Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2010, 11:44   #6
Kokesz
 
Kokesz's Avatar
 
Reputacja: 1 Kokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputacjęKokesz ma wspaniałą reputację
Kto mógł przewidzieć parę miesięcy temu, że przyjazd do tego kraju narobi tyle problemów Josefowi. Nie był zadowolony z rangi wygnańca czy też zesłańca. Jednakże co miał zrobić? Miał zostawić przyjaciela w potrzebie? Powrót do Cadwallon z ciężko rannym Ornem był nie możliwy. Samotna wędrówka przez obce kraje w tej sytuacji mogła prędzej doprowadzić ich dwóch albo do śmierci wycieńczonego Orna albo do złapania ich i wykonania wyroku śmierci za sprzeciwienie się wyroku wygnania w te parszywe pustkowia. Ta czy siak z nikłą nadzieją na przeżycie tej przeklętej podróży Lindrof został przy baronie, by jego towarzysz i przyjaciel miał możliwie najlepsza opiekę.

Gdy wszyscy ruszyli do namiotu, Josef pospiesznie zaczął zwijać rozłożone na stole przed namiotem mapy. Były one niewiele warte, ale zostawić je tak po porostu na zewnątrz bez opieki nie mógł. Jeszcze ktoś gotów byłby zrobić sobie z nich rozpałkę. Inżynier sam chciał w przyszłości tak z nimi postąpić, więc nie miał zamiaru pozbywać się tej przyjemności.

Jako ostatni wszedł do namiotu. Pre chwil poświęcił na ułożenie map w swego rodzaju stos na jednym ze stolików będących w namiocie. Upewniwszy się, że zwoje nie będą już spadać na ziemię, dołączył do reszty. Stanął tuż za krasnoludem. Goście już byli w namiocie i mężczyzna opowiadał o sobie. Widząc parę nowo-przybyłych Josef przeciągnął prawą dłonią po lewym policzku w odruchu zaciekawienia. Na chwilę jego zmarszczki mimiczne tej części twarzy wygładziły się, by już za chwilę powrócić do poprzedniego stanu. Był dobrze ogolony. Jego twarz doskonale zdradzała jego wiek. 50 lat życia pozostawiło ślad w postaci kilku głębokich zmarszczek, które wraz z dużym, garbatym nosem, ostrymi rysami i różową karnacją i krótko ściętymi, zsiwiałymi włosami tworzyły obraz człowieka, znającego dobrze stres i wiedzącego co to odpowiedzialność. Tego dnia członek cadwallońskiej gildii inżynierów miał na sobie wysokie, skórzane buty. Do tego nosił spodnie z jasnej, cielęcej skóry. Jasno zielona kurta z dobrej jakości wełny, z metalowymi, przypominającymi liście zapięciami była przysłonięta elementami zbroi. Sytuacja wymagała by Josef miał na sobie lekką, zrobioną z długich skórzanych pasów zbroję chroniącą klatkę piersiową. Do tej skórzanej zbroi przymocowane były rzemieniami metalowe naramienniki i również metalowy, niewielki obojczyk. Ręce inżyniera chronione były przez skórzane karwasze spięte małymi sprzączkami. Do psa przypięty był rapier i nieco z tyłu para pistoletów o długich, zdobionych lufach.

Josef z uwagą przysłuchiwał się słowom nieznajomych. Byli dość tajemniczy, ale dobrze wychowani. Mężczyzna z pewnością był elfem. Nie był to pierwszy przedstawiciel tej rasy widziany przez inżyniera. W końcu Cadwallon słynął ze swojej różnorodności rasowej i narodowościowej. W tym tkwiła siła miasta i jak niektórzy twierdzili, również jego słabość.
Kobieta wyglądał zupełnie normalnie. Los obdarzył ją niezwykłą urodą, dlatego też wzrok Josefa zatrzymał się na niej na dłużej. Patrząc się tak na nią przez głowę przeszły mu różne dziwne myśli. Przepędził je jednak szybko, bo nie był to czas ani miejsce na takie rzeczy.

"Bardziej od sztuki przydała by mam się jakaś porządna mapa" - pomyślał, gdy Naylis skończyła mówić.
 
__________________
Nic nie zostanie zapomniane,

Nic nie zostanie wybaczone.
Księga Żalu I,1
Kokesz jest offline