17.09.1973 Dżungla
Yellow błyskawicznie podniósł się i wypalił. Trafił Wietnamczyka między oczy. Sonny, by zrehabilitować się za błąd, ukucnął i wystrzelił 9 pocisków w jednego kolesia. Zrobił to tak szybko, że Matthiew wystrzelił swoje 8 w martwego. Cyrus jednym, dobrym strzałem uciszył ostatniego. Kowalcyk znowu się spóźnił i władował resztę magazynka w nie żyjącego już przeciwnika. Yellow zauważył, że jeden przeżył. Ledwo oddychał, lecz był przytomny. To był dowódca. Trzymał jakiś papier w ręku, razem z zapalniczką.
-Za ojczyznę. Psy. - Szepnął po angielsku. Podpalił kartkę, jednak Matthiew, by nie robić z siebie cioty, że nikogo nie zabił, strzelił mu w łeb. Cyrus podbiegł i zagasił papier.
-Co to do cholery jest? - Powiedział, po czym spojrzał na karteczkę.
-Jak myślicie? Co to jest? - Rzekł Sonny.
-Za cholere nie wiem. - Odpowiedział Matthiew.
-Dobra, ruszajmy. Musimy tam dotrzeć przed świtem. - Po tych słowach ruszyli dalej. Po kilku godzinach spokojnego, niczym nie zakłóconego marszu, dotarli do wybrzeża Czerwonki.
18.09.1973 Obóz Sierżanta
Sytuacja była taka, jak mówili. Sierżant razem z dwoma żołnierzami siedzieli w pseudo-bunkrze. Gdy drużyna wyszła z dżungli, Peaclle podniósł karabin.
-Stać do kurwy! -Spokojnie sierżancie. Wysłano nas na pomoc. - Odrzekł Yellow.
-Dzięki bogu. - szepnął z ulgą.
-Jonas! Stawaj na warcie! - Krzyknął.
-A was zapraszam do namiotu. Musimy wszystko omówić. 18.09.1973 Namiot w obozie sierżanta -Rozumiecie? - powiedział sierżant.
-Macie się udać w głąb dżungli. Zrobicie krótki rekonesans. Wrócicie najpóźniej jutro wieczorem. Rozumiecie? No to wyruszacie za 2h. Teraz odmaszerować. -Zasalutował i wyszedł.