Wątek: [DA] Pogoń
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-02-2010, 02:16   #8
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nie raczyła nawet skomentować słów Szarego Strażnika dotyczących tego, czy dzielenie pokoju z tymi wszystkimi istotami sprawia jej kłopot. Oczywiście, że sprawiało, ale jednocześnie wszyscy tutaj tak bardzo mało ją obchodzili, że nie zamierzała się wykłócać. Najwyraźniej za bardzo ceniła swe gardło, by miała je zdzierać na coś takiego. Zresztą, ten pokój i tak był paskudny, a ona nie zwykła sypiać w jednym miejscu z kimś komu nie ufa. Nie, nie dlatego, że mogłoby jej się coś stać, oczywiście, że nie. To raczej ona mogłaby komuś zafundować ostrze jednego ze swoich sztylecików wbite w trzewia. Podejrzewała jednak, że to nie byłby zbyt dobry sposób na nawiązanie znajomości. No i, ona potrzebowała to sobie przemyśleć chociaż chwilę w jako takim spokoju, nie będąc przez kogokolwiek zaczepiana. Chyba, że przez Avisiela, ale to już była inna sprawa.
Odchylając głowę dopiła do końca wino ze swego pucharka, po czym wstała trzymając nadal naczynko w dłoni, a w drugą ujmując dzban, który to jeszcze całkiem przyjemnie pełny był. Sakiewką z pieniędzmi zostawioną przez Yana, o bogowie najwięksi, wzgardziła i po prostu przeszła wzdłuż stołu, aż w końcu zatrzymała się przy swoim towarzyszu i na niego oczy zielone podniosła.

-Idziemy. Jestem w stanie znaleźć sobie w Perle kilka ciekawszych rzeczy do zrobienia niźli zostanie tutaj.

-Jak sobie życzysz - Odparł bez zbytniego przeciągania. Nie podobała mu się nowa kompania, ani też sama idea gromadzenia takiej zbieraniny. Szukanie byle kogo, nie wiadomo gdzie... Ta branża nigdy się nie sprawdzała, bo jeżeli poszukiwany, czy poszukiwana zostawali odnalezieni w postaci zaczynającego się rozkładach truchła, wtedy poszukujący sami zaczęli rozglądać się za naiwnymi wymówkami by oszczędzić sobie na wypłacie. A teraz Szary Strażnik wymyślił coś takiego. Wspaniale. Ten marny złodziejaszek, zapity osiłek Qunari i szczebiocząca makaronizmami elfka - wymarzona banda dla samobójców. Miał obawy co do tej wyprawy i nie omieszkał się z nimi podzielić z Anesh.

-To zły pomysł - Wypalił, kiedy już wyszli z pokoju i zatrzasnęli za sobą drzwi - pakować się na jakąkolwiek eskapadę z tymi ... ludźmi.

Ona zaś rozglądała się jakiś czas po korytarzu, jakby dylemat miała i zdecydować się nie mogła, czy do sali głównej się wybrać by od kogoś w karty pokój wygrać, czy może jednak do łaźni kroki skierować. Odpowiedź sama się pojawiła w postaci jakiej służki tutejszej, która zaraz została złapana przez spojrzenie Wilczycy.

-Przygotuj łaźnię dla nas, perełko.

Przynajmniej może w łaźni będą mieli chwilę odpoczynku od tych wszystkich nieznajomych, którzy aż nazbyt tłumnie postanowili zawitać tego dnia do Perły. Anesh dopiero gdy odprowadziła dziewczynę wzrokiem aż pod same drzwi prowadzące do łaźni, obróciła się ku mężczyźnie i spojrzała nań, jakby nieco niezadowolona. To nie było spowodowane tym, że śmiał jej coś takiego w ogóle powiedzieć, o nie. On był jedyną osobą, która mogła w taki sposób się do niej odzywać i w jakikolwiek sposób poddawać w wątpliwość jej decyzje. Tutaj raczej chodziło o to, że był tak strasznie mało subtelny.

-Nie mam zamiaru rozmawiać o tym na korytarzu, gdzie każda byle dziewka mogłaby usłyszeć moje słowa - Rzuciła i na koniec jeszcze dodała ciche prychnięcie. Ta cała zaistniała sytuacja, gdy to wataha jest w stanie rozsypki, a w Denerim mało kto posiada wystarczającą ilość złota, aby zaspokoić jej głód, chyba na nich oboje źle wpływała. On się nieco zapominał w swych działaniach, a ona.. ona pijała większą ilość wina niźli kiedyś.

-Jakby to miało jakieś znaczenie, że nas ktoś usłyszy - Żachnął się. Nie rozumiał czym Anesh mogła się przejmować w takiej sytuacji. Dostali ofertę, jednak nikt nie powiedział, że muszą ją przyjąć. Wręcz przeciwnie, powinni się zastanowić nad tym, czy ją przyjmą, bowiem poszukiwanie kogoś takiego wydawało się na swój sposób... Niebezpieczne.

-Tedy niech Ci wystarczy sam fakt, że po prostu nie chcę o tym teraz rozmawiać – Odparła mu takim ostrym tonem, który wyraźnie wskazywał na to, że nie miała zamiaru tego dalej kontynuować czy czegokolwiek jeszcze dodawać. Czarne, gładkie włosy Wilczycy zalśniły lekko tańcząc w powietrzu, kiedy odwróciła się od niego gwałtownie i odmaszerowała w stronę łaźni. To ona tutaj stawiała warunki i zamykała mu usta, a nie na odwrót. Kiedy czegoś nie chciała, to nie chciała, ale jeśli już chciała, to dążyła do tego po trupach i nie pozwalała się omamić czym innym.
W momencie gdy akurat otwierała sobie drzwi, z drugiej ich strony to samo miała w zamiarze zrobić służka, która już zakończyła swą pośpieszną pracę. Byłaby się zderzyła z Wilczycą, gdyby nie wykonała nieznacznego podskoku połączonego z cofnięciem się o krok czy dwa. Rzuciła szybko coś o tym, że już, że gotowe, po czym czmychnęła ku głównej sali jak myszka szara. I tak samo też została odebrana przez Anesh, która, a i owszem zarejestrowała jej krótką obecność, ale nie poświęciła temu więcej uwagi. Po prostu weszła do pomieszczenia, a jej cień wsunął się zaraz za nią.
A w środku.. ah.. w środku panował, można by rzec, wręcz tropikalny, wilgotny klimat, a unosząca się para zwodziła wzrok. Dodatkowo w nozdrza uderzał zapach olejków czy tam piany unoszącej się na wodzie, a może i wszystko na raz, nieważne. Faktem jest, że efekt był wyjątkowo słodki, ale jednocześnie też i nieco drażniący. Kobieta przekręciła ciężki klucz w zamku drzwi, aby zamknąć ich dwoje przed resztą świata. A przynajmniej resztą zamtuza. Wręczyła mężczyźnie dzban wraz z pucharkiem, po czym zaczęła iść w stronę balii sporej wielkości, która to wpuszczona była w posadzkę. W czasie tej wędrówki zostawiała za sobą ścieżkę złożoną z jej bardziej lub mniej skomplikowanych części ubioru. Raz też i coś głośniej się ozwało, kiedy sztylety kobiety opadły. W końcu zanurzyła się w gorącej wodzie i aż westchnęła, gdy ciepło rozeszło się jej po ciele rozluźniając mięśnie. To było tak proste, a jednak tak przyjemne i błogie. Na moment ślepia zamknęła i odpłynęła myślami daleko ponad góry puszystej piany. Z jakiegoś dziwnego powodu czuła się trochę zmęczona tą krótką rozmową z Szarym Strażnikiem, więc teraz tylko czekała aż woda zmyje owe nieprzyjemne uczucie i mars delikatny rysujący się na czole.

Avisiel w tym czasie odstawił dzban i puchar obok balii, po czym zebrał ubrania i ekwipunek Anesh, dotąd stanowiące na posadzce malowniczy wzór i odłożył je na niski taboret stojący pod ścianą. Sam zaś rozebrał się do pasa i rzucił to co zdjął obok, gdyż nigdy nie przejmował się własnymi rzeczami. Usiadł przy niewielkim wezgłowiu balii utworzonym przez podłogę i delikatnie jął masować ramiona kobiety, która oddawała się błogiemu wypoczynkowi. Nie dało się ukryć, że była poddenerwowana, zwłaszcza gdy wszystko przestało się układać po jej myśli, a jej 'imperium' rozpadło się. Na pewno jakaś przyzwoita suma wspomogła by odtworzenie watahy, jednakże mężczyzna miał wątpliwości co do tego, że zadanie o którym wspominał ten szary dziwak będzie łatwe i przyjemne.

-Myślałaś już nad propozycją tego..
- Przez chwilę przypominał sobie jak szary dziwak miał na imię - ..Yana? Nie brzmiało to dla mnie szczególnie zachęcająco, jeśli mam być szczery.

Uniosła powoli powieki, jakby ważyły co najmniej tyle samo co ona, i tym samym powróciła do łaźniowej rzeczywistości. Nie to, żeby ona się jej jakoś wybitnie nie podobała, ale po prostu powroty z tak przyjemnego miejsca do jakiego odpływał w takich chwilach jej umysł zawsze były, metaforycznie rzecz biorąc, bolesne.

-Cóż za impertynencja, cóż za tupet. Przychodzi jakiś byle człek i śmie mię szantażować. Chędożony bohater.. - Mruknęła przeciągając przy tym nieco sylaby. Plaga jej, używając bardziej kulturalnego języka, nabruździła w planach, więc i często w swych myślach tworzyła litanię przekleństw pod adresem tych plugastw. Także i Szarym Strażnikom się obrywało, głównie dlatego, że tak bardzo blisko byli tego tematu, więc w jej mniemaniu, także i oni jej napaskudzili. -Tyle lat moja wataha żyła pośród uliczek Denerim i żaden władca nic więcej nie zdziałał, a tu Szary Strażnik myśli, że młodziutki król zdoła mi w jakikolwiek sposób zaszkodzić. Kiedy zaczynałam wprawiać się w mej profesyji, to on jeszcze mówił „kaka” na chleb i nie panował nad wydzielinami swojego ciała.

Może nieco przesadziła w swych słowach, jednak prawie warknęła podirytowana tym wszystkim. Miała w bardzo, ale to bardzo głębokim poważaniu władze tego miasta, a nawet całego Fereldenu. W jej oczach byli tylko kolejnymi worami mięsa, które posiadają w swym dobytku wystarczającą ilość błyskotek, aby się nimi z nią podzielić. Ba, ona nawet nie była pewna jak się nazywał aktualny król. Ramionami delikatnie poruszyła, coby dłonie mężczyzny do tych najbardziej napiętych mięśni dotarły i nimi się zajęły. Wyciągnęła rękę ku dzbanowi, w takim sposób, aby nie zmieniać jakoś bardzo pozycji, i nalała wina do pucharka, który zaraz ujęła dłońmi za nóżkę. Miast od razu upić kilka łyków, ona najzwyczajniej w świecie zakręciła delikatnie naczynkiem, wprawiając w ruch szkarłatną ciecz.

-Zapłata jest kusząca.. acz dopiero po tym, gdy się odpowiednio pozbędzie całej tej hałastry. I wiesz jak to jest, nawet mag, nawet apostata będzie bezbronny jak baranek, kiedy otrzyma zatruty sztylet w plecy.

-Jeśli otrzyma - Poprawił ją Avisiel niewinnie. Sama koncepcja mordowania innych dla zysku jego towarzyszki oraz własnego wydawała się przejrzysta i naturalna jak woda w czystej szklanicy za dwa srebrniaki, aczkolwiek w przypadku bliżej nieznanych celów miewał wątpliwości - Nie wydaje mi się, żeby byli tacy głupi, by dać się łatwo podejść.

-Jeśli. Ale to nie teraz, to nie od razu.. Jakaż byłaby ze mnie Wilczyca, gdybym nie przyjęła propozycji łowów? Jakąż byłabym Panią mych szczeniąt, gdybym nie podjęła takiej możliwości zarobienia? Czyż to nie tak, że teraz, właśnie w takim momencie rozkładu Denerim, powinnam być najsilniejsza i mym wilkom przykład dawać? -Rozłożyła szeroko ramiona niczym iluzjonista popisujący się jakąś magiczną sztuczką, po czym zsunęła się nieco w balii, dzielnie jednak trzymając pucharek wysoko ponad wodą. Jakże ona uwielbiała takie teatralności. Wynurzyła się bardziej i umknęła na drugi koniec balii, by tam na powrót oprzeć się plecami i w końcu upić trochę wina -A Ty.. Ty będziesz miał możliwość wykazania się, gdy to sam zostaniesz i strzec dobrego miana mej watahy będziesz musiał. Albo przynajmniej tego co z niej zostało.

Mężczyzna spojrzał na nią dziwnie. Ta decyzja zaskoczyła go, skonfundowała i zaniepokoiła. Wszystko to naraz.
-Nawet tak sobie nie żartuj - Odparł w końcu, po chwili milczenia -Rozumiem, że chcesz zostawić swoich podopiecznych w dobrych rękach, ale udawanie się samej na taką wyprawę z osobnikami, co do których możesz mieć jedynie pewność, że nie wiesz co zrobią i jak się zachowają jest... Mało rozsądne - Miał nadzieję, że Anesh zrozumie jego obawy - Wiem, że nie wyszłaś z formy, a Twoje smukłe paluszki są zwinne jak zawsze -Przez jego twarz przetańcował niemal niewinny uśmieszek -Ale nawet Ty, moja pani, będąc sama nie będziesz mogła mieć oczu na wszystko... A w naszej profesji to nie prowadzi to długiego życia. Przemyśl więc proszę raz jeszcze tą decyzję.

-Chcesz mi więc powiedzieć.. – Mówiła powoli, zupełnie jakby zastanawiała się dokładnie nad kolejnymi składnikami tego zdania, bądź jakby właśnie rozmawiała z kimś mało rozgarniętym. W międzyczasie pozwalała sobie popijać z pucharka, co jeszcze bardziej spowalniało jej wypowiedź - Że nie mam innego wyboru jak zabrać Ciebie ze sobą, chłopcze? –Wypowiadając ostatnie słowo, aż przymrużyła oczy, jak gdyby czerpała dziką przyjemność z takiego szyderczego zwracania się do jej towarzysza – Też zapolować chcesz, Wilku?

-Oh, polowanie polowaniem
- Odparł niby od niechcenia -Ale wilk w pojedynkę nie ma już takiej siły i skuteczności jak gdyby polował w stadzie... Moim priorytetem jest Twoje bezpieczeństwo... Twoim też powinno być, Wilczyco.

Lubił się jej przyglądać, zarówno kiedy była tego świadoma i kiedy prawdopodobnie nie była. Jej jakże przyjemna dla oczu sylwetka, gładka skóra, długie i lśniące włosy... Nie dziwiło go więc jej powodzenie w poprzednim fachu, aczkolwiek nie zmieniało zazdrosnego podejścia Avisiela, który z dłonią na rękojeści miecza obserwował mężczyzn, którzy zapuszczali się zbyt blisko Anesh. Zazwyczaj, szczęśliwie dla nich, nie dochodziło do niczego więcej, a wystarczyły tak proste ustępstwa w rodzaju trzymania się na odległość pięciu kroków od kobiety i bezwzględnego trzymania rąk przy sobie... Wobec jakże uprzejmych próśb Avisiela w postaci ostrza przystawionego do niczego się nie spodziewających pleców.

Siedząc wygodnie, chociaż w owym siedzeniu było coś dziwnie władczego pomimo tego, że kobieta była naga i otulona pianą, Anesh przyglądała się swojemu podopiecznemu, bezwiednie wodząc krawędzią naczynka po swej dolnej wardze. Paznokciami wolnej dłoni obstukiwała podłogę przy balii. Ogólnie to nie miała nic przeciwko temu, aby Avisiel wraz z nią poszedł. Zawsze to dodatkowa para oczu i kolejne ostrze jej pilnujące, a przecież Szary Strażnik nie wspominał nic o tym, że ona nie może go ze sobą zabrać, prawda? Prawda. Jedni mają paskudne chowańce, inni oswojone zwierzęta, a ona ma Avisiela. I najlepszy tego element – nie musiała go doliczać jako kolejnej głowy na którą będzie trzeba podzielić nagrodę.
Białe kiełki błysnęły w uśmiechu Wilczycy. Podniosła się powoli, pozwalając przy tym, aby z jej ciała poczęły spływać strugi wody, a gdzieniegdzie ostało się trochę piany. Także i włosy poprzyklejały się do skóry, tworząc tym samym wymyślne wzory na kształt ozdobnych tatuaży.

-Przydupas Wilczycy. Jej piesek na zawołanie – Sunęła przez wodę i parę się z niej wydobywającą niczym jaka nimfa wodna pozbawiona zielonkawego bądź niebieskiego kolorytu. – Osobisty strażnik Wilczycy. Rycerz Wilczycy – Dreszcz delikatny ją przejął, z czego najwyraźniej się odznaczał na piersiach Anesh, gdy zatrzymała się w końcu przed mężczyzną. Wychyliła kolejny łyczek trunku, po czym lekko wskazała go pucharkiem -Czy Ty w ogóle jesteś świadom tego, jakiego dostąpiłeś zaszczytu?

-Wiem, wiem jak najbardziej, moja pani - Ani na chwilę, niby oczarowany, nie odrywał od niej wzroku -I trudno byłoby na tym marnym świecie o zaszczyt większy, bądź przyjemniejszy, niż móc służyć u Twego boku. Tym bardziej więc rad jestem, że mogę Tobie oferować z mych usług... Co tylko zechcesz, Wilczyco - Uśmiechnął się znowuż niby to niewinnie, jak miewał w swoim dziwnym zwyczaju. Jedynym dźwiękiem były teraz krople wody opuszczające kaskady włosów kobiety i podążające do swoich pobratymców w bali -Ty drżysz, moja pani. Czyżbyś potrzebowała, aby ktoś Cię rozgrzał? - Avisiel, choć nie przyznawał się do tego, uwielbiał igrać z Wilczycą, często na krawędzi oczarowania jej, jak i poirytowania.

-Oh, przydałoby się –Mruknęła uciekając gdzieś w bok wzrokiem na podobieństwo zmieszania lekkiego młódki czystej. Pod tą maską jednak czaiła się roześmiana Wilczyca, która także lubiła sobie czasem poigrać ze swym towarzyszem, więc do tej zabawy się przyłączała – Wprawdzie myślałam o odnalezieniu Szarego Strażnika, bo taki samotny się wydawał i pewno łasy na psoty.. – Zastanawiała się nad tym głęboko, a przynajmniej na to wskazywał jej głos zadumany połączony z jakimś takim rozmarzeniem. Które jednak zaraz prysło, kiedy kobieta jednym haustem opróżniła pucharek i odrzuciła go od siebie, przy okazji z głośnym brzdękiem pacyfikując podłogę –Jednak to nam coś przerwano – Pochyliła się ku mężczyźnie jedną dłoń wspierając o jego udo, a usta swe zbliżając do jego własnych, by oddechy spotkały się na granicy przyzwoitości – Prawda?

-Najprawdziwsza prawda - odparł jedynie, puszczając chwilowo w niepamięć wspominkę o szarym dziwaku i pozwolił, by ich usta się połączyły, zaś sam swą jedną dłonią przesunął po jej boku, drugą zaś odgarnął jej niesforne, mokre włosy, które złośliwie plątały się tu i ówdzie. Następnie jego usta zeszły trochę niżej, gorącymi pocałunkami pieszcząc łabędzią szyję Anesh, sprawiając, że jej wargi wykrzywiły się w zadowolonym wyrazie pełnej akceptacji dla tej formy przyjemności, palce zaś jęły to delikatniej, to mocniej zajmować się piersiami jędrnymi, co tylko zaczęło przyspieszać gorący oddech kobiety. Bez zbędnych zaproszeń wróciło to przyjemne podniecenie z ich zabawy, którą to niedawno musieli przerwać dla wysłuchania jakiejś błahej przemowy. Zatraciła się w tej namiętności jaką jej dawały usta i dłonie kochanka. Bo mogła, bo chciała. Delektowała się tą ich grą ciał i żarłocznym wgryzaniem się w szyję, a jej rozbudzona wilcza dusza wołała ciągle mało i mało.

A później? Miała już swój plan na resztę wieczoru, którego głównego składnikami były jej karty oraz jakiś naiwniaczek z głównej sali, który będzie w stanie postawić na szali swój pokój. Intrygi, seks i hazard – nawet jeśli jutro miała wyruszyć w jakieś poszukiwania dla Szarego Strażnika, to i tak ta noc zapowiadała się całkiem nieźle.

Ale to później, to później.. Nie teraz jeszcze.

-Wilku mój..
 
Tyaestyra jest offline