Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2010, 20:36   #4
Kroni.PJ
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Kalin nie miał zamiaru ginąć dla miasta, które tak go przyjęło ani dla ludzi, którzy traktowali go jak śmiecia. Zresztą nie był wojownikiem. Nie mógłby i tak w niczym pomóc. Poza tym ważniejsze teraz było co innego... Jego wzrok powędrował na laskę w ręku. Obrócił się na pięcie i zaczął biec w stronę innej bramy. Dość szybko oddalił się od tłumu. Długie nogi sprawnie i szybko unosiły go, w jak mu się zdawało, bezpieczne miejsce. Kita na czubku głowy skakała przy każdym kroku. Cały dobytek ciążył mu na plecach, ale jeszcze bardziej ciążyła myśl o tym co właśnie zrobił. Jeszcze raz spojrzał na laskę. Błyskawicznie odwrócił się w stronę napastników. Oddzielony był od nich tłumem. Zaczynała się walka.
Taranis ściągnął z pleców toboły i dobył krótkiego łuku myśliwskiego. Wykonał kilka obrotów rękami w stawach i złapał za strzałę. Naciągnął cięciwę i pierwsza strzała poszybowała w stronę wroga. Potem druga. Chyba jednak nie wiele mógł zdziałać. Nie umiał szyć szybko. Naciągnięcie łuku zajmowało mu dużo czasu, a z nawyku zawsze dokładnie celował, a teraz było zbyt wiele celów. Nie wiedział gdzie strzelać.
Może wyciągnąć miecz i do pierwszej linii? - Nie. To był jeszcze głupszy pomysł. Zginał by od razu. Był szybki i zwinny, ale nie specjalnie silny i kompletnie nie zaprawiony w boju. Poza tym - nigdy nikogo nie zabił. Nie mógł by tak po prostu odciąć komuś głowy...
A gdyby tak?.. - Kalina olśniło. Cofnął się do tobołów i wydobył z nich liczne maści i eliksiry, które przyrządził.
Jak nie zabijać to ratować! - Zarzucił łuk na plecy, złapał laskę w garść i pognał do trafionego strzałą mężczyzny nie zważając na plecak. Zręcznie ją wyjął (wiedział jak to robić. W końcu całe życie był myśliwym) i posmarował człowieka maścią powodującą spowolnienie wylewu krwi. Przyjrzał się ranie zastanawiając się czy grot mógł uszkodzić coś poważniej. Wylał na ranę mężczyzny trochę specyficznie pachnącej cieczy. Tamten syknął z bólu gdy substancja wdarła się do ciała. Szalony szybko wyciągnął z jednej z kieszonek duży, włochaty liść i kazał go ugryźć rannemu. Do ust człowieka spłynął palący i deczko miętowy płyn. Taranis nie zważając na grymas bólu i obrzydzenia na twarzy "pacjenta" otworzył kolejny pojemniczek. Nabrał na palce trochę obrzydliwie śmierdzącej, oleistej substancji i wtarł ją w ranę. Ciało automatycznie się sklepiło. Kalin wyrwał liść z ust mężczyzny i popędził do kolejnych rannych. Czuł się zobowiązany do pomocy. Czuł, że to wola Mistrza...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline