Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-03-2006, 18:31   #10
Bergan
 
Bergan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłośćBergan ma wspaniałą przyszłość
Rob'n'Hut: Rzeczywiście, lądowanie nie było zbytnio udane i na kursie dla pilotów bombowców pewnie byś dostał coś około zera. Chwilę leżałeś i czekałeś, aż nieduże obwody naprawcze pospawają to co trzeba i system wspomagania M.O.P.S (Muszę Oddać Prąd Sąsiadowi) ustabilizuje systemy operacyjne na wszystkich kanałach. Zajęło to nudne, dłużące się 15:43:56:89:33 minuty. Podniosłeś się ciężko, poprawiłeś gogle i rozejrzałeś się. Sensory czuciowe z dolnej kończyny lewej wyczuly, że stopa została włożona w coś, czego nawet nie chcesz widzieć. Ogólnie śmierdzi, umeblowanie to stary koc w kącie, a na środku leży on - Smooch, zalany w trupa, leżący w starych łachach na stosie butelek, z niedopałkiem w zębach i rozpiętym rozporkiem i...śpi. Przepędziłeś szczury, które zaczęły wydawać z siebie mało przyjemne piski przy dogadzaniu sobie i wyjąłeś spod śpiocha jedna butelkę, która leżała na samym dole...butelkę po oranżadzie "O ja cię kręce!". W jednej chwili cały kopiec runął jak nieformatowany przez dziesięć lat dysk, zaś Smooch zerwał się, wymierzył w Ciebie dwoma pistoletami i kołysząc się wybełtał:
- Szzzzto ty j-jjjeestyyyeś? - przetarł dla poprawienia widoczności oczy i jeden z pistoletów wypalił, przebijając dyktę zasłaniającą okno - Jak żeś jest o tyyych ze no...Hihraczy to powiedz im, że..mam dość bezkofeinowej i...MAM W DUPIE dwa dolce podwyżkiiii, rozumisz, cieciu?! A w ogóle - spojrzał na Ciebie od stóp do głowy - Ty jesteś jakimś rastamanem czy cooo? Wiesz, te dredy i wogóle na głowie...
I wtedy po pokoju wpadło coś, co wybuchło i zaczęło się palić wszędzie...!

Valdar: Wkoczyłeś do dużego kontenera niczym chyży czterogłowy wilk! Wyjąłeś swój niezawodny widelec i zacząłeś obserwować, jak czujny myśliwy, ulicę przez dziurę w blasze. Czujesz, jak jakiś kot właśnie ostrzy sobie pazurki na Twoim kolanie, a obok śpi ktoś od kogo śmierdzi winem, o zapachu podobnych do takiego, co robił Twój szwagier Zibi. Jak on to mawiał: "Wino to nic innego jak stary gołąb, para skarpet i w pytę wody!". Zmarło mu się miesiąc potem. Ale wracając do Twojej sytuacji to widzisz, że nic się nie dzieje. Już chciałeś ostrożnie wychodzić, gdy usłyszałeś tupot kilku nóg, klapa śmietnika otworzyła się, a na Twoją głowę spadło coś ciężkiego i metalowego.
- Biegiem, są tuż tuż, k*rwa! - jeden z głosów krzyknął. Ty za to chciałeś zaoponować, ale klapa upadła na Twoją biedną głowę.
Po chwili przebiegło jeszcze kilka osób i nagle...cisza. Otworzyłeś klapę, masując dwa guzy na głowie, wielkości jaj natharnańskiego pelikana. Spojrzałeś na to, co rzucono Ci na łeb. To wygląda podobnie do tamtej rury, z której wtedy chciał Cię zabić tamten strażnik, ale ta ma jakąś kulkę na czubku, masę przycisków i buczy, jak żarówka napędzana chomikiem (tylko tak umieliście pozyskiwać prąd, pomimo tego, ze 2 km dalej była elektrownia jądrowa, w której pracowała większość Twojej rodziny, znajomych i wogóle). Wziąłeś to w ręce i przeczytałeś z trudem "Włącz" i "Pal". Nigdy nie byłeś dobry z czytania, a to już w ogóle ciężkie słowa. Wytarłeś pot z czoła, spojrzałeś durnie na okolicę i wtem! usłyszałeś wybuch bardzo blisko. Jakieś pięćdziesiąt metrów na północ. Nagle usłyszałeś głos za sobą:
- Eeee, synu, weź idź stąd bo Ci z ucha śmierdzi nooooo. Już mi się niedobrze robi! Dać ci kilka żołędzi na pralnię?
 
__________________
- Sir, jesteśmy otoczeni!
- Tak?! To wspaniale! Teraz możemy strzelać w każdym kierunku!
Bergan jest offline