Anzelm
Promienie słońca obudziły mnie wpadając przez okno. Przetarłem oczy. Ptaki śpiewały za oknem w rytm szumiącej fontanienki. Najwyraźniej spałem dość mocno. Byłem sam. Czemu Maureen nie obudziła mnie? No mniejsza z tym, zapewne spotkamy się wszyscy w karczmie na śniadaniu. Wstałem powoli przeciągając się. Nalałem trochę zimnej wody. Dzień zapowiada się całkiem pogodny... Po krótkiej chwili stałem już w pełni ubrany i gotowy... Wypadało by zostawić po sobie względny porządek. Rozprostowałem koc na łóżku, rozejrzałem się, czy wziąłem wszystkie rzeczy i wyszedłem. Nie ma sensu iść teraz do Sylvana, by podziękować mu za nocleg. Jeszcze nie raz będzie ku temu okazja. Myśląc tak skierowałem swe kroki do gospody... |