Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-02-2010, 16:52   #9
Famir
 
Famir's Avatar
 
Reputacja: 1 Famir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znanyFamir nie jest za bardzo znany
Akt II
Polowanie






I taste your blood as it showers from my blade
I eat your heart, from evil it was made
With heart filled hatred black blood runs through my veins
I take your powers to the ancient ones who reign
I conquer evil, let evil know my name
Come forth ye wicked, know the gruesome pain
I am the omen, the one that cannot die
I am the flame, hatred burns inside
My strength is hatred, torment and pain, HATRED, HATRED
With heart filled hatred black blood runs through my veins





Czarny pickup wjeżdżał właśnie w biedniejszą część miasta aniołów. W telewizji ludzie pokazują bardzo często te ładniejsze dzielnice i uśmiechniętych od ucha do ucha członków społeczeństwa. Rzeczywistość wyglądała trochę inaczej. Od zarania dziejów tam gdzie był dobrobyt tam była i biedota. Z kolei tam gdzie biedota tam często też zaraza i zło które trzeba zniszczyć. Samochód dojechał w końcu na planowane miejsce przeznaczenia - piętrowy parking samochodowy, który wyglądał jakby budowano go wiek temu. Z pozoru wyglądało to na idealne miejsce do spotkań młodocianego chłamu naszego społeczeństwa - lub gangów jak niektórzy ich nazywali - ale nie osoby w pojeździe nie spotkały na pierwszych trzech piętrach ani żywej duszy. Dopiero na ostatnim czwartym znajdowało się parę osób, które rozmawiały o czymś. Pewnie o tym co będą robić dzisiejszej nocy - niestety to ktoś już zaplanował za nich. Na widok świateł podeszli niepewnie do pickup’a.
-To piętro jest zajęte. Jedźcie zaparkować gdzieś niżej. - grzecznie i z kulturą? To jakaś miła odmiana gdy zawsze skaczą Ci do gardła z nożem albo kłami… czasami z obiema rzeczami. Odpowiedź nie padła a reakcji było brak. Szyby w samochodzie były przyciemniane i ciężko było dostrzec kto znajduje się w środku. Po chwili wóz zaczął się powoli cofać i napięcie opadło. Zatrzymał się nagle i zaczął jechać do przodu - rozpędzając się do sporej prędkości. “Parkingowi” uskoczyli w większości, ale jeden z nich nie zdążył i wpadł pod koła. Słychać było jak pojazd nagle się zatrzymał jakby kierowca chciał zgnieść ofiarę ciężarem swojej zabawki. Niedoszłe ofiary obnażyły kły i rzuciły się na samochód. Tak być powinno bo tak działał ten świat. Skurwysynów trzeba wybijać a jak próbują Cię zabić to sumienie tak nie dręczy. Szyba uchyliła się i wielka dłoń podrzuciła w górę jakąś metalową kulkę. Ta zawisła na sekundę w powietrzu i całe pomieszczenie zalało oślepiające światło, którego wzrok nie był w stanie przeniknąć. Równie dobrze można było próbować patrzeć na słońce. Kiedy znów zrobiło się ciemno po przeciwnikach nie było żadnego śladu. Zupełnie jakby światło ich pochłonęło. Z samochodu wyszło czterech mężczyzn. Ten który trzymał dziwną kulkę miał dość ciekawe uczesanie… brody. Schylił się pod samochód i ruchem ręki wyciągnął to co było pod nim. Przejechany wcześniej osobnik miejscami przypominał co prawda bardziej kupę mięsa i kości niż istotę humanoidalną, ale nadal żył.
-Panowie! Podano do stołu. - schował do torby kulę i wyjął kielich oraz nóż. Ciął po nienaruszonych miejscach na ciele i pozwalał by Vita spływała do kielicha. Reszta zrobiła to samo. Stanęli wokół wampira i unieśli kielichy do toastu.
-By jutrzejsze polowanie było równie udane! - rzekł brodacz, który widocznie był przywódcą. Reszta odpowiedziała zaś chórem jakby to robili wiele razy.
-Byśmy zło zwalczali złem! - potem jak jeden mąż wypili zdobyte vitae jak to mieli w zwyczaju robić od dawien dawna.




David Jones od wielu nocy nie był tak szczęśliwy. Gładził dłonią czerwony amulet kiedy jego ludzie wnosili sarkofag do apartamentu. Nie udało mu się co prawda dowiedzieć co konkretnie skrywał obraz tego lisa Souriau. Wiedza zawarta w tym dziele mogła mu pomóc w rządzeniu miastem! Na początku był wściekły a do tego Carmen go zawiodła - gdyby jeszcze istniała torturowałby ją najpierw długimi wieczorami a w końcu i tak ją zabił dla przykładu. Na szczęście znalazł już dla niej odpowiednie zastępstwo. Nowy podwładny wydawał się dość kompetentny i już szukał kolejnego fragmentu układanki.
-Zostawcie mnie samego! - słudzy skłonili się i wyszli zostawiając Nosferatu samego z nowym nabytkiem. Przez chwilę chodził wokół niego delikatnie badając długimi palcami piękne zdobienia na kamieniu. Czekał na ten moment prawie całe swoje nieżycie kiedy jego stwórca zdradził mu sekret... sekret, który miał mu niedługo zapewnić wielką władzę. Niedługo zdobędzie w drugi sarkofag a wtedy będzie w stanie wypełnić przepowiednię. Odsunął wieko. Było strasznie ciężkie i zajęło mu to chwilę ale było warto. W środku znajdowało się ludzkie ciało - było jakby wysuszone i otoczone przez bliżej nieokreślony materiał. Biła od niego starość, ale zarazem i potęga którą książę wyczuwał. Zamknął starożytną trumnę i podszedł do okna.
-Jeszcze tylko trochę… - był tak pochłonięty swoją małą obsesją, że przestały go nawet obchodzić zniknięcia wampirów na terenie całego miasta. Nie mógł teraz zajmować się czymś tak błahym kiedy miała się tworzyć historia! Powierzył to zadanie swemu szeryfowi. Gangrele nadawali się do dwóch rzeczy. Do zabijania i do polowania. Niczego więcej od szeryfa nie wymagał. "On sobie poradzi a jeśli nie… to zginie i jego miejsce zajmie ktoś lepszy". Pogrążony nad swoimi myślami książę nie usłyszał jak wieko sarkofagu samo powoli się odsuwa. Nie dostrzegł też wychodzącej z trumny osoby. Był zamknięty w swoim własnym świecie pełnym planów na przyszłość i intryg. Kiedy wrócił do realności było już za późno.


 

Ostatnio edytowane przez Famir : 10-02-2010 o 17:17.
Famir jest offline