Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-02-2010, 17:59   #25
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Saban uśmiechnął się najszczerzej jak potrafił do Sary i wyjął coś z sakiewki. Zrobił to tak umiejętnie, że przedmiot odr azu zniknął w zamkniętej dłoni.
-Gdy jechałem do miasta los sprawił, że udało mi się coś znaleźć. W naiwności sądziłem, że będzie to piękny prezent dla Ciebie... Cóż teraz widzę jak bardzo się myliłem...
Cygan pochylił głowę w udawanej skrusze.
-Zgódź się jednak przyjąć ten drobny upominek.
W otwartej dłoni Sabana lśnił średniej wielkości szmaragd.
-Każ go oprawić wedle gustu.
Oczy Sary robiły się coraz większe i większe. I kiedy Saban zaczął się obawiać, że utonie w ich błękitnych czeluściach, wampirzyca westchnęła przeciągle - a było to takie westchnięcie, które mężczyznę, nawet nieumarłego, doprowadza do szału.
-Jesteś zbyt hojny... nigdy nie miałam czegoś tak pięknego - szepnęła zduszonym głosem. I wrzuciła klejnot do szkatułki inkrustowanej macicą perłową, która stała na stole. W tej szkatułce, jak zauważył Saban, nim wampirzyca zatrzasnęła wieczko, było całkiem sporo... całkiem podobnych klejnotów.
Saban skłonił się ponownie.
-Żaden podarek nie jest Ciebie godzien.
Zasłoniła usta dłonią, oczy jej rozbłysły.
-Wiem. Ale lubię, kiedy szukasz odpowiedniego.
Komnatę wypełnił radosny śmiech cygana.
-Ach... Saro, Saro...
Pokręcił z rozbawieniem głową.
-Co ja bym bez Ciebie tu robił? Zanudziłbym się w tym mieście na śmierć, nikt nie byłby mi wstanie umilić pobytu tutaj.
-Nie prowokuj - przymrużyła drapieżnie oczy. - Bo naprawdę umilę ci noc.
-Och... Droga kuzynko... Ja przychodzę w odwiedziny z prezentami a Ty tak mnie traktujesz...
-Jak każdego mężczyznę z klejnotami, najdroższy kuzynie, jak każdego...
Uśmiech Sary był coraz szerszy, krok po kroku zbliżała się do Sabana.
Saban zrobił zdziwioną minę.
-Och... To przychodzą tutaj tacy bez klejnotów? Jednak byś nie traktowała mnie jak każdego ja nie przychodzę tu tylko z moimi klejnotami. Mam coś co lubisz o wiele bardziej...
Cygan zrobił dwa kroki w tył. Może i lubił igrać z niebezpieczeństwem jednak rozwścieczona Sara była czymś co go przerażała. Mogła mu złamać kręgosłup samym swoim ciężarem lub sądząc po wyciągniętej ręce pozbawić go jego ulubionych klejnotów.
-Więcej prezentów? - ucieszyła się. - Słucham?
-Saro... Droga Saro... Jak mogłaś sądzić, ze przychodzę tu jeno z nędznym szmaragdem... To we mnie godzi. Porównujesz mnie do innych klientów. Dajmy na to do książęcego syna. A to jest obraza.
Saban ciągle się uśmiechając usiadł na skraju komody.
-Już sam nie wiem czy interesują Ciebie wieści z portu...
-W tej chwili tylko ty mnie interesujesz - uśmiechnęła się szeroko i bezwstydnie.
Saban roześmiał się po raz kolejny tego dnia.
-Powiedz mi droga kuzynko czy mam się z tego powodu cieszyć czy smucić?
- To zależy. Co zrobisz z moim zainteresowaniem...
-Wskażę obiekt go godniejszy. Dajmy na to nasz włoski przyjaciel, który odwiedził pewną parę. Mówię nasz bo bez wątpienia zapragniesz go bliżej poznać... Dostatecznie interesujące?
-Hm? - Sara przygryzła paznokieć palca wskazującego. -To zależy. Od klejnotów, na przykład.
-Jego klejnoty mnie nie interesują droga kuzynko... Jednak zanim przejdziemy do persony pewnego Kainity, który łamie tradycje chciałbym Ciebie prosić o niewielką przysługę. Papier, przybory do pisania, milczenie i to by pewien list znalazł się u pewnego Twego klienta... Po prostu muszę uporządkować pewne sprawy nim przejdę do niewątpliwej przyjemności jaką jest sama rozmowa z Tobą droga kuzynko.
Sara zamrugała zdumiona:
- Porządki? Ty? To naprawdę ty, drogi kuzynie? A na jakiż temat mam milczeć? Wszak muszę to wiedzieć... abym milczała.
-Na temat naszych rozmów. Rozumiesz droga kuzynko... Drobne plotki o małżeństwach, zelotach i psach...
Saban znowu się roześmiał jakby wypowiedział coś zabawnego.
-A temat listu może być źródłem plotek?
-Wszystko może być źródłem plotek droga kuzynko... List ten będzie od tajemniczego Zeloty do naszej drogiej Salome. Oczywiście Ty Saro jako dzielna poddana miłościwie nam panującego księcia przechwyciłaś list, skopiowałaś i przekazałaś go dla jego najwierniejszego sługi. Gdy to będzie załatwione a ja będę spokojny o losy naszego miasta uraczę Ciebie historyjką o szóstej tradycji chociażby... I podejściu Włochów do niej...
Sara złożyła ręce na podołku, przekrzywiła głowę.
-Podoba mi się rola dzielnej poddanej - oznajmiła poważnie. - mam nadzieję, że jej podołam.
Po czym przyskoczyła do cygana, objęła go z siłą, od której zatrzeszczał mu kark, i wycisnęła na ustach głośny pocałunek. Saban ledwo wytrzymał uścisk, spotkanie z Sarą mogło być niebezpieczne, i nie chodziło bynajmniej tylko o uważanie na słowa. Cygan współczuł jej kochankom, których miała za życia. Ilu z nich musiało umrzeć z pękniętym kręgosłupem...
-Coś czuję, że będzie wesoło - przymrużyła wolno jedno oko.
-Ja za to mam nadzieję, że nie mówimy o tym samym rodzaju gorąca.
I znowu pokój wypełnił jego śmiech.
-To może gdy jedna z Twoich dziewczyn pójdzie po papier i pióro a ja opowiem Ci pewną historię...
Sara podeszła do drzwi:
-Luisa! Skaranie boskie z tą dziewczyną... Luisa! Papier, inkaust, pióra i piasek! Migiem!
Co ciekawe, zupełnie przed chwilą na szyi Sary pojawiła się jedwabna chusta, dziwnym trafem identyczna jak ta, która jeszcze przed chwilą zdobiła szyje cygana.
-Ładna chusta jeśli mogę wyrazić swoje zdanie...
-Też mi się podoba... Prezent od jednego z moich ulubionych klientów.
-Ma gust... To trzeba mu przyznać.
Do pokoju weszła jedna z dziewczyn Sary, dygnęła przed swoją panią i rosłym marynarzem, zostawiła przybory do pisania i odeszła. Saban odczekał chwilę.
-Dobrze Saro, najpierw jak mówiłem musisz spełnić obowiązki wiernej poddanej księcia. List, które przechwyciłaś brzmiał następująco...
Cygan zamknął na chwilę oczy przywołując z pamięci treść listu, który przeczytał.
-Droga Salome, mam nadzieję, że list mój zastanie Ciebie w szczęściu. Dziękuję Ci, że zechciałaś śnić ze mną mój sen i że zawsze byłaś mi siostrą i przyjaciółką. Wieści jakie mam dla Ciebie nie mogły zostać powierzone papierowi, który mogli by przechwycić ludzie Damaso... Albo nie, napisz pionki Damaso, to bardziej poetyckie a autorem jest w końcu Zelota.
Sara spojrzała na niego ze zdenerwowaniem.
-Zacznij droga kuzynko na drugim pergaminie. W końcu gra się toczy o Twoją pozycję w mieście.
Saban odczekał aż Ravnoska przepisze to co do tej pory przepisała.
-Wieści jakie mam dla Ciebie nie mogły zostać powierzone papierowi, który mogłyby przechwycić pionki Damaso dlatego powierzam je memu synowi. Jest on oddany naszej sprawie. Niedługo uda nam się ziścić nasz sen. Modlę się codziennie o Twoje bezpieczeństwo w tych trudnych czasach. Teraz podpis... Twój brat poprzez krew A.
Cygan odczekał aż Sara skończy pisać.
-Teraz obiecane wieści. Port został zamknięty rzekomo z powodu zarazy. To nie prawda, niestety prawdziwy motyw nie jest mi znany. Za wszystkim stoi książę, Eugenio lub Jokannan. Tylko oni mają dość intelektu i ambicji by to zorganizować. Dalej... W mieście jest nowy Kainita, Zelota. Młody Włoch, który złamał szóstą tradycję. Z tym jeszcze pół biedy...
Saban ciągle oparty o komodę machnął lekceważąco ręką.
-Zarżnął paru strażników i rozchlapał ich krew w okolicy. Zero dobrego smaku... Ci Zeloci... Brujah co dziwne faktycznie jest darzony estymą przez Salome i miał do niej list od tajemniczego "A". Oczywiście Twój drogi kuzyn poznał treść tego listu i Ci go przekazał. W mieście będzie się dużo działo, coś czuje, że Zeloci mogą chcieć wykończyć księcia. Z mojej strony to tyle...
Saban roześmiał się.
-Widzisz droga kuzynko. Przychodzę tu, pomagam Ci umocnić swoją pozycję w mieście, raczę informacjami sam na tym nic nie zyskując... Ba wręcz zagwarantuję Ci, że ta rozmowa nie zostanie nikomu powtórzona. Ty droga kuzynko, zrobisz dla mnie to samo, prawda?
Saban splunął krwią na dłoń i wyciągnął ją do Sary.
-Wybacz mi sztywne trzymanie się zwyczajów...
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline