Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2006, 15:52   #493
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Bast: Starzec zamyślił się na chwilę: O tej porze zwykle medycy już spią, wyjąwszy nagłe wypadki, ale w tych okolicznościach może kogoś znajdziesz w świątyni. Hmmm... Powiem Sylvanowi o Twojej uczynności gdy się obudzi. W takim razie wypocznij, młodzieńcze, i odwiedź mnie jeszcze czasem. Hmmm. hmmm.... Ruszyłeś więc, pożegnawszy się, w dół schodów do powoli pustoszejącej sali modlitw, gdzie jeden z adeptów poinformował cię, iż wszyscy medycy są na mieście, uspokajając rozhisteryzowane panny i sercowe staruszki. Poradził podwiązać rękę na temblak by nie obciążać barku i odesłał do domu. Hm, do domu... Powędrowałeś więc do "Kichającego Smoka", gdzie sił starczyło Ci jedynie na obudzenie Sama, wyciągnięcie od niego klucza do pokoju i walnięcie się w ubraniu na łóżko.

Phaere, po uporządkowaniu swych myśli zasnęłaś bez problemów, kojona mruczeniem Tiloupa; wcześniej upewniwszy się raz jeszcze czy zamknęłaś drzwi i okno oraz wsadziwszy sztylet pod poduszkę. Po Twoim odejściu Nathiel i Fosht'ka również udali się do swoich pokoi, mrucząc coś o niebezpiecznym rozdzielaniu się w takich okolicznościach. Lecz mara została zniszczona - nic się nie powinno stać...

Świt wstawał powoli, snując się mgłą po ulicach miasta. Było niemal ciemno, gdy poranne modły w świątyni dotarły do wyczulonych uszu Maureen, wyrywając ją ze snu. Anzelm spał spokojnie i głęboko - widać przeżycia dnia poprzedniego oraz wyczerpanie organizmu jakie sobie zafundował dało o sobie znać, przeważając nad rozsądkiem i myślami. Wyszłaś ze świątyni przez orgód i ruszyłaś w stronę plaży, mijając ziewających rybaków wlokących się na nabrzeże, straż własnie zmieniającą wartę i dopiero co otwartą bramę. Wczesna pora umożliwiła Ci również zebranie sporej liczby muszelek, których nie miały okazji znaleźć miejscowe dzieciaki i wrzucenie do wody rybki, ktora nie zdążyła przed odpływem, a która odwdzięczyła Ci się okruchem bursztynu leżącym w pozostałej po niej kałuży. Łuk leżał tam, gdzie porzuciłaś go poprzedniego wieczoru. Cięciwa co prawda zawilgła, ale nie wygląda by miała bezpośredni kontakt z morską wodą. Wasze ślady są już mniej wyraźne niż wczoraj, roztrącone przez wiatr, wilgoć i odciski jakichś zwierząt czy ptaków.

Anzelm: [user=1078] W ciągu nocy przysypiałeś jeszcze kilkakrotnie, budzony bólem ręki lub koszmarami, w których Rashka krzyczał o Twojej zdradzie, ojciec patrzał z wyrzutem gdyż go nie obroniłeś, a nieznany głoś z ciemności śmiał się szyderczo na argument o mocy Zivilyn. "Sam mnie tu sprowadziłeś, nie uciekniesz więc ode mnie!". I tylko obecność łowczyni przy twoim boku uspokajała Cię za każdym razem i powstrzymywała przed zerwaniem się z łóżka i uciekaniem gdzie nogi poniosą. W końcu nad ranem zasnąłeś kamiennym snem, nie dręczony bólem ni majakami.[/user]
 
Sayane jest offline