Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-01-2010, 17:01   #5
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Nie owijać w bawełnę? Gówno prawda!

Po tym, jak umilknęli już wszyscy mężczyźni, Adriella podekscytowana możliwością wypowiedzenia się, błyskawicznie powstała z siedzenia i zatrzymując się od czasu do czasu, aby zebrać myśli, powiedziała wesołym głosem:
- Jestem Adriella Ziera, ale mówcie do mnie Nina... Yyyy... Ale to już wiecie. - Niewinnym uśmiechem postanowiła zrekompensować swoją pomyłkę. - Jestem czarodziejką... Ale to chyba też już wiecie... Będę waszym przewodnikiem... Jestem prymuską w szkole magii... Ale to chyba nie jest aż tak ważne.. Na razie nie.
Dziewczyna usiadła, lecz po chwili znów powstała i dodała:
- Liczę na to, że będzie nam razem przyjemn... Yyyy... Przepraszam, to dziwnie zabrzmiało. Chodziło mi o to, że wyprawa będzie miłym doświadczeniem... Ale to jest ważne, nie ma być miłe... Ja...
- Zrozumieliśmy cię, Adriello. - Zabrzmiał głos maga ze środka sali. - Jednak po przemyśleniu kilku spraw muszę zmienić zdanie. Los świata jest na tyle ważny, że mimo upływającego czasu nie możemy powierzać go w ręce byle kogo.

Zapadło długie milczenie. Nikt nie mógł nic powiedzieć. Nikt pewnie nawet nie chciał.

Wiatr zawiał nieco mocniej. Dało się to odczuć nawet pomiędzy ścianami amfiteatru. Pogoda się psuła. Niebo zachodziło chmurami, stawało się upalnie. Szła burza, nie było co do tego żadnych wątpliwości. Obecnym wydało się, że i Kron Dunbidel stawał się groźny, pochmurniał jak niebo sunące ponad jego fizjonomią.



- Trudno jest zrozumieć zachowanie człowieka. Ale to wiem już od dawna. Za to fakt, iż lekkomyślność jest przymiotem wilkołaków w równym stopniu, co ludzi, jest dla mnie nowością. - Głos maga brzmiał metalicznie i twardo. - Wasze zachowanie wydaje się być przejawem głupoty. Odwaga nie ma z tym nic wspólnego. Wybaczcie, ale nie mogę powierzyć tego sekretu takim osobom. Żegnam.
Opuścił salę szeleszcząc szatą.
- Ale... - Chciała zaprotestować dziewczyna, jednak tylko pokiwała głową, jakby przyjmując jakieś polecenie.

Wstała i z miną oszukanego dziecka zbliżyła się do środka sali. Jej chód był jednak inny, niż poprzednio. Stracił wiele ze swej wesołości, był teraz... zmysłowy. Ruszała się niczym zalotna kocica, pewna swoich wdzięków. Może w taki sposób chciała odbić sobie zawód, może była to jakaś szansa dla monotematycznych myślowo wilkołaków. Przecież to, że odczytywała ich myśli było bardziej, niż pewne. A może było to nieświadome zachowanie. W końcu wcale nie musiało być w tym żadnego podtekstu...

- Oto zapłata za chęci. - Rudowłosa dziewczyna rzuciła na schody trzy sakiewki, których zawartość haniebnie zabrzmiała w uszach łowców przygód. - Fereln! - Rzuciła na dowidzenia elfickie „żegnajcie”, po czym oddaliła się, kołysząc biodrami. Zniknęła gdzieś, nikt nie wiedział gdzie, ani kiedy, lecz nie zdematerializowała się, to nie było gwałtowne. Pozostał po niej jedynie ulotny szelest sukienki.



Zapach kwiatów robił się coraz bardziej intensywny, można było nazwać go już uciążliwym. Przyprawiał o ból głowy i wprawiał w zdenerwowanie. Eskalacja temperatury powietrza także nie pozostawała przybyszom obojętna. Na ich ciała wystąpił pot, powietrze ciężko wdrażało się do płuc. Cała ta sytuacja byłaby dla wielu istot czymś, o czym samo wspomnienie może wpędzić w ciężką chorobę. Dla istot honorowych, oczywiście. Bo otoczenie nie miało nic wspólnego z tym wibrującym uczuciem w klatkach piersiowych każdego z mężczyzn, o nie. Ból duszy to coś o wiele straszniejszego. Gorszego, niż chociażby największe fizyczne cierpienia. Bo honor jest tym, czego nie da się odebrać w żaden sposób, to właśnie jest ostatni czynnik stanowiący o zwycięstwie. Nie da się go wypędzić ani z krwią, ani z krzykiem. Honor pozostanie zawsze, póki sami się go nie pozbędziemy.
A trójka mężczyzn sama podniosła klingi na własny honor.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 22-01-2010 o 20:14.
Minty jest offline