Jesus Christ Vampire Hunter - chociaż nie wiem, czy określenie "kino klasy B" nie jest zbyt dużą pochwałą. Film jest mieszaniną kina walki, taniego horroru, komedii i filmów religijnych. Jak sama nazwa wskazuje, na Ziemię znów przybywa Jezus, który tym razem walczy z ateistami oraz wampirami. Pomaga mu m.in. wrestler.
Fabuła wydaje się być kontrowersyjna, ale nie ma tam znowu okropnie bluźnierczych treści, chociaż należy mieć duży dystans. Filmowy Jezus cytuje np. Buddę, a także non-stop natykamy się na aluzje biblijne. Zresztą sami twórcy od początku zakładali, że nie będzie to poważny film. Zabijanie wampirów czosnkowym oddechem i wykałaczkami wbijanymi w serce, walka jelitami oraz oryginalna wersja "dobrego Samarytanina". Do tego jedna z pierwszych scen z muzyką podobną do motywu przewodniego z "Mortal Combat", lecz zamiast imion bohaterów MC pojawiają się imiona Apostołów.
Reszta nie odbiega jakością od dzieł np. Tromy. Mamy dziwne zagrania, aktorów z ulicy (dosłownie), głupi, czarny humor, sztuczne sceny walki i mnóstwo błędów. A jednak film oglądałem z przyjemnością. Było w nim coś... wciągającego. |