Baris podskoczył na widok zarośniętej gęby, która przysunięta do niego krzyczała aby się obudził.
Pół przytomny jeszcze, chlapnął sobie w twarz piwskiem aby przyśpieszyć pobudkę. Zanim zdał sobie sprawę że w karczmie dziwnie opustoszało, do środka wparowała ukryta pod szatą postać. Na widok dziwnych zjawisk towarzyszących jej przybyciu, Baris chwycił za miecz trzymając oburącz.
*Zaklinacz… albo inny cudak. Nich się dla własnego dobra nie zbliża do mnie!*
Kiedy usłyszał głos przybysza w swej głowie, przysiadł zdumiony i nie wiedzieć kiedy znalazł się z nim przy jednym stole. - Co u licha…W pierwszej chwili Baris zamierzał poderwać się z krzesła i roztrzaskać je o czyjąś głowę... ale gdy zobaczył że przy stoliku siedzą inni, powściągnął gniew.
*Co to za czary znowu...O nie nie, Baris tego pić nie będzie, możne to mocz orków? Albo trucizna? Właśnie, stary pomyleniec chce mnie otruć!* pomyślał na widok wypełniającej się czerwoną cieczą miski.
Mag przemówił...
…
Gd starzec opuścił pomieszczenie, Baris nieco skołowany rozejrzał się po izbie i czym prędzej zajął największe łoże przy oknie, szturchając jakaś wątłą postać na swej drodze. Rozsiadł się wygodnie a w jego głowie zaczynało dochodzić do wrzenia. Jego oczy błyszczały czujne w półmroku lampy a na twarzy wykwitł obraz zadumy, który rzadko u niego gościł. Wyciągnął przed siebie miecz i zaczął gładzic ostrze, co go zawsze uspakajało.
*Nie ufam je temu starcowi, niech mnie orczysko ściśnie, ale każdy wie że czaromiotom nie idzie ufać! Mogę ufać tylko tobie…* - powiedział w myślach do swojego miecza.
*Nosferatu… co za licho w ogóle? Choć z przyjemnością ściąłbym łeb jakiejś łachudrze… Kordzie! Czy tego ode mnie właśnie oczekujesz, abym okrył się chwałą na polu bitwy? Daj znak a ubije dla ciebie kogo trzeba!* - Dupa! – zaskrzeczało ptaszysko, siadając na parapecie.
Baris poderwał się z łóżka jak przypalony ogniem.
*Ha, ha! Zaprawdę Kordzie, paskudne masz poczucie humoru!* – krzyknął w myślach poczym zwrócił się w kierunku pozostałych osób. - Nie wiem do jakich Bogów modlicie się, ale mój mówi, że w słusznej sprawie idzie nam walczyć. Z waszą pomocą czy bez, Baris zamierza okryć się chwałą a jeśli jest tu jakiś tchórz, to niech lepiej nie wchodzi mi w drogę! – krzyknął rozjuszony i zaczął ciąć powietrze mieczem śmiejąc się przy tym gardłowo. Nie zwracał uwagi na to, jak dziwnie może to wyglądać.
Kiedy emocje już opadły, zaczął uważniej przyglądać się towarzyszom.
*Ależ ten człek ma paskudną mordę* - pomyślał na widok nekromanty, choć czuł że dobrze jest go mieć po swojej stronie.
Następnie zawiesił swe spojrzenie na fioletowłosym towarzyszu. Ogień lampy odbijał się od jego zadbanej cery i zawieszonego na uchu złotego kolczyka.
*A może to dziewucha?* pomyślał i zaśmiał się pod nosem.
Ostatecznie wyjął z tobołka czerstwe pieczywo i z wyrazem pustki na twarzy, przeżuwał, spoglądając przez okno na przykryte mgłą miasto oraz niepokojące cienie kryjące się po kątach.
__________________ W myśleniu najbardziej przeszkadzały im głowy.
Ostatnio edytowane przez Nexus6 : 09-02-2010 o 16:39.
|