Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2010, 22:55   #80
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Jeździec był głupi. Jakby byli przeciwko, to by najpierw strzelali, potem krzyczeli, a ten idiota tylko przyspieszył. I zginął niewiele później, zabierając wraz ze swoim bezwartościowym życiem również dwóch z tych, którzy tylko chcieli mu pomóc. Beznadziejny bilans kompletnie niepotrzebnej walki! Nie dziwne, że przegrywali tę wojnę z chaosem, mutanci i zwierzoludzie czasami wydawali się inteligentniejsi! Cholerny świat. Sigmaryta padł tuż przy nim, ale przynajmniej zginął szybko i prawie bezboleśnie. A Karl przynajmniej się im przysłużył. Tak czy inaczej, było to niepotrzebne. Powinni zostawić tego jeźdźca, nie im wtrącać się w większe sprawy. I nie im za nie ginąć, nie wiedząc nawet z kim toczą wojnę.

Rudiger nie miał zamiaru brać udziału w bezpośrednim starciu, za to użył łuku i strzał, ostrożnie wybierając cele. Prócz pierwszych chwil, w których nie bardzo się bał, że trafi gońca. Nieszczególnie już obchodził go los tego człowieka, tyle, że towarzyszących mu wariatów zatrzymać się nie dało - pognali do przodu co sił, ścierając się z wrogiem, tym razem wydawałoby się - zwyczajnymi ludźmi. Czemu tacy pomagali Chaosowi? Posłaniec mógł być głupi, ale to dopiero ci, którzy z własnej woli sprzymierzają się z takim wrogiem, musieli mieć nasrane w pustych łbach! Na co oni liczyli?! Chyba tylko na to, że wyrośnie im dodatkowa kuśka, którą będą mogli dupczyć zniewolone kobiety. Również zmutowane, rzecz jasna. Dlatego szył do nich bez litości, pewny, że jego pociski ubiły przynajmniej jednego z tamtych. A potem pluł na truchła, kopiąc je jeszcze wtedy, gdy już tylko stygły. W pewnych sprawach i u niego emocja brały górę, chociaż święty to on nigdy nie był.

Nie powiedział nic, gdy już się wszystko skończyło. Słowa pozostałych, oraz to co wszyscy czuli wystarczyło. Agnes wyszła na pokład i to ona pierwsza pochyliła się nad sygmarytą, a szok na jej twarzy szybko zastąpiły łzy. Wciąż potrafiła odczuwać, Rudiger spojrzał na nią z pełnym podziwem. Wiele kobiet w jej sytuacji bardziej pogrążyłoby się w jakiejś odmianie katatonii, albo przynajmniej straciło jakiekolwiek pozytywne uczucia, emocje. A płacz był pozytywny, tak odbierał go mężczyzna. On sam nie płakał od dziecka, ale to nie zmieniało tej opinii. Nie mieli czasu na rozpamiętywanie. Wzięli się do przeszukiwania zwłok, ale tylko te należące do byłych towarzyszy przenieśli na barkę. Reszta mogła gnić.

Rudiger zabrał wszystkie listy, z których potem zostawił tylko ten najbardziej aktualny, paląc wszystkie pozostałe. Nie mogli przy nich znaleźć całej sterty przechwyconych papierów, bo nikt nigdy w to nie uwierzy. Zresztą zastanawiał się, czemu tamci z zasadzki nie spalili tego, przecież zależało im, by nie dostało się w czyjekolwiek ręce. Poza tym zabrał też pistolet Kurta i proch wraz z kulami - nie umiał tego używać, ale widział jak się czyści i ile jest to warte. Wziął jedną z czarnych, niepodziurawionych kolczug, dalece lepszą od tej kolczej koszulki, którą miał na sobie. Trzeba się było tylko zatroszczyć o odpowiednie ukrycie, a najlepiej odbarwienie metalu. Zabrał też broń towarzyszy, gońca a także jeden z doskonale wykonanych mieczy bandytów, którzy nie byli bandytami. Jego jelec i głownię owinął materiałem, a wszystko i tak miał zamiar trzymać pod grubym płaszczem. Potem znów ruszyli, pogrążając się w milczącej podróży. Na noc wiązał Agnes, ale lekko, prawie czule. Oczywiście określenie to było lekką kpiną, bowiem dbanie o własne bezpieczeństwo było sprawą ważniejszą.

Gdy dotarli do wieży sygnalizacyjnej, pogoda mocno zaczynała się psuć, a zbliżająca się burza tylko trochę ustępowała tej, którą widzieli nad Wolfenburgiem. Zdawało się, że tamto wydarzyło się wieki temu, a minęło tylko kilka tygodni. A może mniej? Upływ czasu przestał mieć jakieś większe znaczenie, ale miał nadzieję, że minęło czasu więcej niż mniej. W innym bowiem przypadku postępu chaotyckiej armii byłyby zdecydowanie zbyt szybkie. Ktoś musiał to wreszcie zatrzymać! Inna sprawa, że Rudiger nie zamierzał w tym uczestniczyć.
Gdy w izbie powoli rozchodziło się ciepło ze starego pieca, zebrał wszystkich. Wcześniej nie ustalali nic, ale milczenie nie było dobre. Nie po tym, co się wydarzyło.
-Oddamy ten list w najbliższym mieście. Ktoś będzie wiedział, gdzie i komu należy go przekazać, ale jawne pójście z tym do władz prosi się o kłopoty. Będą pytania, wiele pytań. Nie uwierzą we wszystko, w takich czasach każdy będzie wietrzył zdradę i oszustwo - ludzie nigdy nie ufali sobie samym, a teraz pewnie wszyscy skaczą sobie do gardeł, zamiast się jednoczyć. Inna sprawa, że widzieliśmy ludzi, którzy zdradzili absolutnie wszystko, co można było zdradzić.
Taki postój byłby dobry do tego, by spróbować zdobyć nowe zapasy, ale pogoda, ani nawet okolica nie zachęcały. Rudiger widział już takie wieże, w Reiklandzie, przy rzece Reik, było ich kilka. Miały obsadę, w takich czasach były ważne. To, że ta była zniszczona, zwiastowało, że i Hochland ma poważne problemy.
-Wezmę ostatnią wartę. Baczcie na łódź, nawet porządnie przywiązana może się urwać albo przewrócić. I na trakt, kto wie kogo może przywiać, nie ma w okolicy innych schronień przed żywiołem.
Nie było co gadać więcej. Nie był gadułą. Wrócił na łódź, zabierając z niej cały swój skromny dobytek i umieszczając go w kącie izby. Wolał nie ryzykować, że utonie. A wobec tego, co mówił o zaufaniu, nie związał Agnes. Gdy słyszała go tylko ona, uniósł jej głowę, tak by spojrzała mu w oczy.
-W razie czego celuj w serce. A jeśli nie chcesz tego zrobić, zaufaj mi.
Uśmiechnął się słabo i odszedł na swoje posłanie. I tak wątpił, że prześpi tę noc. Burza była głośna, a ONA mogła się już tu podkraść.
 
Sekal jest offline