Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2010, 17:16   #74
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Podróż przebiegała bez przeszkód, chyba że takimi można by nazwać wybryki pokładowego psa o głupawym imieniu, Fifi. Wielki brytan brykał po pokładzie, kilkakrotnie starał się wyskoczyć za burtę i ogólnie stał się ulubieńcem wszystkich podróżujących. Gdyby jeszcze nie te obślinione rękawy i podrapane kolczastą obrożą, dłonie.

Blaise podobnie do pozostałych pasażerów łodzi, spędzał czas leżąc na pokładzie lub też siedząc opartym o reling i przyglądając się porośniętym lasem, brzegom. Prastarym borem jakże innym od znanych mu zielonych pól i jasnych zagajników jego ojczyzny. Od właścicieli łodzi, dowiedział się, że rzeka którą teraz płynęli nazywa się Flashgang i spływa z Gór Środkowych, na południe, wpadając do innej rzeki o nazwie Drakwasser. Siedział więc na jakiejś skrzyni i przyglądał się mijanej okolicy. Z rzadka widywał osady, skupiska paru chat stojących niemal w wodzie. Były to sioła zamieszkane przez rybaków, na co wskazywały niewielkie łódki przycumowane do pali i rybackie sieci rozwieszone na stojakach. Czasem osada zamieszkana była nie przez ludzi rzeki a przez drwali. Wówczas na brzegu i w samej wodzie piętrzyły się stosy, przygotowanych do spławienia pni.

Nocą, podczas swojej warty, bretończyk usilnie walczył z pragnieniem snu. Pragnienie snu zostało wieczorem wzmocnione przez wino, jakim jeden z byłych flisaków poczęstował wszystkich, z okazji jasnej nocy, rozświetlonej księżycową poświatą, umożliwiającą dalszą podróż, nawet po zmroku. Blaise całą swoją wartę spędził chodząc tam i z powrotem po pokładzie, po czym obudził swego następcę i ułożył się do snu. Spał mocno. A śnił mu się nie rodzinny dom, nie ukochana kobieta, nie chwalebne czyny a las. Potężne drzewa otaczające go na jawie, zakradły się także do jego snów. Ogromne i niebosiężne pnie celujące w niebo i on, niczym robak, pośród nich. Ciemna zieleń listowia i igieł, brąz kory i zapach wilgotnej, przesyconej grzybnią ściółki. Szczekanie...

Szczekanie nie pasowało do lasu. Szczekanie było realne. Zerwał się z miejsca, na którym spał i zaspanymi oczami spojrzał w stronę, w którą ujadał pies. Dostrzegł pędzącego przybrzeżną drogą jeźdźca, ubranego w kolorową liberię. Zauważył też, to czego ów jeździec nie widział. Za zakrętem odziani na czarno mężczyźni szykowali zasadzkę.

- Heeeej! Ty tam! Na koniu! Stóóój! Zasadzka! - krzyczał ile sił w płucach i wymachiwał rękami w stronę gońca, chcąc przyciągnąć jego uwagę i uchronić go od śmierci.
 
xeper jest offline