Blaise po pogodzeniu się z faktem, że podróż spędzi z szabrownikami, zainteresował się nowym otoczeniem. Łódź była niewielka, wyposażona w nadbudówkę i jeden maszt, na którym rozpięty był płócienny, biały żagiel. Dwóch mężczyzn z wprawą obsługiwało łódź w związku z czym członkowie drużyny nie mieli nic do roboty. Każdy z nich przeglądał ekwipunek, jaki szabrownicy, ponoć „uratowali przed zagrabieniem lub zniszczeniem”. Blaise również, i chociaż znalazł pewne rzeczy, którymi był zainteresowany, nie nabył ich. Główną przyczyną były opory moralne, bo przecież nie godzi się zagrabionych rzeczy kupować od złodziei, należałoby raczej ich ukarać a dobra zwrócić lub rozdać potrzebującym. Drugi powód był bardziej prozaiczny - nie miał wystarczającej ilości gotówki. Pieniądze jakie posiadał wolał zachować na wszelki wypadek. A nuż przydadzą się bardziej w przyszłości.
Gdy Rudiger rozpoczął swoją opowieść, bretończyk aż otworzył usta ze zdziwienia. Nie spodziewał się, że ktokolwiek z nich zechce opowiadać o swojej przyszłości. A w szczególności ponury i zamknięty w sobie, Rudiger. Drugi o swoim życiu opowiedział Gustlik. Blaise’owi zrobiło się żal starego człowieka. Nie do końca wiedział co zrobić, wiec tylko poklepał drwala po plecach.
- To i może ja Wam coś o sobie powiem - sam zaczął swoją opowieść. - Pewnieście się już zorientowali, a może mówiłem, żem jest bretończykiem. Miałem być mnichem, bo taki los czeka zazwyczaj trzeciego syna szlachcica. Alem się nie nadawał to i mnie przegonili do dalekich krewnych. Tam dorastałem i poznałem piękną pannę Eloisę, która się wybranką mego serca stała.
Westchnął na wspomnienie uroczego lica swej ukochanej. Święcie wierzył, że Eloise czeka na niego, a jej ojciec dotrzyma obietnicy i nie wyda córki, za jakiegoś spasłego i obleśnego baroneta.
- Jednak aby ją poślubić - kontynuował. - Muszę zdobyć dwie rzeczy: bogactwo i sławę. To są warunki jakie jej ojciec, szlachetny Olivier de Triulac. Tom wyruszył na poszukiwania. Pierw przemierzałem zielone wzgórza Bretonii i tam wraz z mym nieodżałowanym przyjacielem, jeszcze z czasów klasztornych, Jacenem de Breville stawaliśmy przeciw orkom. Ale o tym Wam wspominałem. Chyba że chcecie abym jeszcze raz opowiedział o bojach pod chorągwiami księcia Tancreda II, nie?
- Potem się wybraliśmy za Góry Szare, do kraju zwanego Imperium. W Bretoni mówi się, że tutaj wrogów wielu na każdym kroku czycha, a zmutowane stwory po lasach na pęczki można znaleźć. I, na Kielich, okazało się to szczerą prawdą. Zawędrowaliśmy na północ i tam starliśmy się z Chaosem. A w wyniku tego starcia, mój drogi Jacen odszedł na łono Pani, niech raduję się na wieki. A ja poprzysiągłem zemstę. I teraz są trzy rzeczy o które walczę. Sława i bogactwo dla mej wybranki oraz zemsta, dla spokoju duszy mego druha. A gdy przyjdzie zginąć tu, na obcej ziemi, chcę aby chwalebnie się to stało i aby Ci, którzy ujdą z życiem rozpowiedzieli, że Blaise Roland d’Lacoleur-Montfort mężnie stawał! |