Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-02-2010, 19:36   #78
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Gdy łódź wbiła się w brzeg, Gustaw czuł ten dreszczyk adrenaliny, buzującej w jego krwi. Czuł jak trzęsły mu się dłonie i lekko drżały nogi. Oddech był przyspieszony, a w brzuchu robiło mu się ciepło. Nie tak dawno zdobyty topór czekał tylko by wypróbować go w boju z równym przeciwnikiem. Jak się jednak szybko okazało, przeciwnik nie był wcale taki równy. Gustlik podbiegł wraz zresztą do przeciwników i wymierzył cios. Cios potężny i druzgocący. Brzemienny w skutkach. Nie tym razem. Przeciwnik z łatwością i gracją kota uniknął rozpędzonej broni. Drwal warknął złowrogo, choć była to raczej manifestacja niezadowolenia. Na jego czole pojawiły się pierwsze krople potu. Osobnicy, z którymi przyszło im się zmierzyć byli świetnie uzbrojeni. Ich zbroje i broń lśniły prawie nowością, co na leśniku zrobiło niemałe wrażenie. W tych czasach mało kogo było stać na nową broń. Ci albo ją skradli, albo wcześniej ukradli złoto, którym za broń zapłacili. Gustaw nie mógł narzekać na swój topór. Broń choć ciężka i spowalniająca właściciela była bardzo zadbana. Głowica choć zarysowana za sprawą śladów zbroi, które rozbijała była nieraz ostrzona, przez poprzedniego właściciela. Gustaw miał zamiar zająć się ostrzeniem broni po dotarciu do twierdzy.

Uwagę drwala przykuło ciało, opadające na ziemi. Gustlik był pewien, że to Rudiger w końcu powalił jednego z przeciwników. Dopiero gdy spojrzał ukradkiem okazało się, że trupem padł goniec. -Niech was otchłań pochłonie!- warknął pod nosem łapiąc z trudem oddech. Walka jak się szybko okazało była dla niego zbyt męcząca. Przeciwnicy nie byli potężnymi zwierzoludźmi, którzy olbrzymią krzepą nadrabiali brak finezji i gibkości. Ci, z którymi walczyła grupa uciekinierów byli po prostu zbyt szybcy dla Gustawa, a nawet jego kompanów. Jak mocno zaskoczył go widok padających w makabrycznym uścisku Karla z jednym z oprychów. Brodaty rudzielec poczuł, że może być ciężko. Pierwszy raz od potyczki w warowni Ulrykan poczuł, że to może być koniec. Gdy jeden z ostałych przy życiu banitów bronił się przed atakami krasnoluda, Gustaw nie zastanawiał się nawet sekundy. Silne ręce błyskawicznie uniosły topór w górę by po chwili uderzyć wroga. Potężny zamach drwala okazał się śmiertelnym dla jego przeciwnika. Czaszka w obrzydliwy sposób pękła uwalniając z jej wnętrza parującą, czerwoną breję. Trup padł na ziemię. Chwilę później wszyscy banici byli zamordowani.

-A więc i Ciebie Morr postanowił zabrać na swe łono...- syknął Gustaw podchodząc do ciała Karla, którego nawet do porządku nie poznał. -Pomódl się za niego...- zwrócił się do Sigmaryty, odwracając się w stronę pozostałych jego kompanów. Coś mu nie pasowało. -Gdzie?...- chciał spytać o kompana, lecz jego słabnący z wiekiem wzrok w końcu dostrzegł martwego kleryka. Gustlik zamknął oczy i przełknął ślinę, a po chwili stania w milczeniu pokręcił głową. Wierzył w bogów. Wierzył też, że bogowie trzymają nad nimi pieczę. Wierzył mocno. Jego silna wiara (nie uargumentowana niestety żadnymi wzniosłymi czynami, ani nawet zbyt częstą ofiarą na rzecz kościołów) nagle zachwiała się. Lubił Sigmarytę. Śmierć męża była dla Gustawa szokiem. Po chwili doszło do niego, że może tak miało być. Być może Sigmar uznał, że jego sługa dość już zrobił na ziemskim padole, by zasłużyć sobie na wspaniałość spoczęcia u jego boku. Gustlik podszedł do ciała martwego towarzysza. Na jego twarzy malował się niezwykły spokój, jakby wiedział przed śmiercią, że teraz będzie tylko lepiej. -Zatem udałeś się do domeny swego pana przyjacielu...- syknął drwal.

Gustwa przyklęknął przy ciele zmarłego i w duchu odmówił krótką modlitwę, którą poznał lata temu. W końcu jednak wypuścił z ust powietrze jakby przez chwilę się wahał. Tak być musiało. Wstał i ostrożnie ściągnął z męża kapłańskie szaty, poplamione krwią. Następnie odpiął z pasa zawieszoną na nim świętą księgę Sigmara. Ściągnął też z jego piersi zawieszony symbol Młotodzierżcy, na koniec chwycił w dłoń jego potężny młot. Starzec powolnym, zrezygnowanym krokiem wrócił do kompanów. -Nie patrzcie tak na mnie. Przecie nie chce tego sprzedać. Oddam to przy pierwszej okazji słudze Sigmara. Opowiem o Siegfriedzie „Mężnym”, który zginął próbując chronić urzędnika Imperium.- tu spojrzał na ciało posłańca. Niedługo potem ciała zostały przeszukane. Znaleźli przy nich sporo złota, oraz kilka dokumentów. Pewnie były ważne. Ważniejsze niż życie tylu ludzi. Jedna z czarnych kolczug zamordowanych banitów, pozostała bez właściciela. Gustaw miał na sobie tylko skórzaną kurtę, to też nie wybrzydzając, za zgodą kompanów przywłaszczył sobie zbroję. Miał świadomość, że była ona dość charakterystyczna, to też bez chwili wahania ubrał z powrotem swe futro, które otrzymał od Ulrykan kilkanaście dni temu. Pozostali też zabrali co im było potrzeba. Na sam koniec, rzeczy do sprzedaży zanieśli na łódź i ruszyli dalej.

***

Minął drugi dzień podróży. Płynęli w raczej posępnej atmosferze, spowodowanej śmiercią dwójki kompanów. Gustaw nie odzywał się praktycznie w ogóle. Nawet nie słuchał innych, kiedy coś mówili. Zdawał się być zamyślony, oddalony poza czasem i przestrzenią. Czasami tylko głaskał psa, który polubił Gustawa najbardziej spośród płynących na łodzi „gości”. Minęły dwa dni żeglugi, a sternicy zadecydowali, że należy przeczekać noc, gdyż dalszy kawałek rzeki jest niebezpieczny. Był drwalem, nie miał pojęcia o pływaniu i nie miał zamiaru wtrącać się w tego typu decyzje. Wieczorem, przycumowali, nieopodal zniszczonej strażnicy na wzniesieniu. -Zbiera się na burzę. Trza łódź przywiązać, żeby nam nie odpłynęła w czasie ewentualnego wzrostu poziomu wody, w czasie burzy.- zasugerował starzec. Gdy weszli do budynku Gustaw odłożył pod ścianą rzeczy martwego Sigmaryty, jakby doniesienie ich do innego kleryka było dla niego priorytetem. Usiadł koło ekwipunku i znów spojrzał w spojenie ściany i sufitu. -Jeśli pozwolicie pierwszy będę pełnić wartę.- zaproponował. Chciał przetrwać ten straszny okres niepokojów i zła.
 
Nefarius jest offline