Po pierwsze, chciałabym podziękować Wam wszystkim za wspólną grę.
Tobie, Eleanor, za entuzjazm, zaangażowanie i pilnowanie, żebyśmy dotrzymywali terminów, a reszcie za świetne postacie, które naprawdę lubię (od Erytrei, która mnie urzekła, przez młodego Eliota, twardego Ragnara, małomównego Falkona, wyalienowanego Luriena, także frymuśnego Broga) i których naprawdę będzie mi brakowało.
Pisanie z wami sprawiło mi wiele przyjemności, ale ostatnio coraz więcej rzeczy zaczęło mnie uwierać, coraz bardziej dławić. Nie jest to kwestia tego, czy Eleanor sprawdziła się jako MG, czy nie – nasze oczekiwania są po prostu za bardzo odmienne, tak samo jak sprawy, na które chcemy kłaść w opowieści nacisk. Długo się wahałam i podchodziłam do tego jak do zgniłego jajka. Jak to baba. Potem postanowiłam przez chwilę być mężczyzną i podjąć decyzję raz a dobrze.
Dlatego zdecydowałam się „wycofać” Araię i zagrać nią na innych warunkach, kontynuować jej opowieść w innej konwencji, w innej narracji, z innymi celami niż dotarcie do ifryta. Nie pisałam o tym wcześniej, bo chciałam, by Eleanor wiedziała pierwsza. Teraz, kiedy porozmawiałam z nią i – tak jak potrafiłam najlepiej - wyjaśniłam jej powody tej decyzji i napisałam posta, mogę to powiedzieć już „oficjalnie”.
Dziękuję, że wytrzymaliście ze mną wszyscy tak długo.
__________________ "[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat."
Ostatnio edytowane przez obce : 04-02-2010 o 21:19.
|