Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2010, 01:01   #45
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Reszta lotu minęła raczej spokojnie. W końcu lądownik siadł dość gwałtownie, a APC wytoczył się z niego na żwirowaną drogę, lub przynajmniej coś, czego oni używali jako drogi. Ale takie wstrząsy nie przeszkadzały Jeremy'emu, w przeciwieństwie do tych, których doświadczał jeszcze przed chwilą. Jednak przyjemnie mieć ziemię pod nogami, kołami, czy czymkolwiek innym. J.D. rzucał co pewien czas okiem na ledwie widoczne z tej odległości wskaźniki w centrum kontrolnym, gdzie siedział Taylor. Konkretnie na swój własny wskaźnik, który wyraźnie pokazywał ciśnienie i tętno powyżej normy.
Wysłuchał przemowy sierżanta i tylko kiwnął głową na potwierdzenie, że zrozumiał. Praktycznie podręcznikowa misja. Dopiero po chwili się zaczęło.
- Dobra podzielimy was na jeszcze dwie grupy.
J.D. syknął cicho i zaklął pod nosem. Nie było dobrze. Misje rzadko przebiegały zgodnie z planem i całe szczęście, bo by aż za nudno było, ale to wyglądało na poważne zakłócenie już na wstępie, a to nigdy nie wróżyło dobrze. Ale cóż było czynić. Kości już zostały rzucone.
Po chwili APC się zatrzymał i wszyscy po kolei go opuścili. Cherry i Tupiku praktycznie natychmiast ruszyli w inną stronę, a reszta ustawiła się w kolumnie wzdłuż pojazdu. Chwila na uruchomienie wszystkiego co trzeba było uruchomić, ostatnie poprawki ekwipunku i odbezpieczenie broni. J.D. włączył czujnik ruchu i powiesił go w taki sposób, żeby nie przeszkadzał mu w biegu i nie ruszał się za bardzo, bo wtedy się stawał bezużyteczny. Włączył latarkę na lufie karabinu, podciągnął na twarz maskę i obejrzał się za siebie. Wszyscy patrzyli na niego, skupieni i gotowi. Sierżant kiwnął, zezwalając na rozpoczęcie zwiadu.
J.D. ruszył spokojnym truchtem przed siebie, biegnąc do najbliższej maszyny. Uniesiony karabin omiatał wszystko nikłym snopem światła, oczy skanowały wszystko. Teraz, gdy twarz owiewało mu chłodne nocne powietrze, gdy czuł w dłoniach broń, a pod nogami twardy grunt już się uspokoił. Oddychał miarowo, głęboko, serce rytmicznie pompowało krew. Teraz nie było miejsca na nerwy, trzeba było działać zdecydowanie i precyzyjnie. Jedyny sposób żeby przeżyć.
Biegli od jednej maszyny do drugiej, przy każdej zatrzymując się na ułamek sekundy, żeby się dokładniej rozejrzeć. Oddział rozproszył się szeroko, ale J.D. miał świadomość, że biegnie z przodu. Czuł się prawie jak dowódca, choć w głębi serca wiedział, że jest tak naprawdę mięsem armatnim.
W pewnym momencie zobaczył ruch gdzieś na jednej z większych maszyn, nieco w oddali. Wysoko uniesioną pięścią dał reszcie znać, by się zatrzymali, a sam wycelował karabin w to miejsce.
- Fałszywy alarm - mruknął po chwili do komunikatora i kontynuował ruch w kierunku bramy. Jednak nerwy płatały mu figle.
Dotarli do drzwi. Panel kontrolny obok nich był martwy.
- Brak zasilania. To Ci niespodzianka. - mruknął niezadowolony. Po cichu liczył na to, że coś pójdzie lepiej niż planowali. Jeszcze nie teraz najwidoczniej.
Spiryd zaczął otwierać dla nich drzwi. Swoim saperskim sposobem. J.D. natomiast rozglądał się uważnie po całym placu, ale tym razem nie było najmniejszych śladów ruchu. Jeżeli nawet ktoś tu był oprócz nich, to ukrywał się świetnie. W końcu kawał blachy runął z hukiem na ziemię i umożliwił im wejście do ciemnego kompleksu. J.D. ostrożnie poświecił do środka i wychylając tylko głowę rozejrzał się. W takich sytuacjach cieszył się, że ma latarkę na lufie, a nie na barku, mimo krytyki ze strony niektórych dowódców. Pusto. "Skoro ktoś wyłączył zasilanie, to zapewne walki wciąż trwają. Więc albo koloniści, albo terroryści powinni byli się tu zasadzić. Aż dziwna ta cisza." myślał.
Założył noktowizor i wszedł do środka.
- Mam nadzieję, że faraon lubi gości - mruknął do siebie. Wnętrze oświetlone tylko słabym światłem latarek sprawiało wrażenie jakby było jakimś gigantycznym grobowcem. "Nic, tylko zaraz mumie spotkamy."
Ruszył przed siebie dość zdecydowanie, za sobą słysząc kroki kolejnych żołnierzy wchodzących do środka. Korytarz, na odcinku, na którym było cokolwiek widać był pusty. Podszedł do pierwszych drzwi na jego ścianie, zatrzymał się na sekundę i z impetem wszedł do środka. Omiótł małe pomieszczenie gotów strzelać do wszystkiego co się ruszy. Nic się nie ruszało, a pomieszczenie było dosyć małe. Nie miał pojęcia, jakie mogło być jego zastosowanie. Wrócił do korytarza i prowadził ekipę dalej. Wiedział, że każde pomieszczenie i rozwidlenie musi być sprawdzone, żeby wróg nie mógł odciąć ich od APC. Choć w budynkach takich jak ten zabezpieczenie tyłów i tak było płonną nadzieją, trzeba było próbować. Po stu metrach odezwał się do mikrofonu.
- Na razie czysto. Mamy łączność?
Głos choć cichy odbił się echem w pustym korytarzu.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline