Karhal, dalej jedząc, skinął tylko głową w stronę Kurta. Kolejny kęs mięsa, po pogryzieniu, przepił piwem łykając.
- Dobrze mówicie Panie Mundoc, po to są problemy żeby, ich psia mać, je rozwiązywać. Taka już ich, z gruntu rzeczy, gówniana natura, dlatego one zostały wymyślone. - Głos Krasnoluda już tak bardzo uszu nie ranił, jak za pierwszym razem i łatwiej było go zrozumieć. - A im większy problem tym większy pieniądz Panie Kurt, jeśli znacie takie miejsce, gdzie trzysta Oreniaków można dostać bez problemu, to ja się tam pierwszy kopsne.
Krasnal znów wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Tym czasem, do drzwi alkowy ktoś zapukał. Nie czekając na odpowiedź, ukazał się w nich karczmarz. Łysiejący jegomość, średniego wzrostu, z lekką nadwagą i przyklejonym do twarzy firmowym uśmiechem. Do alkowy wszedł z dwiema, dość sporych rozmiarów, zapalonymi lampami. Im głębiej wchodził, tym bardziej mrok się rozpraszał.
- Proszę sobie nie przeszkadzać wielmożni, dostałem polecenie przynieść więcej światła i coś do picia jeszcze.
Jak na rozkaz, za karczmarzem weszła jedna z służących. Ubrana w prostą sukienkę z rękawami i niewielkim dekoltem, oraz fartuch i czepek. Długie blond włosy spięte miała w gruby warkocz, a na świat patrzyła dużymi, błękitnymi oczami. Spoglądając na was niepewnie, uśmiechnęła sie nieśmiało. Podeszła do stołu, postawiła dwa pełne dzbany, zabrała puste i nie używane kielichy. Karhal zareagował, wydawało by się, instynktownie. Kiedy dziewczyna zostawiła dzbany, przejął jeden i patrząc na nią nalał sobie pełny kielich (nie wylewając ani kropelki). Odstawił dzban i zaczął popijać piwo. Karczmarz w tym czasie rozmieścił lampy w "strategicznych punktach", tak by dawały jak najwięcej światła.
- No już, szybko, szybko. - Pogonił dziewczynę. Chwile późnej byli już za drzwiami. Karczmarz jeszcze się odwrócił, z firmowym uśmiechem grzecznościowo skinął głową i zamkną drzwi.
- Ojjj ładniutka ta Panieneczka, będzie z nią miał jakiś buc chędożony szczęście, aż szkoda takiego klejnociku. - Krasnolud na chwile się zamyślił - Oby z niej przeznaczenie nie zadrwiło, niech jej sprzyja. - Wymamrotał coś niezrozumiale pod nosem i wykonał dziwny gest prawą ręką.
W świetle lamp ujawniło się wiele szczegółów. Karhal jest brunetem, włosy ma średniej długości, zaplecione w warkocz, Brodę ma czystą, wyczesaną i ogólnie mówiąc zadbaną. Na twarzy można wyszczególnić jedynie oczy, koloru piwnego i sporych rozmiarów wystający nos. Ubrany z prostotą, w podróżny kubrak ze skóry, spodnie i wielkie buciory. Całość ubrania, wykonanego z dobrych wytrzymałościowo materiałów, nosi ślady niedawnej wędrówki.
__________________ And then... something happened. I let go.
Lost in oblivion -- dark and silent, and complete.
I found freedom.
Losing all hope was freedom. |