Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2010, 15:30   #10
traveller
 
traveller's Avatar
 
Reputacja: 1 traveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputacjętraveller ma wspaniałą reputację
Shawn

Teraz, póki wyszedł. Idź i pamiętaj co masz robić.

Shawn pamiętał aż za dobrze. Lepiej było słuchać tego głosu, głosu, który rozlegał się z kierunku, którego nie mógł określić. Najprawdopodobniej właśnie z wnętrza jego głowy. Był zimny i pozbawiony emocji, ciężko było się do niego przyzwyczaić. Bał się, więc nawet pomyśleć imienia tego, do którego ten głos należał. Bał się, że wtedy ten ktoś usłyszy. Podobno nawet jeżeli to nieprawda to mogło to zesłać pecha na nich wszystkich. Poza tym dopóki wszyscy się go słuchali wszystko było dobrze. Za dobrze pamiętał co się stało z ciocią Anną, siostrą mamy. Próbował odgonić to wspomnienie, ale takich rzeczy się nie zapomina nieważne jak silnie człowiek próbuje. Ich pan był wymagający, bywał brutalny, ale był także sprawiedliwy. Chronił ich przecież przed rzeczami o wiele gorszymi niż On. To był uczciwy układ. Tak przynajmniej mu się zdawało będąc pod wpływem narzuconej siłą ideologii. Niektórzy mówili, że On widzi i słyszy wszystko, być może także ich myśli, być może nawet wtedy, kiedy śnią. Nikt nie mógł powiedzieć na pewno. Shawn po prostu nie chciał sprawdzać ile prawdy jest w legendach przekazywanych sobie szeptem.
Chwilę wcześniej obserwował jak obcy melduje się w recepcji i wchodzi do pokoju z numerem na drzwiach, którego początkowo nie umiał odczytać. Był bystry i zwinny, ale odkąd pamiętał miał problemy z czytaniem, matka powiedziała kiedyś, że to taka choroba, mimo wielu szczerych prób nauki czytanie przychodziło mu, więc z wielkim wysiłkiem. Wślizgnął się do schowku na szczotki i czekał. Obcy dopiero co pojawił się w miasteczku, ale wcale nie dziwiło go, że On wiedział kiedy się pojawi. On przecież zawsze wiedział takie rzeczy. Shawn urodził się i wychował w tym mieście, ale mimo młodego wieku wiele widział i jeszcze więcej słyszał.
Mimo wszystko był tylko dzieckiem, w dodatku wychudzonym, choć jego mama powtarzała ciągle, że je jak wilk. Wątpił to szczerze bo przecież wiedział, że wilki jedzą o wiele więcej niż on. Pomimo mizernej budowy ciała stosunkowo rzadko chorował i jednak był w gruncie rzeczy dość twardy w tym nieprzyjaznym świecie. Na tyle twardym by uznano, że jest dobrym materiałem na zwiadowcę, których szeregów trzon stanowiły właśnie dzieci. Będąc małym i nierzucającym się w oczy mógł dostać się w miejsca gdzie inni nie mogli Łachmany, w które był ubrany dla większości ludzi z poza miasta mogły się wydawać symbolem biedy, ale on cieszył się nawet z nich. Było mu w nich ciepło a to najważniejszy poza tym miał porządne buty, co było przywilejem zaufanych zwiadowców. Chłopak wykonywał rozkazy takie jak ten, niezliczoną ilość razy i wątpił żeby miało się to szybko zmienić. Teraz jego pan oczekiwał od niego, że wejdzie do tego pokoju i zrobił to czego od niego wymagano. Drugi z chłopców – Mallory, odwrócił jego uwagę celowo hałasując w hotelu tak jak umawiali się wcześniej.
Zgodnie z ich przewidywaniami, obcy pobiegł za źródłem hałasu dając drugiemu chłopcu dostatecznie czasu by ten opuścił swoją kryjówkę i wślizgnął się niepostrzeżenie do pokoju obcego. Kiedy był już w środku odetchnął głęboko wiedząc, że musi się spieszyć. Jego uwagę przykuła torba rozłożona na łóżku, do której doskoczył w oka mgnieniu i otwierając suwak zaczął wyrzucać jej zawartość na wierzch. Gorączkowo szukał czegokolwiek, byle tylko było to coś, co zadowoli jego pana a Shawn będzie wiedział, kiedy to zobaczy. Kiedy spora część garderoby, kilka książek i środki higieny osobistej leżały już na łóżku, znalazł to czego szukał. Drewniana ramka ze zdjęciem w środku. Przedstawiało obcego i jakieś inne osoby. Wyglądali razem na takich szczęśliwych… Zupełnie jak on i jego mama. Szybko jednak odrzucił te myśli i schował zdjęcie do kieszeni swojego obdartego lekko za dużego płaszcza. Nagle spojrzał przestraszony na drzwi, ktoś był za nimi, usłyszał wyraźnie, że ktoś czeka i nasłuchuje. Bał się ruszyć choćby palcem, rozglądając się za możliwą drogą ucieczki albo w ostateczności kryjówką.
Mógł się schować w łazience albo pod łóżkiem, okno było zamknięte, więc nie zdążyłby się do niego dostać pomijając już nawet niebezpieczeństwo skoku z takiej wysokości. Zostawało, więc łóżko, tylko, że zapomniał o bałaganie, jaki narobił wcześniej. Jeden rzut oka na tą stertę rzeczy uświadomił mu,że na pewno nie zdąży go posprzątać.
Wtem podskoczył zaskoczony kiedy jego spojrzenie padło na okno. Zdusił sobie krzyk przerażenia, ale ten kto nasłuchiwał pod drzwiami z pewnością go słyszał. Kruk, za oknem był kruk. Wpatrywał się w niego zupełnie spokojnie swoimi beznamiętnymi szklanymi oczami. Shawn nie był głupi, wiedział, co to oznacza. W dodatku ktoś z zewnątrz nacisnął klamkę, najwyraźniej doszedłszy do wniosku że nie może już dłużej bezczynnie czekać. Do pokoju wszedł młody mężczyzna, dość dziwnie ubrany wg. Shawna. Chłopak był prawie pewien, że dostrzegł jak trzęsą mu się nogi. Przynajmniej dopóki ich spojrzenia nie spotkały się. Usta mężczyzny lekko rozchyliły się ze zdziwienia, jego wzrok powędrował na otworzoną torbę a potem z powrotem na niego.

-Złodziej? Ty mały…


Shawn przeraził się teraz nie na żarty, przez myśli przebiegały mu różne scenariusze tego spotkania, ale nie mógł znaleźć wyjścia. Wycofywał się powoli w kierunku łazienki a obcy niczym drapieżnik polujący na swoją ofiarę zapędzał go równie powoli do miejsca, z którego nie ma ucieczki Wyciągnął przed siebie dłoń w geście uspokojenia, ale Shawn nie zamierzał mu wierzyć. On byłby na niego bardzo zły, gdyby go złapano. Byłby też zły na mamę. Myśl o mamie dodała mu odwagi, skoczył w bok ale mężczyzna był szybszy,bez trudu złapał go za ręce próbując uspokoić.

-Przestań się szarpać, chcę tylko poroz…

Był niższy, lżejszy i dużo słabszy od mężczyzny, ale wiedział gdzie uderzyć żeby zabolało. Zanim jego przeciwnik zdążył zorientować się, co się dzieje, chłopak uderzył go ciężkim butem z całej siły w goleń u lewej nogi. Okrzyk bólu uświadomił mu, że się udało. Obcy rozluźnił chwyt na tyle by Shawn mógł się wyszarpnąć z jego uścisku.
Drzwi były już blisko, ale zanim udało mu się do niego dotrzeć mężczyzna złapał go za poły długiego płaszcza. Wyrywał się i miotał, ale nieznajomy był zdecydowany postawić na swoim i było tylko kwestią czasu zanim to osiągnie a wtedy Shawn miałby nie lada kłopoty. Nie miał wyjścia. Bez problemy wysunął szczupłe ręce z rękawów płaszcza pozostawiając go w rękach leżącego na podłodze mężczyzny. Zrobił to szybko, instynktownie nie miał jednak czasu żeby się cieszyć. Odzyskał wolność, ale stracił to, po co przyszedł i będzie musiał ponieść za to karę. Na sekundę jeszcze ich spojrzenia skrzyżowały się ze sobą, potem chłopak zrobił to co umiał najlepiej, uciekał.
Wybiegł z pokoju słysząc za sobą gniewny głos mężczyzny. Zbiegł po schodach i nie szukając nawet Mallorego wybiegł z Hotelu Lakeview. Minął stare powykręcane przez wiatr drzewo wkrótce będąc poza zasięgiem szklanych oczu obserwujących go z góry. Biegł żwirową drogą, biegł przez błoto, pozornie na oślep w otaczającą go mgłę. Biegł nie oglądając się za siebie. Biegł jeszcze długo, tak długo, że wydawało mu się że pomylił drogę. Kiedy zobaczył most i pierwsze budynki wiedział, że mimo wszystko był to właściwy kierunek.
Biegł jak szalony ulicami starego miasta, wzbudzając uwagę wśród tych którzy obserwowali, tu i tam uchyliła się lekko firanka. W różnych oczach które go obserwowały czaił się strach, ostrożność, ciekawość a właściciel jeszcze innych pomyślał, że taki młody chłopak musi smakować doprawdy wyśmienicie. Biegł za szybko dla nich wszystkich. Kiedy Shawn wreszcie dotarł do celu zapukał w wielkie zakratowane drzwi po czym osunął się na ziemię ze zmęczenia.
Zdołał jeszcze usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi i zamka od kraty, czyjś głos i ręce niosące go do środka. Czuł się taki lekki, taki spokojny. Zamknął oczy i powoli tracił świadomość. Wędrując myślami do krainy sennych marzeń, zastanawiał się jeszcze przelotnie czy to prawda, że On widzi także to co im się śni.



---

Carl Whistlecore

W zupełnie innym miejscu, w pokoju numer 19 znajdującym się na pierwszym piętrze hotelu Lakeview, Carl prostował na łóżku nogę, która wydawała się wracać już do normalnego stanu. Chłopak przyłożył mu dość mocno, kiedy ból już minął zaczął zastanawiać się, co teraz powinien zrobić. W głowie kłębiła mu się burza myśli. Jego wzrok padł na leżący trochę dalej płaszcz. Zdziwił się, że wcześniej nie zwrócił na niego uwagi. Podszedł w to miejsce lekko kulejąc i podniósł go z podłogi.
Za oknem kruk skrzywił lekko głowę tak by lepiej widzieć co dzieje się w pokoju. Beznamiętne, szklane oczy śledziły z uwagą każdy ruch mężczyzny.

 
__________________
"Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021
Even a stoped clock is right twice a day

Ostatnio edytowane przez traveller : 10-02-2010 o 17:21.
traveller jest offline