najwyraźniej stworzone do obrony przed Chaosem, orkami i barbarzyńcami. On był na to za sprytny! Złoto podziałało, a dwa pozostałe musiały być czymś znacznie zwyczajniejszym. Był prawie pewnym, że jedno to żelazo, krasnoludy przecież je kochały. Ruda nieobrobiona lub już ukształtowana, ale sądząc po działaniu złotego karla-franza nie miało to znaczenia. A trzecie? Węgiel? Zwykła skała? Nie było na to teraz czasu, to była ich droga ucieczki! Nie mógł się przecież mylić, to nie przychodziło mu do głowy.

W drodze powrotnej najtrudniejsze okazało się odzyskanie liny. Uznał, że to zbyt potrzebna część ekwipunku, by można ją zostawić. I trudził się kilka chwil z oswobodzeniem haka, gdy już był po tej właściwej stronie rozpadliny. W końcu się udało i ruszył w drogę powrotną, tym razem już bez wahania, przyświecając sobie tylko osłoniętą lampą. I dopiero krzyki kobiet zmusiły go do jej zgaszenia. To co zobaczył wywołało bardzo mieszane uczucia. Ciekawe co stało się na górze, że dzikusy postanowiły sobie powetować? Chyba nie jego zniknięcie? Wątpił, by kojarzyli wszystkich. Ale gościna była tu specyficzna. To co rozgrywało się przed jego oczami również. Chaos! A jego stworzycielka najwyraźniej uciekała z nimi od samego fortu, w każdej chwili mogąc stać się taką maszkarą! To obrzydlistwo sprawiło, że na chwilę zapomniał nawet o gwałcie i wściekłości na tłuków z toporami. To chyba ostudziło resztki ich chuci i zabierając ocalałych wynieśli się stąd. Rudiger odetchnął, trzymając jedną dłoń na lampie a drugą na rękojeści miecza. Doskonale wiedział, że nie miał szans zapewne nawet z jednym z tych barbarzyńców.

Już miał podążyć za tamtymi w stronę powierzchni, gdy dostrzegł kobiecą rękę wyłaniającą się ze sterty ciał i krwi. Podbiegł tam i ściągnął jednego z trupów, odsłaniając przerażoną i umęczoną twarz kobiety, tej samej, którą posiadł sam jakiś czas temu. Wypuścił ze świstem powietrze, zastanawiając się co robić. Miłosierne byłoby przebicie jej serca mieczem. Wiedział, że powinien to zrobić, ona i tak już zdecydowanie za dużo wycierpiała. Mogła być nieprzewidywalna, lub kryć takie same niespodzianki jak ta z amuletem. Ale w otaczającym go chaosie nie chciał stać się taką samą bestią. Wyciągnął ją, delikatnie, starając się nie patrzeć na nagie, posiniaczone ciało. Chwycił ubranie należące do jakiegoś z poległych, zrywając je. Było w miarę czyste, a przede wszystkim nie było we krwi. Ostrożnie wytarł kobietę tam, gdzie się dało. Drżała, nic nie mówiąc, ale on działał szybko i zdecydowanie. Nie chodziło o zwykłą krew, a o krew Chaosu. Jeśli się jej napiła, niewiele mógł poradzić. Jeśli nie, może dało się ją jeszcze uratować. Odrzucił brudną szmatę, zdejmując swoje rękawice. Nagle włożył dziewczynie dwa palce do ust, najgłębiej jak mógł. Na szczęście niewiele i tak jej brakowało. Zwymiotowała wszystko, co miała w żołądku, a skurcze targały nią jeszcze przez chwilę. W międzyczasie Rudiger uzbierał z różnych elementów w miarę kompletny strój, podając go jej.
-Ubierz się. Chcesz żyć? Musisz chcieć, bo inaczej nie ma to sensu, rozumiesz? Kiwnij głową jeśli chcesz iść ze mną.
Czy była silna? Inne kobiety i dziewczyny zginęły, zresztą nie tylko one. Ta nie była poważniej ranna, ale liczyło się to, co ma w głowie. Była silna, kiwnęła niepewnie.
-Może się nam udać, tam dalej są krasnoludzkie ścieżki. Wybacz, że nie dotarłem tu wcześniej. Musisz być silna.
Drobne kłamstewka w niczym nie przeszkadzały a mogły dać jej jakąś głupią wiarę. Nie chciał być bestią, nie będzie bestią! Powtarzał to sobie w kółko, gdy ona się ubierała. Na koniec podał ciepły płaszcz, zerwany z jednego z dzikusów.
-Chodź, musimy sprawdzić co z innymi. Sami nie damy rady.
To mogła być prawda, aczkolwiek niekoniecznie.

Wziął ją za rękę i pociągnął delikatnie, kładąc palec na ustach. Przemykali korytarzami, a Rudiger zastanawiał się, czy w tej twierdzy faktycznie były jeszcze jakieś kobiety lub dzieci. Jeśli swoje traktowali tak samo jak obce, to było to wątpliwe. Ale nie chciał zaglądać do innych odnóg i grot, nie chciał mieć z nimi nic wspólnego. Powinni wiedzieć jak się uratować, a nie myśleć tylko fiutem i toporem. Ich problem. I faktycznie był to ich problem, bo po wyjściu szybko okazało się, że rozpadający się fort jest atakowany przez barbarzyńskie siły Chaosu. Dzikusy przeciwko dzikusom. Nawet już nie pilnowali wyjścia z grot, co tylko ułatwiło zadanie. Ścisnął mocno dłoń dziewczyny i ruszył w przeciwnym do bitwy kierunku.
Dół służący za więzienie znalazł przypadkowo, w zasadzie kierując się ciekawością co do cholery robi samotny dzikus na tylnym dziedzińcu, gdy jego kompani tłukli się z wrogiem. Zresztą ten też trzymał w łapie topór, chyba tylko czekając na pretekst, by pomóc swoim. Rudiger wątpił, by ten wiedział, że nie złapali wszystkich swoich "gości", dlatego po raz drugi zastosował tę samą prostą sztuczkę. Nie chciał chłopaka zabijać, chociaż byłoby to bardzo łatwe. Wystarczyło napiąć łuk i posłać strzałę. Ale jego mózg pracował, opanowanie ćwiczone do perfekcji w wielu sytuacjach, znów doszło do głosu. Krzyknął więc tylko.
-Ty tam! Do bramy!
Dzikus rozejrzał się niepewnie.
-Rusz się! Wdzierają się do środka! Wejdą do grot!
To chyba w końcu poskutkowało. Głupi jak but dzikus wybiegł. Gdy wróci będzie trzeba go zabić. Niewielka strata. Rudiger wyciągnął linę i zahaczył hak o lekko nadkruszony mur i zrzucił resztę do dołu, zaglądając jednocześnie do środka. O dziwo były tam jakieś nowe twarze, w tym jedna należąca do khazada. Ten ostatni mógł się przydać! Albo wręcz przeciwnie, różnie z tą rasą bywało.
-Szybko, na górę! Musimy uciekać, znam drogę!
Ściągnął z pleców łuk i nałożył strzałę na cięciwę. Dziewczynę trzymał za swoimi plecami. W każdej chwili ktoś mógł zauważyć co się dzieje i ruszyć na nowe ofiary. Bez różnicy czy jedna czy druga strona, w chwili obecnej obie były wrogie. Gdy pierwszy wyłonił się z rowu, Rudiger skinął mu głową.
-Podziemne ścieżki, tylko tamtędy teraz droga. Wiecie gdzie schowali waszą broń i ekwipunek? Potrzebujemy też jedzenia i wody, ale zanim ta jatka się skończy to musi nas tu nie być!
Plan był bardzo prowizoryczny. Ale bez jedzenia i wody pod ziemią przeżyć nie mogli, a ta rozpadająca się twierdza miała paść w każdej chwili. Jak nie teraz to za kilka godzin. A ci idioci czekali na jakiegoś Kapłana, pewnie już dawno zarżniętego przez jedną z chaotyckich band!
 
Sekal jest offline