Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2010, 20:24   #204
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dagmara posłusznie podążyła za starszym człowiekiem. Gdy ten zatrzymał się przy obrośniętej pnącą różą altance, usiadła na jednym z miejsc i czekała. Rozejrzała się dookoła. Krzak róży oplatał mały budynek tak szczelnie, że nie przebijały się przez niego promienie słoneczne. Panujący we wnętrzu drewnianej altany półmrok dawał poczucie odosobnienia i spokoju.

Magini zerwała jeden z kwiatów, których setki obrastały altanę. Przejechała opuszkami palców po jedwabiście gładkiej powierzchni płatków, przyłożyła pączek do nosa chcąc poczuć jego niezwykłą woń.


Kwiat był zachwycający: idealnie splecione ze sobą płatki, krople rosy połyskujące na ich powierzchni jak małe diamenty, wszystko zwieńczone smukłym kielichem i łodyżką. Szkoda tylko, że w tym świecie róże nie miały swej głębokiej, pąsowej barwy. To tak, jakby odebrano im połowę ich duszy.

Dagmara uśmiechnęła się pod nosem. Nie miała zielonego pojęcia, skąd w niej nagle takie poetyckie zacięcie. Nigdy nie była sentymentalna, owszem, potrafiła mówić pięknym językiem, roztaczać wokół siebie aurę romantyzmu, ale to nigdy nie była jej prawdziwa natura, a jedynie doskonała imitacja

- Nie poznaję Cię, Eilis. Czyżbyś zaczynała mięknąć na starość – syknął jej Głos wprost do ucha.

Nie musiała się odwracać, by wiedzieć, że to Boinéad po raz kolejny postanowił uprzykrzyć jej życie. Nie chciała też wiedzieć, jaką tym razem maskę przybrał. Było wiele innych, ważniejszych rzeczy, którymi musiała się teraz zająć. Odgadywanie sensu jego paplaniny było na ostatnim miejscu

- Zjeżdżaj – syknęła nie odwracając wzroku od Stillera.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – odparł Głos z powagą. – Pamiętaj… – zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć.
- Przestań udawać „wujka dobra rada”, bo nigdy jakoś ci to nie wychodzi. Chcesz pomóc, to zostaw mnie w świętym spokoju.
- Pani adwokat się niecierpliwi, nie ładnie. Nerwy to teraz ostatnie, co jest ci potrzebne.
- Matko kochana, czy ja do ciebie po chińsku mówię? Odejdź!
- Nawet gdybyś mówiła po chińsku to i tak bym zrozumiał, ale jak sobie chcesz. Powiem ci tylko jedno, postaw wszystko na jedną kartę!

Już gotowała się by rzucić mu mordercze spojrzenie i wydrzeć się na niego jak to miała w zwyczaju. Czasami zastanawiała się, dlaczego jej na to pozwala. Magowie, których znała na tyle dobrze, by rozmawiać z nimi o takich sprawach, twierdzili, że mag powinien szanować swojego awatara. Ona szanowała swojego, choć w żaden sposób nie potrafiła mu tego okazać.

Rzuciła mu ostatnie spojrzenie zanim zniknął. Tak jak myślała, jego kolejny wizerunek był równie mało na temat jak wszystkie poprzednie. A może tylko ona nie potrafiła dostrzec związku. Idealnie biała twarz, z podkreślonymi na czarno oczyma i krwistoczerwonym uśmieszkiem cyrkowego klauna uśmiechnęła się do niej z rozbawieniem, po czym zniknęła.


Czasami Dagmara dochodziła do wniosku, że Boinead musi bardzo długo szukać nowego wizerunku, by przebić poprzedni. Za każdym razem mu się udawało. Im dłużej go „znała”, tym jego maski wydawały jej się bardziej kretyńskie. Na początku próbowała zrozumieć ich sens, doszukiwała się bóg raczy wiedzieć jak głębokiego, metafizycznego niemal znaczenia. Z czasem pogodziła się z tym, że nie jest w stanie wznieść się na takie wyżyny umysłowe, by dosięgnąć ścieżek, po których kroczy jej opiekun. Kolejne oblicza stały się dla niej chwilowym kaprysem awatara, kolejnym żartem, którego nigdy nie potrafiła zrozumieć.

Gdy wreszcie zdołała się wyrwać z podobnych rozmyślań, usłyszała ostatnie zdanie, jakie Stiller wypowiadał do niej. A więc jednak źle ją zrozumiał. No cóż, obawiała się tego, należało teraz ponieść konsekwencje nieuwagi, zupełnie jak na sali rozpraw.

-Nie, panie Stiller, ja nie próbuję się z panem targować. Żeby móc się targować, trzeba mieć coś, czego druga strona bardzo pragnie. Mam wrażenie, że w naszej sytuacji to pan ma wszystkie asy w rękawie.

Asy w rękawie” – powtórzyła w myślach i uśmiechnęła się do siebie. A więc jednak Joker niósł za sobą jakieś głębsze przesłanie. „Postaw wszystko na jedną kartę” – powtórzyła w myślach ostatnie słowa Awatara. Czy powinna go posłuchać? Wszak jej błąd mógł ich słono kosztować.

- Ja po prostu chcę wiedzieć jak ta „nasza sytuacja” wygląda. – odparła nie siląc się nawet na maskowanie prawdziwych emocji. – Co zatem stało się z pana córką, bo jak rozumiem to właśnie niej dotyczy sprawa?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline